piątek, 17 października 2014

Oriento Expresso - Porażyn (11 X 2014)

     Przyszedł czas na Oriento Expresso, a więc ponownie na szybki rajd na orientację. W końcu nazwa rajdu "Oriento Expresso" zobowiązuje. Rajd był zorganizowany przez Stowarzyszenie APERTE oraz Nadleśnictwo Grodzisk. Główną rolę w tym rajdzie odegrali Beata i Marcin Brudło, zaś po raz pierwzszy miałem okazję ich poznać (co prawda z widzenia) w Babim Lecie 2013 w trakcie poszukiwania jednego punktu na trasie specjalnej. 
     Już w zeszłym roku chciałem wziąć udział w tym rajdzie, choć tradycyjnie już nie mogłem we wrześniu wziąć udziału w jakimkolwiek rajdzie z różnych przyczyn. Podobny los spotyka Jesienne Trudy czy Kaczawską Wyrypę. Na szczęście Oriento Expresso został przesunięty na termin październikowy i być może było to trafne posunięcie, choć nie porównałem frekwencji 2014 roku z rokiem poprzednim.
   Z powodu choroby zapoczątkowanej pod koniec lipca postanowiłem nie ryzykować udziału na TP50. Zapoczątkowane trenningi we wrześniu jednoznacznie dały mi informację, że z trudem mogę ukończyć TP25. Niemniej jednak w końcu musiał przyjść czas na wzięcie udziału w rajdzie z średnim poziomie nawigacyjnym. Obserwując listę startową na trasie TP25 nie byłem w stanie wysunąć żadnych wniosków. Analizując wyniki z rajdu z 2013 roku wiedziałem jedynie, że ukończenie rajdu w ponad 3h może przynieść miejsce 5-10 - a więc na moje możliwości. Wystarczyło jedynie pobiec swoje i nie zwracać uwagi na innych - tylko ufać mapie, kompasie oraz opisom punktów - i tak też się stało. Żeby nie zapędzić się w postanowieniach, profilaktycznie siegnąłem po zeszłoroczną relację A.Bednarka ("jak nie biegać na orientację")
   Przechodząc do samego rajdu, to rzeczywiście było sporo uśmiechów. Czułem się swobodnie, choć większości napieraczy w ogóle nie znałem. Trafnym posunięciem było losowanie nagród przed rajdem, co spowodowało, że atmosfera stała się sympatyczna. Bardzo dobrym rozwiązaniem były niespodzianki dla najmłodszych na wszystkich punktach na TP10. Żałuję tylko, że nie wziąłem córki Krystynki na ten rajd - jeśli w przyszłym roku również będą nagrody w każdym punkcie kontrolnym,to nawet nie zawaham zabrać córki na pyszny rajd :)
    Strat był nieco opóźniony, choć to bez znaczenia. Po dostarczeniu map (wodoodpornych) miałem 10 min na analizę. Obowiązywała zasada scorelauf'u - co oznacza, że kolejność zaliczania punktów kontrolnych jest dowolna. Możliwości były tylko dwie - zacząc od punktu 9  (na zachód) lub 14 (na południe). Wybrałem wariant wschodni z uwagi na to, iż początkowe punktu kontrolne były nieco trudniejsze. Na koniec chciałem zostawić bieg po asfalcie czy utwardzonych duktach leśnych. Z tego wariantu skorzystało większość zawodników. 

Start - PK09 (grzbiet wniesienia) 00:08:44; 1,4 km
     Na dobry początek wybrałem drogę nieoznaczoną na mapie, co spowodowało, że wysunąłem się na czele stawki. Czołówka szybko mnie dogoniła, co mnie nie zdziwiło :) Po chwili znów biegłem na azymut z uwagi na to, iż las był przebieżny, co ponownie spowodowało wysunięcie na czele stawki :] No dobra, koniec już żartów. Postanowiłem się uspokoić, bowiem w zasięgu wzroku był R.Nowak (zwycięzca TP50), który z łatwością znalazł punkt. 

