niedziela, 28 czerwca 2015

XIII EZnO Grassor - Chojna (20 VI 2015)



    W przeddzień najdłuższego dnia lata, jak co roku, odbywają się ekstremalne zawody na orientację - Grassor. To w tych zawodach zaliczyłem debiut na trasie 50 km (dwa lata temu w Łubowie - z miernym skutkiem, ale taki już jest urok debiutów). Tę imprezę zaliczam do kategorii - "muszę tam być". Nie inaczej było w tym roku, choć odległość z ok. Poznania do Chojnej troszkę mnie przeraziła. Na szczęście na ten rajd wybierali się: W. Wiatr (TP50), P. Dopierała (TR150+TP50) i P. Gładysiak (TR150). We czwórke dojechaliśmy do bazy w Chojnej - okraszonej zresztą wieloma zabytkami.
   Chyba z tydzień przed rajdem profilaktycznie zerknąłem na prognozę pogody, by upewnić się - czy w tym roku nie będzie upałów. Nie chciałbym powtórki sprzed dwóch lat, gdzie po 10 km biegu myślami byłem przy wodzie. Na szczęście zapowiadało się deszczowo i dość chłodno (jak na lato), bo tylko 16 stopni (w godz. 12-15) - takie warunki pogodowe lubię, co stworzyło szansę na uzyskanie dobrego wyniku.
W bazie rajdu - jeszcze uśmiechnięci (w końcu czekało się ponad rok na Grassorka)
[autor zdjęcia: Szymon Szkudlarek]
     Na miejscu byliśmy po godz. 11, szybka rejestracja w bazie zawodów. Dowiadujemy się (zresztą wcześniej też o tym wiedzieliśmy) także o tym, że rajd rozpocznie się od 12 km prologu na orientację w miejscu byłego lotniska wojskowego oraz miasta Chojna. Tak więc nie było potrzeby zabierania za sobą plecaka z prowiantem oraz napojami. Tym bardziej, że meta prologu była jednocześnie bazą rajdu. Na odprawie technicznej coś tam próbowaliśmy posłuchać T. Paszka (budowniczego trasy pieszej), choć mimy mieliśmy nietęgie (patrz poniższe zdjęcie :))
Coś tam próbujemy zrozumieć od orga w trakcie odprawy technicznej (od lewej: W.Wiatr, P. Wolniewicz oraz ja)
[autor zdjęcia: Szymon Szkudlarek]
Start - Odcinek specjalny 13,5 km, 1:51
    Odcinek specjalny składał się z 17 punktów kontrolnych, zaś optymalny dystans wynosił ok. 12 km. Dołożyliśmy ok. 1,5 km, co było spowodowane niewłaściwym wyborem przebiegu z punktu 7 do 13 (o tym błędzie zauważyliśmy (tzn. ja i W. Wiatr, bo z nim biegłem od początku do końca rajdu) dopiero, gdy w zasięgu wzroku było osiedle. 
     Pomysł odcinka specjalnego, według mnie, jest godny polecenia (naśladowania), bowiem od samego początku pozwala zapoznać się z terenem dalszego rajdu, no i od początku złapać właściwy rytm biegania.
Mapa prologu z naniesionym trackiem
    Większość punktów zdobyliśmy bez większych problemów. Małe problemy były z punktem 9, bowiem na wschód od tego punktu było niezłe jeziorko :). Przez chwilę tego punktu szukało bodajże 10 osób (w tym z trasy rowerowej). Zauważyłem jednak, że nikt nie szukał punktu wśród drzew (po znalezieniu tego punktu, szybko podszedłem do Wojtka i kiwnąłem jedynie głową, że tam jest punkt :)). Troszkę złośliwe zachowanie było z mojej strony, ale to przecież zawody, a nie turystyka. Nie będę przecież wszystkich wołał, że tam jest punkt. 
     Teren byłego lotniska był okraszony różnego rodzaju schrono-hangary oraz pasem startowym (nieczynnym i zarośniętym - rzecz naturalna). Znajdował się tam bowiem garnizon Armii Radzieckiej. Z kolei w mieście Chojna miałem okazję zobaczyć ruiny muru Chojna, Bramę Świecką, Kościół Mariacki, ruiny Kaplicy św. Gertrudy, itp (więcej Zabytki - Chojna. Generalnie miasto godne odwiedzenia :)
Obowiązkowe suszenie ząbków (coś nieporadnie nam wyszło: )
[autor zdjęcia: Tomasz Paszek]
Odcinek specjalny - PK1 (środek rowu) 16,4 km, 2:18
     Cały odcinek specjalny skończyliśmy w 1h 51 min, zaś najlepsi ukończyli ten odcinek w 1h 28 min. Biegliśmy bowiem bardzo spokojnie, bowiem czekało nas jeszcze 12 punktów kontrolnych na mapie 1:50 000. Jedynym minusem odcinka specjalnego było to, że w wielu punktach były kredki zamiast perforatorów - co stanowiło problem dla tych, którzy mieli kartkę zaklejoną taśmą (w obawie przed deszczem, choć było jednak bardzo ciepło :)). 
Mapa z naniesionym trackiem (optymalny wariant wg orgów - w kolorze pomarańczowym)
   W bazie rajdu przebyliśmy 3-4 minuty - po to, by zaspokoić pragnienie. Punkt pierwszy zdobyty bez problemów, choć polna ścieżka prowadząca do lasu była dość rzadko uczęszczana :). Nie ścinaliśmy przez pole, bowiem rósł tam rzepak. Z kolei punkt był położony dość nietypowo, bo na środku rowu. Na szczęście Wojtek szukał tego punktu wzdłuż rowu, zaś ja - nad rowem. W sumie przebieg od startu do punktu 1 zajął nam około 25 min.

PK1 - PK3 (prowizoryczny mostek) 18,2 km, 2:39
    Bardzo ciekawy wariant obraliśmy z punktu 1 do punktu 3 - na początku było łatwo, co było do przewidzenia. Nieco ciężej było z ogrodzonym polem (przed leśną zwierzyną) - choć i tę przeszkodę z łatwością pokonaliśmy. Pomogła nam w dużej mierze dorysowana ścieżka na mapie, zaś rejony rzeki Kalica były dość podmokłe, choć spokojnie znaleźliśmy kolejny punkt - i spotkaliśmy tam z pierwszą trójką dzisiejszego rajdu (szkoda, że z nimi nie biegliśmy do kolejnego punktu). 

    Prowizoryczny mostek w rzeczywistości wyglądał tak:
Prowizoryczny mostek z bocznego ujęcia (jestem w głębi po lewej stronie)
[autor zdjęcia: Szymon Szkudlarek]
A tak faktycznie wyglądał mostek :)
[autor zdjęcia: Szymon Szkudlarek]

     W tym punkcie musieliśmy poczekać na swoją kolej, bowiem nie wszyscy mogli wejść na ten mostek. Wojtek w tym punkcie zdążył zgubić mapę (a wcześniej kartę, choć na szczęście biegłem akurat za nim) - i chyba od tego momentu częściej zwracał uwagę na kartę startową i mapę :). 

PK3 - PK5 (koniec rowu) 23 km, 3:50 (!)
     Z punktu 3 postanowiliśmy pobiec do punktu 5 i choć początkowo biegliśmy w swoim tempie. Zaproponowałem Wojtkowi wariant na azymut wzdłuż lasu i przeskoczenie rzeczki - niestety trafiliśmy na bagno (które nie kończyło się). Wiem jednak, że przed nami jeden zawodnik również babrał się z bagnem. Teren był momentami naprawdę nieprzyjemny, choć wyszliśmy z tego cało. Momentami za bardzo się oddalałem od Wojtka, choć miałem go w zasięgu wzroku :). 
    Kiedy już wyszliśmy z tego bagna - szukaliśmy punktu na lewo od drogi (tym bardziej, że niedaleko drogi był rów). Okazało się, że byliśmy nie na tej ścieżce co trzeba - dopiero łąka nam uświadomiła, że poszukiwania należałoby zacząć po prawej stronie od ścieżki (tym bardziej, że były tam konkretne wzniesienia) - szkoda, że tego od razu nie zauważyłem.
Zbliżenie punktu 5 w skali 1:5000
    Poszukiwania tego punktu wyjątkowo nam nie sprzyjało, bowiem w okolicy było kilka rowów (o ile można je tak nazwać). Ze zbliżenia wynikało, że była to raczej skarpa czy wąwóz (a nie rów). Trochę nas pomylił ten opis, ale cóż - w tym aspekcie troszkę zabrakło zbliżenia - był akurat bardzo potrzebny.

PK5 - PK7 (skraj mokradła) 26,1 km, 4:22
     Przyjemny był punkt 7, bo ciekawy wizualnie. Aczkolwiek momentami ścieżka była nieźle zarośnięta - w końcu to był czerwiec, a więc pełnia lata.

PK7 - PK6 (brzeg jeziora,ślady bobra) 28,7 km, 4:57
    Z punktu 7 częściowo wracaliśmy tą samą drogą (zarośniętą), bowiem nie chcieliśmy ryzykować wpadnięcia w bagna - tym bardziej, że w okolicach były mokradła oraz rzeczka. Jak już w końcu znaleźliśmy się na ścieżce, wróciliśmy do normalnego rytmu biegowego, zaś na koniec kątem oka zauważyłem charakterystyczny punkt kontrolny. 

PK6 - PK12 (szczyt, ok. 20m na SW) 32,9 km, 5:41
    Przebieg do punktu 12 w zasadzie bez historii, czasowo nieźle (poza trefnym wariantem do punktu 5, gdzie straciliśmy dobre 40-50 min.). Nie kombinowaliśmy za bardzo z wariantem, choć punkt był ciekawie umiejscowiony - powiem po prawej stronie ścieżki - ważne jest to, by dokładnie przerysowywać środek punktu kontrolnego (Grassor różni się od innych rajdów tym, że na starcie odkryte są tylko dwa punkty kontrolne. Zdobywając kolejne punkty kontrolne - odkrywają się następne punkty). 


PK12 - PK10 (gwardzista Króla) 35,4 km, 5:53
     Bardzo prosty jak na Grassora był punkt 10 - choć jak pisał T. Paszek (w zeszłym roku):
"starałem się, aby PK były w ciekawych miejscach i fakt, kilka pojedynczych PK było w łatwych miejscach, ale miało być ciekawie, a nie tylko trudno... "
[za: http://sebawojc.blogspot.com/2014/06/xii-ezno-grassor-lubrza-21-22-vi-2014.html]


PK10 - PK11 (obniżenie terenu) 37,9 km, 6:19
     Będąc w transie biegowym udało się nam w miarę szybko dobiec do punktu 11, choć nie ukrywam, że powoli wysiadały mi baterie :). Na szczęście nie biegałem sam, zaś widok biegającego Wojtka motywował mnie do dalszego napierania. Obniżenie terenu w zasadzie nie znajdował się na końcu ścieżki - na szczęście moja czujność nie zawiodła i co pozwoliło zaoszczędzić z pewnością kilka minut na poszukiwania punktu.

PK11 - PK9 (między Bliźniakami) 41,8 km, 7:09
     W tym punkcie nasza czujność zawiodła, bowiem za wcześnie rozpoczęliśmy poszukiwania. Nie do końca wiedzieliśmy o co chodziło w tym opisie - a już na pewno nie o głazy :). Szukamy wśród górek, między górkami - punktu nie ma. Dogania nas P. Wolniewicz oraz inny zawodnik (nazwiska już zapomniałem). Co mnie tknęło w tych głazach, że podszedłem tam - i jest... Szkoda straconych 20-25 min na poszukiwania. 
Słynne Bliżniaki
[autor zdjęcia: Szymon Szkudlarek]
PK9 - PK8 (szczyt) 46,5 km, 7:44
     Punkt na szczęście łatwy, choć troszkę przekombinowaliśmy z wariantem do tego punktu - zamiast piękną ścieżką bieg na południe, to musieliśmy wybrać wariant wschodni - oczywiście drogi tam nie było (stąd liczne przestoje). Czas płynął nieubłaganie. Na szczęście po chwili trafiła się nam ścieżka, ale jakoś szła w dziwnym kierunku. W końcu dopadliśmy tę właściwą i już nie kombinowaliśmy dalej, co widać z poniższego tracka.

PK8 - PK4 (szczyt) 48,5 km, 8:16
    W lesie drogi często się rozwidlały i musieliśmy zachować czujność. Byle wyjść z tego lasu i na szczęście odbyło się bez problemów. Ścinka przez pole na azymut i troszkę czasu przeznaczyliśmy na poszukiwanie punktu - stał w najwyższej górce.

PK4 - PK2 (10m na N od ścieżki) 52,1 km, 8:54
    Punkt drugi - zadziwiająco trudny, bowiem od asfaltu były trzy ścieżki położone dość blisko siebie. Kiedy byłem pewny, że to ta ścieżka- Wojtek mi mówi, że za blisko - pewnie ma rację pomyślałem. Jednak byliśmy ciut za daleko i postanowił cofnąć się na południe - uległem, choć dość niechętnie - na szczęście punkt tam był i mogliśmy już zmierzać do mety. Byliśmy już pewni, że ukończymy rajd z czasem poniżej 10 h.

PK2 - Meta 56,5 km, 9:36
     Upragniona meta, choć nie było ścieżki polnej. Podsunąłem Wojtkowi pomysł o przedzieraniu się przez pole, bowiem za linią elektryczną może być jakaś ścieżka - o tym, że była powiedział nam zwycięzca zawodów, tj. Sz. Szkudlarek (oczywiście na mecie). Jednak po dość nieudanym 5 punkcie uznaliśmy, że nie będziemy ryzykować i przemierzaliśmy wyłącznie drogą asfaltową do mety. 
    Na mecie dowiadujemy się, że zajęliśmy 10 miejsce (faktycznie 11 miejsce), zaś zwycięzcą rajdu nieoczekiwanie stał się Sz. Szkudlarek. Z Wojtkiem nie mogliśmy w to uwierzyć - biegał? (przecież to jest chodziarz, a nie biegacz), może schudł (faktycznie schudł), a może korzystał z GPS-a (wolne żarty!)?  Z międzyczasów wynika, że facet biegał i to naprawdę konkretnie i nie pozostało nam nic innego jak mu pogratulować z 1 miejsca:). 
Statystyki z rajdu "Grassor"
    Ze statystyk wynika, że Grassor był nieco słabszy w moim wykonaniu w odniesieniu do Złota dla Zuchwałych 2014 (z najlepszego dotychczas mojego biegu na TP50). Trzeba podkreślić, że teren zawodów Grassora był niewspółmiernie cięższy niż Złoto. Niemniej jednak ponad 30% trasy zaliczyłem z tempem powyżej 13 min/km - co można było zoptymalizować.

Struktura mojego tempa z Grassora (a raczej W. Wiatr, choć razem z nim biegłem)
Dla porównania moje tempo ze Złota dla Zuchwałych 2014 (najlepszego w mojej karierze wśród TP50)
Dla porównania moje tempo z Róży Wiatrów 2015 (najlepszego w mojej karierze wśród TP25)

    Ostatecznie zająłem 11 miejsce na 34 zawodników (a więc o jedno oczko niżej niż w zeszłym roku). Dwa poważne błędy o koszcie czasowym 60-70 min nie pozwoliło nam zająć miejsca w pierwszej dziesiątce. Niemniej jednak postęp jest, bowiem w końcu ukończyłem tego Grassora (do zaliczenia pozostał mi jeszcze Rajd Konwalii na trasie Medium).Czy w przyszłym roku będę? Pewnie, że tak - trzeba w końcu zajął miejsce lepsze niż 10 :)

1. Prawidłowo zlokalizowane PK na mapie i terenie (waga: 50%) : 9
2. Dystans optymalny w stosunku do zakładanego (waga: 10%) : 10 (o dziwo :))
3. Standard bazy (waga: 15%) : 10
4.  Frekwencja (waga: 5%) : 7
5. Trwałość i jakość druku mapy (waga: 20%): 8
Skala ocen: 0 (brak słów),..,5(przeciętna),...,10 (rewelacja)
Łączna ocena: 9,0/10

Mocne strony:
- atrakcyjny teren zawodów,
- prolog w okolicy nieczynnego lotniska oraz w mieście Chojna (rewelacja!!!)
- standard bazy,
- w końcu dystans był optymalny do zakładanego (faktycznie mierzył 50 km),
- książka, broszury informacyjne dot. woj. zachodnio-pomorskiego (dla każdego),
- przyjazna atmosfera.

Słabe strony:
- punkt 1 - obok ścieżki oraz 11 (miał być na końcu ścieżki) - z mapy tak nie wynikało i ewidentnie zabrakło zbliżenia punktu 5 - bo chyba nie chodzi wyłącznie o liczenie milimetrów na mapie czy też obserwowanie co chwilę zegarka z licznikiem :),
- brak pełnego posiłku dla zawodników z tras dłuższych (wiem, że dla niektórych pozostał jedynie sos do spaghetti w kubku),
- kredki w wielu punktach kontrolnych prologu (zamiast perforatorów) - co stanowiło trudność dla zawodników, którzy mieli zaklejoną taśmą kartę startową.

Podsumowanie:
TP50, 29 punktów kontrolnych (w 17 PK na odcinku specjalnym)
Czas: 9h 36 min
Miejsce: 11/34
faktycznie pokonany dystans: 56,5 km

Oficjalne wyniki:
1. Szymon Szkudlarek 445 pkt, 7h 26 min
1. Arkadiusz Duszak 445 pkt, 7h 26 min
3. Dorota Duszak 445 pkt, 7h 30 min
4. Michał Fiedosiuk 445 pkt, 7h 48 min
5. Łukasz Żmiejko 445 pkt, 7h 54 min
5. Piotr Jakubik 445 pkt, 7h 54 min
...
11. Sebastian Wojciech 445 pkt, 9h 36 min
...
32. Piotr Śmieja 0 pkt
32. Michał Pytlak 0 pkt
32. Michał Pawluk 0 pkt


poniedziałek, 22 czerwca 2015

II Mistrzostwa Poznania w BnO (13-14 VI 2015)



    W czerwcu, podobnie jak w minionym roku, stowarzyszenie Biegaj z Mapą organizuje Mistrzostwa Poznania w BnO. Zawody te, co prawda cieszą się słabszą popularnością niż cykl Poznaj Poznań Nocą (sam się zastanawiam nad przyczyną niższej frekwencji, bowiem atrakcyjność MP w BnO na pewno nie jest niższa niż Poznaj Poznań Nocą).
   W tych zawodach nie mogło mnie zabraknąć. Do tej pory bliżej do bazy I etapu MP jeszcze nie miałem. Bardzo ciepłe sobotnie popołudnie sprawiło, że nie mogłem nie wziąć córkę na "pikę" :) (po zawodach jeszcze ją zabrałem na jezioro Lusowskie, bo w tym dniu naprawdę było gorąco).
   Niestety zabrakło już wolnych miejsc w kat. OPEN, choć na szczęście było jedno wolne miejsce w K12-14 i skorzystaliśmy z tej opcji (choć była nieco trudniejsza niż OPEN. Przypadła nam 1 minuta startu, więc szybko pognaliśmy do startu położonego ok. 800 metrów od mety. Odwróciliśmy mapę i spokojnym krokiem pognaliśmy do punktu 1. 
Wstępne konsultacje z córeczką co do wyboru optymalnego wariantu do punktu 1
    Co prawda nie będę szeroko opowiadał o wrażeniach czy przebojach w trakcie trasy. Niemniej jednak tego typu zawody są bardzo potrzebne w Poznaniu, szczególnie dla najmłodszych. Spokojnie pokonaliśmy całą trasę w niecałe 34 min (pokonując 3,4 km) - oczywiście przez większość trasy była na apka, choć w pobliżu punktów kontrolnych pobiegała co nieco, no i zaliczała punkty kontrolne. Na mecie była już tak spragniona, że za jednym zamachem wypiła cały kubeczek wody (wow :)). 
Burzliwe rozmowy na temat ciekawej trasy w Kampusie Morasko z W.Wiatr (4 miejsce w M40+) oraz M.Hoffmann (17 miejsce w M21-35, choć II etap bezapelacyjnie wygrał :))


Podsumowanie (I etap)
K12-14, 2,8 km, 13 punktów kontrolnych
Czas: 33:43
Miejsce: 6/6
Faktycznie przebyty dystans: 3,4 km

   Drugi etap, znacznie ciekawszy, odbył się w Łysym Młynie (w gminie Suchy Las). Poziom trudności, jak na trasę middle przystało, był znacznie wyższy od poziomu trudności I etapu - co widać zresztą po końcowych wynikach. Trudna i dość wymagająca kondycyjnie (może nie jak w przypadku Dziewiczej Góry) trasa wymagała również pełnej koncentracji - szczególnie w początkowych punktach.
Baza zawodów II etapu w Łysym Młynie
   Tym razem wystartowałem solo w kat. M21-35 (a więc najdłuższej) i zająłem ostatecznie 10 miejsce na 21 zawodników. Byłem troszkę rozczarowany błędami jakie popełniłem w trakcie trasy z powodu bardzo słabego kompasu, który mnie wywalał na boki o ok. 30-50 stopni (szczególnie w punktach 2,4 i 5). Od piątego punktu biegłem po prostu bez kompasu co było dobrym rozwiązaniem - choć momentami bardzo mi go brakowało - szczególnie w punkcie 11 (mulda wśród kilkunastu na środku lasu) czy w punkcie 14 (dół). Niemniej jednak końcowy wynik jest dla mnie dość zadowalający :).
Punkt kontrolny nr 2 na trasie M21-35 
    Ze struktury mojego tempa biegu wynika jednoznacznie, że biegłem nieco wolniej niż w Kamionkach, choć w dalszym ciągu ponad 40% trasy przebiegłem z tempem niższym niż 7 min/km. W dalszym ciągu nie zminimalizowałem przestojów... Może następnym razem mi się uda. 
Struktura mojego tempa biegu w Łysym Młynie
Struktura mojego tempa biegu w Kamionkach (dla porównania)
Statystyki z mojego biegu w II etapie MP
Rozgrzany do czerwoności z powodu baardzo ciepłego dnia i dość trasy II etapu Mistrzostwa Poznania 
W końcu meta :)
Dekoracja najlepszych z I i II etapu Mistrzostwa Poznania w kat. K21-35 (Z. Galla, M.Gorczyca oraz H.Paterek)
Dekoracja najlepszych z I i II etapu Mistrzostwa Poznania w kat. M21-35 (czyli G. Cupryś, M. Druciarek i M.Hoffmann)
Dekoracja najlepszych z I i II etapu Mistrzostwa Poznania w kat. M40+ (czyli J.Gorczyca, P.Wolniewicz i W.Wiatr)
Podsumowanie (II etap)
M21-35, 5,7 km, 16 punktów kontrolnych
Czas: 58:03
Miejsce: 10/21
Faktycznie przebyty dystans: 8,5 km

Oficjalne wyniki II etapu:
1. Mateusz Hoffmann 41:40
2. Gracjan Cupryś 43:33
3. Przemek Pawłowski 46:33
4. Dominik Zalewski 47:03
5. Mikołaj Druciarek 48:15
6. Mariusz Plesiński 51:36
...
10. Sebastian Wojciech 58:03
...
21. Krzysztof Spychała 1:55:10


poniedziałek, 1 czerwca 2015

III Poznańska Bimba (23 V 2015)

    Nadeszła pora, by zająć się napisaniem relacji jedynego w swoim rodzaju rajdu miejskiego - Poznańska Bimba. Dla mnie to był debiut nie tylko w tych zawodach zorganizowanych przez stowarzyszenie rajdkonwalii.pl, lecz również w rajdzie przygodowym. Do tej pory wziąłem udział wyłącznie w biegach/marszach na orientację oraz zawodach rowerowych na orientację.
   W poprzedniej edycji zgłosiłem się na trasę Pestka, choć nie zdołałem stawić się na zawody z uwagi na brak partnera (z różnych przyczyn). W tym roku poszczęściło mi się, bowiem partnera nie miał K. Gruhn.  Okazało się, że P. Degórski miał już dosyć rajdów przygodowych, szczególnie po wyczerpującym rajdzie Krajna. Jestem jednak przekonany, że nieraz weźmie jeszcze udział w wielu rajdach. W końcu nie tak łatwo zrezygnować z dyscyplinami sportu związanymi na orientację (w jakiejkolwiek postaci, byle z mapą).
    Wracając do zawodów - to w zasadzie nie wiedziałem czego oczekiwać - na szczęście K. Gruhn ma w tym zakresie spore już doświadczenie, co bardzo się przydało w końcowej części dość wymagającego rajdu miejskiego. Największym dla mnie problemem stanowił pożyczony rower, który w zasadzie nie jest dostosowany do wyczynowej jazdy - o tym jeszcze napiszę. Innym problem stanowił przepak w SZB (a więc w bazie rajdu) - co wziąć, by nie paść z głodu :). 
      Organizacja rajdu była przednia. Z przyjemnością wspominam ów rajd, bo nie na co dzień biega się po Poznaniu, nie pisząc już o wykonywaniu zadań specjalnych. Trasa Helmut składała się z kilku etapów (pieszego, rowerowego oraz kajakowego) - patrz poniższy schemat.
      Dla wszystkich drużyn pierwszym etapem był bieg (ok. 7 km) do SZ"A", gdzie dla pierwszych dwudziestu zespołów czekał etap kajakowy, zaś dla pozostałych drużyn bieg 2 km oraz 12 km odcinek rowerowy. Pierwsze dwadzieścia zespołów w następnej kolejności miały 16 km bieg po mieście (w rzeczywistości znacznie dłuższy) do SZ"A" i dodatkowy 2 km odcinek do SZ"B" (do bazy rajdu), by dalej napierać rowerem przez 50 km. 
     Przed startem obowiązkowa sesja zdjęciowa wszystkich drużyn uczestniczących w Poznańskiem Bimbie - koniecznie z uśmiechami na twarzy, choć na mecie również były (co świadczyło o tym, że ten rajd spełnił oczekiwania znakomitej większości zawodników).
Prezentacja drużyny Jedność Wilga
    Na odprawie technicznej otrzymaliśmy komplet map dla obu zawodników z drużyny - super i migiem ustalałem z Krzysiem optymalny wariant. Zakładaliśmy, że będziemy w pierwszej dwudziestce co oznaczało, że etap rowerowy zostawiamy na sam koniec. Tak też się stało.
Wybór optymalnego wariantu przed startem
Już od startu woleliśmy klepać metry po utwardzonej
nawierzchni tuż przy brzegu Warty

   Start odbył się tuż pod mostem św. Rocha i czekał nas sprint do PK1, gdzie czekało nas zadanie specjalne - puzzle z fotomapy. Należało nie tylko je złożyć w mapę, lecz również zdobyć pięć punktów kontrolnych umieszczonych w tejże fotomapie. Krzysiek wybrał dwa dalsze punkty, zaś ja trzy bliższe.  Dość szybko uporaliśmy się z tym zadaniem i heja do kolejnego punktu - SZA"A" - łąka nad Wartą, gdzie czekało nas kolejne zadanie - bieg na orientację na mapie - os. Piastowskie.
Mapa z początkowej części rajdu PB - Helmut
    Na mapie os. Piastowskie znajdowało się pięć punktów kontrolnych z 5 fragmentami mapy (obróconych, zamienionych bądź odbitych lustrzanie), co stanowiło dodatkową trudność. Początkowo nie mogłem pozbierać myśli, ale od czego ma się partnera :). Krzysiek ze spokojem nawigował, zaś mi pozostało podbijanie punktów kontrolnych na karcie startowej. Troszkę problemów mieliśmy z punktem B, choć udało się nam znaleźć z uwagi na to, iż znajdował się tam fotograf Rajdu. 
Mapa do zadania specjalnego przy SZA
     Po wykonaniu zadania specjalnego musieliśmy wrócić do SZA, gdzie czekały na nas kajaki. W tym momencie byliśmy na 6-7 miejscu (choć w zasięgu wzroku były tylko cztery kajaki). Na etapie kajakowym do zdobycia był tylko jeden punkt kontrolny, choć wszystkie czołowe drużyny postanowiły biegiem zdobyć ów punkt - było po prostu szybciej. W zeszłym roku również kilka zespołów zdobyło w ten sposób punkt i żaden z nich nie został zdyskwalifikowany. W tym roku również obeszło się bez dyskwalifikacji. Kajakiem przepłynęliśmy ok. 6 km - do SZC, gdzie czekał nas dłuugi bieg po mieście okraszony 11 punktami kontrolnymi.
Najprzyjemniejszy etap w rajdzie przygodowym :) (nawet
nie zwróciłem uwagi na budynek Polibudy)
    Na pierwszy ogień poszedł PK1 - Fort - na górze nad głównym wejściem. W tym miejscu dogoniliśmy zespół "Nezajechane Knury", którzy nie mogli znaleźć tego punktu. Nam dość gładko poszedł ten punkt, choć nie obeszło bez straty kilku minut. Pewne było to, że ów punkt znajdował się na drugiej skarpie, a nie na pierwszej. Po zdobyciu PK1 przyszedł czas na PK2 - murek, zaś dużym ułatwieniem stanowiło rozświetlenie w skali 1:5000. Z relacji innych zawodników wynikało, że niektóre drużyny nie wzięło pod uwagę ten fakt i szukało tego punktu w okolicach schodów Amfiteatru. 
Mapa do etapu pieszego oraz kajakowego 
    Kolejny punkt 3 - Kino Rialto, gdzie do wykonania było zadanie filmowe. Dla nas to zadanie było dość proste, choć moje wątpliwości wzbudził kadr z filmu "Życie jest piękne" - bowiem do wyboru był jeszcze "Chłopiec w pasiastej piżamie" oraz "Więzień nienawiści'. Na szczęście oba filmy widziałem i przeczytałem recenzję "Życie jest piękne" - więc zadanie zostało zaliczone. Wiem jednak, że sporo zespołów miało z tym problemów, bowiem z niektórych wycinków filmu nie wynikał wprost ich tytuł - szczególnie Pulp fiction (4) czy Incepcja (2).
Kard z filmu "Życie jest piekne"
     Po tym zadaniu czekał na bieg do PK9, gdzie czekało nad zadanie specjalne z Mikroorientacji. Dobrą robotę wykonał Krzysiek i nie pozostało nam nic innego, jak bieg do PK10 - siedziby NBR. Czekało na nas zadanie markowe - do odgadnięcia marki sprzętu biegowego - nie było łatwe, ale można było troszkę pogrzebać w sklepie (tj. pooglądać różnego rodzaju produktu wspomnianego sklepu dla biegaczy).
Mapa do ZS Mikroorientacji - Arena
    Wypoczęty zadaniem specjalnym w NBP czekał na bieg do PK11 - Fabryka Formy Green Point. Czekał na nas drążek - wystarczyło raz podciągnąć na drążku z masą własnego ciała. Krzysiek uporał się z tym zadaniem bez problemu. Na szczęście mi również się udało (choć nie bez problemów).