PK09 - PK07 (pd-wsch. krawędź niecki) 00:21:51; 3,5 km
    Punkt 7 był dość łatwy nawigacyjnie i premiował łydkowiczów. Około 500 metrów przed punktem straciłem z pola widzenia czołówkę TP50 (m.in. Nowaka czy Gramackiego). W momencie, gdy zauważyłem charakterystyczną nieckę - przeczytałem opis, że punkt powinien znajdować się na pd-wsch. krawędzi niecki - tak też się stało. Co by było, gdybym patrzył na innych.... Szkoda pisać.

PK07 - PK18 (granica młodników na szczycie wniesienia) 00:48:41; 6,9 km
     Dość duże problemy miałem ze zdobyciem punktu 18 - początkowo nie byłem pewny czy znajduję się na właściwej ścieżke - dość szybko tam się znalazłem (stąd czerwone  miejsca na skrzyżowaniach ścieżek). Drugim problemem było znalezienie wzniesienia między młodnikami. A młodników było dość sporo. W pewnym momencie zauważyłem plecy Gramackiego i pomyślałem, że tam może być punkt. Niestety za wcześnie odbiłem w granicę kultur a mogłem pobiec do miejsca z któego wracał przytoczony zawodnik. Strata czasowa w poszukiwaniu tego punktu wyniosła 9 min.

PK18 - PK 05 (drzewo 15 m na pd od betonowego słupa) 1:06:09; 9,5 km
    Troszkę problemów miałem w dobiegnięciu do punktu 5, bowiem nie mogłem znaleźć ścieżki. Niepotrzebnie też biegłem za zawodniczką, która kierowałą się na południe. Myślałem, że zauważyła ścieżkę. Niestety ona dalej biegła  na południe. Mi zostało już ścięcie na azymut (na zachód). Było trochę jeżyn, choć tempo mojego biegu było dość dobre. Jak tylko trafiłem na ścieżkę, to zdobycie punkt 5 nie sprawiło mi już problemów. Tutaj niepotrzebnie straciłem 3-4 min.

PK05 - PK13 (Gothfried Hildebrand ok. 35 m. na pn od drogi) 1:19:16; 11,4 km
    Limit błędów wyczerpałem i dalszą część trasy biegłem w zasadzie sam, choć od czasu do czasu spotykałem P. Wolniewicza (zajął 9 miejsce) oraz małżeństwo Murawskich (zajęli 10 i 11 miejsce). Na tym etapie rajdu nie wiedziałem, rzecz jasna, które miejsce zajmę. Teraz wiem, że była to walka o miejsca 8-11. Punkt 13 był łatwy nawigacyjnie, choć tempo biegu było nieregularne. Zastanawiałem się kim był ten Gothfried Hildebrand - niestety w Internecie nie spotkałem żadnej wzmianki o nim. Nie ukrywam, że jego pomnik w środku lasu robił wrażenie.

PK13 - PK20 (świerkowy zagajnik ok. 50 m. na wsch od drogi) 1:36:07; 13,7 km
     Do punktu 20 dotarłem ubitymi ścieżkami, a więc nie było możliwości biegu na azymut. Trochę zwątpiłem w te świerki, bowiem było ich sporo. Punkt był dobrze ukryty w zagajniku. Na szczęście P.Wolniewcz pokazał mi, gdzie jest ten punt.

PK20 - PK01 (sosna z "kryzami") 1:56:43; 16,3 km
    Kolejny punkt i żmudny bieg. Powoli opadałem z sił, choć marszobieg zrobił swoje. Postanowiłem, że co kilkanaście sekund przejdę na marsz (mój patent z Szagi), co spowolniło tempo o 30-40 sekund/km. Nie byłą to tragedia, bowiem lepsze to, niż trucht czy marsz. A tak to miałem jeszcze siłę, by momentami biec w tempie 6:30 min/km. Rywale troszkę mi uciekli...