     Kolejny punkt kontrolny (nr 8) i kolejne zadanie specjalne - koszykówka. Niestety nie trafiliśmy ani razu - na cztery próby. Być może dlatego, że podzieliliśmy się rzutami - i zabrakło wyczucia. Niewykonanie tego zadania kosztował nas konieczność zdobycia dodatkowego punktu karnego na mapie Golęcin (w końcówce rajdu).
     Dość zmęczony biegiem - czekało nas przyjemne zadanie w punkcie 7 - związane z lodami. Musieliśmy odgadnąć smaki trzech gałek lodów - udało się nam zaliczyć to zadanie, choć nie bez problemów - największe trudności mieliśmy ze smakiem wafelka Knoppers. Miłym akcentem w tym zadaniu były lody o smaku mięty i agrestu :).
    Z punktu 7 do 4 czekał nas bieg po parku - ależ ulga dla ciała, bowiem dzień był słoneczny i ciepły. W punkcie 4 czekały na nas dwa zadania specjalne, tj. muzyczne i PKP.
 W oczekiwaniu na pierwszy utwór z zadania muzycznego (a był to utwór L. van Beethovena - Dla Elizy)
   Zadanie muzyczne, jak widać na zdjęciach, zaliczone śpiewająco. Bez problemów zgadłem wszystkie utwory, choć nie ukrywam, że 4 z 5 z nich doskonale znałem. Tylko przez pierwsze 7 sekund było nerwowo - ale jak tylko usłyszałem charakterystyczną melodię utworu "Dla Elizy", to wiedziałem, że szybko uporam się z tym zadaniem. 
Jak się słuchało J. Straussa - Nad pięknym modrym Dunajem -
to wiedziałem już, że zadanie zostanie zaliczone
    Znacznie więcej czasu zajęło nad wykonanie zadania związanego z PKP - nalezało odpowiedzieć na pytanie dotyczące końcowej stacji pociągu "Światowid" z Poznania - zważywszy na to ile czasu przeznaczyliśmy na to zadanie, pomyślałem, że lepszym rozwiązaniem byłoby odpuszczenie tego zadania i zaliczenie punktu karnego. Trzeba było uzyskać informację z PKP, który był położony ok. 1 km do Fortu Colomb i jeszcze wrócić... Inni próbowali kontaktować się przez telefon albo wyszukać informacji z tel.kom.
     Po tym zadaniu pobiegliśmy do Balkonu Galerii MM, a następnie przez Deptak do Hostelu Melange z zadaniem krawieckim i scrable. Z zadaniem krawieckim uporałem się bez problemów. Troszkę czasu zajęło nad odgadnięcie wyrazu złożonego z siedmiu liter, tj.
D, U, K, A, N, T, I
Udało się nad rozszyfrować wyraz dopiero po dwóch podpowiedziach od B. Galli. Z punktu 6 pobiegliśmy do punktu SZA (w tym częściowo przeszliśmy na marsz) - ależ męczący był odcinek po łące nad Wartą. Po zdobyciu punktu SZA należało pobiec do punktu 2 (plac przez AZS Politechniki), gdzie czekał na nas zadanie z ergowiosła. Ależ byłem padnięty po tym zadaniu - musiałem się przez chwilę położyć, by dojść do siebie :)
    Na szczęście - etap biegowy do SZB zakończyliśmy, choć w tym punkcie czekało na nas zadanie logiczne z autobusem i pasażerami.
W trakcie główkowania nad zadaniem logicznym -
zresztą niezaliczonym
Zadanie brzmiało następująco:
W Bimbowie Poznańskim małym miasteczku gdzieś w środkowej Polsce jeżdżą bardzo nietypowe autobusy. Są bardzo długie i posiadają tylko jedno siedzenie w każdym rzędzie i tylko jedno wejście z przodu autobusu. Wszyscy Bimbowianie to introwertycy. Wsiadając do autobusu starają się zająć miejsce możliwie najdalej od innego współpasażera (lub kierowcy). Do tego są bardzo leniwi, więc jeśli 2 miejsca są w takiej samej odległości od współpasażera wybiorą to bliżej wejścia. A więc pierwszy Bimbowianin usiądzie na ostatnim miejscu, żeby być jak najdalej od kierowcy, który zajmuje miejsce w pierwszym rzędzie, kolejny usiądzie tak żeby być możliwie jak najdalej od będącej już w autobusie dwójki, itd.
Z zajezdni wyruszył autobus posiadający 30 siedzeń, w którym rzędzie usiądzie Pan Konwal Rajdowy wsiadający do autobusu jako 5 pasażer?

   Niestety nie zdołaliśmy prawidłowo odpowiedzieć na to pytanie - po dwóch próbach. Za pierwszym razem podaliśmy odp., że piąty pasażer usiądzie na 11 siedzeniu (zakładaliśmy, że kierowca ma osobno wydzielone siedzenie). Za drugim razem podaliśmy odpowiedź - 4 siedzenie - znów błędne - nie doczytaliśmy się, że pasażer wybierze bliżej wejścia w przypadku dwóch miejsc w takiej samej odległości. No cóż po 38,5 km biegania oraz 6 km machania wiosłami - inaczej się myśli :)
     Po etapie biegowym - czekał na nas etap rowerowy (50 km) i nie ukrywam, że był dla mnie prawdziwym wyzwaniem kondycyjnym. Mając rower bez amortyzatorów i do tego ważący chyba z 20 kg poważnie obawiałem się wzniesień w okolicach Moraska. Początkowo trasa była dość płaska, choć troszkę było problemów z punktem 3 (pod mostem) - straciliśmy tam ok. 5-7 minut. Przy punkcie SZC dowiedzieliśmy się, że spadliśmy na miejsce 11-12. No cóż - trzeba będzie nieco powalczyć. 

Mapa do etapu rowerowego oraz pieszego (w dolnym prawym rogu)
    Niestety pierwszy kryzys dopadł mnie po wyjeździe z punktu 6 - złapał mnie skurcz uda - na szczęście Krzysiek miał tabletki przeciwbólowe. Czułem jednak, że nie będzie wesoło... Niestety kolejne drużyny mijały nas i w pewnym momencie spadliśmy na 15 miejsce - troszkę mnie to podłamało, że macham nogami  i macham, a nie mogę przyspieszyć. Na szczęście spotkałem się z dużą zrozumiałością ze strony Krzysia i jakoś przetrwałem ciężkie momenty w okolicach Moraska (były cztery punkty do zdobycia na mapie Morasko w skali 1:10000). 
     Odżyłem dopiero wtedy, gdy zjechalismy z Moraska - szybko zdobyty punkt 9, zaś przy punkcie 10 - Golęcin zauważyliśmy, że nie ma jeszcze tragedii. Szybko wykonane zadanie z rzutem karnym (oczywiście grając w piłkę przez 15 lat nie mogłem zapomnieć jak się wykonuje rzut karny nawet po wykonaniu 30 okrążeń wokół piłki). Do zdobycia zostały jeszcze dwa punkty karne na mapie Golęcin i w trakcie powrotu zauważyliśmy, że z punktu 10 wyjeżdża NAPIER...ACZE (6 drużyna), zaś chwilę później - Znajomi i Przyjaciele Królika (którzy jednak nie zdobyli punktu SZC - pewnie przez niedopatrzenie). Zauważyłem również (zresztą Krzysiek również), że sporo drużyn męczyło z zadaniem z walkie talkie.
Na szczęście musieliśmy zdobyć tylko dwa punkty karne (czyli punkt 1 i 2).
   Tak, tak - to zadanie zdecydowało o ostatecznej kolejności w końcowej klasyfikacji. Liczba zestawów walki talkie była ograniczona - Franek powiedział, że czas oczekiwania na walkie talkie zostanie odjęty od końcowego czasu. Połozyłem się więc na trawie i ze spokojem odpoczywałem. Krzysiek jednak czuwał nad tym zadaniem i całe szczęście :) Z tym zadaniem nie mieliśmy żadnych problemów i migiem skoczylismy na rower w celu zdobycia ostatnich dwóch punktów kontrolnych. 
   W przedostatnim punkcie czekało na nas zadanie wspinaczka - na szczęście tylko jedna z nas musiała to zadanie wykonać - oczywiście Krzysiek - jak strzała - wspiął się na górę i bez słów jak szaleni jechaliśmy na rowerze do mety. Ostatecznie zajęliśmy bardzo wysokie 7 miejsce na 34 drużyny. Po tym rajdzie - wiem, że bez wypróbowanego (i szybkiego) rowera nie będę miał czego szukać na rajdach przygodowych.


Podsumowując:
Helmut - AR, 54 punkty kontrolne, bieg - 38,5 km, kajaki - 6,1 km, rower - 55 km
Czas: 10 h 18 min
Miejsce: 7/34 

Oficjalne wyniki:
1. Team 360 (I. Waluga, M. Zdziebło) 7 h 19 min (54 PK)
2. Hades / On Sight (K. Rochowski, M. Muszyński) 8 h 14 min (54 PK)
3. Hades 105N (A. Staniewska, M. Gorzelańczyk) 8 h 15 min (54 PK)
4. Dos Hermanos (P. Masztalski, M. Masztalski) 9 h 4 min (54 PK)
5. Święci ze Swarzędza (P. Kasprzak, P. Górniak) 9 h 19 min (54 PK)
6. NAPIER...ACZE (P. Górczyński, S. Socha) 9 h 47 min (54 PK)
7. Jedność Wilga (K. Gruhn, S. Wojciech) 10 h 18 min (54 PK)
...
34. UMIZOOMI - Hades (N. Nogaj, M. Nogaj) 11 h 22 min (34 PK)