PK01 - PK15 (szczyt wniesienia) 2:23:33; 19,9 km
    Nadzieja odżyła w momencie wyboru niezbyt optymalnego wariantu biegu do punkt 15. Konkurenci wybrali dłuższą i ukierunkowaną na pd-wsch drogę, zaś ja postanowiłe biec na północ, by odbić na wschód. To było świetne rozwiązanie, bowiem wszystko się zgadzało. W połowie trasy bardzo opadłem z sił i cieszyłem się jak dziecko, gdy wyciągałem z plecaka napój energetyczny oraz mały batonik. Na górnej mapce widać, że nieco odżyłem, choć w dojściu do wzniesienia nieco zwolniłem tempo. Teren nie był zbyt przyjazny - tym bardziej, że był tam młodnik. Wcześniej był tam P. Wolniewicz - cholera mimo, że wybrał nieoptymalny wariant, to był szybciej niż ja... No tak, on przecież biega, a ja od czasu do czasu maszeruję :)

PK15-PK03 (punkt triangulacyjny) 2:32:01, 21 km.
    Całe szczęście dla mnie, że rywal - zamiast biec drogą ukierunkowaną na wschód - wybrał drogę ukierunkowaną na pd-wsch. Czułem, że lada moment wezmą mnie skurcze, a to był dopiero 21 km. No tak, choroba zrobiła swoje. Dobrze, że został mi tylko jeden punkt i meta...

PK03 - PK14 (niecka) 2:57:52; 24,7 km
    Dość długi był odcinek między pk3 a pk14, choć robiłem co mogłem, by jak najdłużej biegać odpowiednim tempem, tj. 6:30 min/km (7;00 min/km). Punkt był bardzo prosty nawigacyjnie, choć sporą część musiałem przemierzać przez drogę asfaltową (ależ wycierpiałem ten odcinek i do tego patrzyłem, czy czasem konkurencja mnie nie dogania).

PK14 - Meta 3:06:59; 25,92 km
     Na szczęście meta była już bardzo blisko - przez blisko 1,3 km musiałem jeszcze się przemóc. W końcówce moje łydki odmówiły posłuszeństwa i złapały mnie skurcze. Na szczęście to się stało w końcówce. Ewidentnie mój organizm był niedotrenowany. Z drugiej strony moje tempo było szalone jak na moje możliwości. Nazwa rajdu przecież zobowiązuje:)
   Ostatecznie udało mi się utrzymać 8 miejsce, choć eliminując dwa błędy zaoszczędziłbym 12-13 min, co by dało aż 4 miejsce - tak więc mam motywację do dalszego biegania. Pierwsza trójka była poza zasięgiem - musiałbym szybciej biegać przeciętnie o ponad 1 min/km - może 15 lat temu byłbym w stanie utrzymać takie tempo :)
    Na trasie 50 km w zasadzie bez niespodzianek. Przed startem wiedziałem (zresztą nie tylko ja), że ten rajd może wygrać albo R. Nowak albo M. Jędroszkowiak (może jeszcze P. Dopierała, który ma naprawdę niezłe tempo biegu). Tym razem zwyciężył R. Nowak z bardzo dobrym czasem: 4 h 53 min. 

Czysta mapa TP25

Mój przebieg na TP25

Trochę statystyk z mojego biegu

Mocne i słabe strony rajdu Oriento Expresso:

Mocne strony:
- prawidłowo umiejscowione punkty kontrolne,
- ciekawa krajoznawczo trasa,
- optymalna liczba punktów kontrolnych,
- baza rajdu (tam, gdzie największy buk świata)
- losowanie nagród przed startem,
- nietypowe "Dary lasu" dla najmłodszych :)
- szybka i przyjemna trasa
- postacie Beaty i Marcina Brudło,

Słabe strony:
- brak oznaczenia prysznica, wc,
- brak trasy rowerowej (może warto nad tym pomyśleć :))
- impreza nie przyciągnęła zawodników spoza woj. wielkopolskiego (poza nielicznymi wyjątkami) - może przez to, że w następnym tygodniu odbywa się Harpagan.


Podsumowując:
TP25, 10 punktów kontrolnych
Czas: 3 h 6 min
Miejsce: 8/43

Oficjalne wyniki:
1. Krzysztof Nowak 2:32:12
2. Wojciech Jaworski 2:33:13
3. Cezary Gałązkiewicz 2:48:35
4. Marek Dolatowski 2:57:07
5. Sebastian Czaicki 2;57:17
6. Jakub Runowski 2:57:26
...
8. Sebastian Wojciech 3:06:59
...
43. Beata Dereń 7:03:15

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz