czwartek, 28 grudnia 2017

XVI Nocna Masakra - Drezdenko (16-17 XII 2017)

  Kolejna już XVI edycja Nocnej Masakry odbyła się w Drezdenku, a więc w woj. lubuskim. Bliżej do zawodów organizowanych przez D. Śmieję jeszcze nie miałem, choć w przyszłym roku planuje w woj. wielkopolskim (ciekawe jaki obszar leśny wybierze...).
    Planowałem start w kat. TP100 z uwagi na to, iż tereny leśne ulokowane na południe od Drezdenka są bardzo przebieżne i znacznie łatwiejsze do nawigacji niż w okolicach Sławoborza (zeszłorocznej edycji NM). Niestety zgubiony kompas w trakcie ściągania punktów z Wilgi Orient oraz perspektywa przyjęcia gości w niedzielę w porze poobiedniej sprawiła, że podjąłem decyzję o zmianie kat. na TP50. Dodatkową motywacją była perspektywa awansu z miejsca 25 na miejsce 15 pod warunkiem zdobycia co najmniej 35 punktów. To zadanie nie było specjalnie trudne, bowiem nie wystartował P. Jankowiak (miałem z nim przyjemność przebycia całej trasy w NM w Sławoborzu) oraz M.Jędroszkowiak czy M.Hippner (startowali w TP100). Ale brak kompasu mocno mnie niepokoił - w nocy nawigacja jest znacznie trudniejsza, niebo było zachmurzone i nie było widać Księżyca. Pozostało mi jedynie zakleszczyć się do jakiegoś dobrego zawodnika i dowieźć się jakoś do mety, albo samemu postarać się coś ugrać w tym rajdzie :)
W oczekiwaniu na start (był opóźniony o ponad 1h - standard w NM)
     Niestety po raz kolejny start był opóźniony - tym razem o ponad 1 godzinę. Na forum PMnO napisałem prośbę do Daniela Ś., by w kolejnych edycjach wyznaczył późniejszą godzinę startu. Nie może być tak, że impreza punktowana za 50 punktów i to przez sędziego głównego notorycznie cechuje się opóźnionym startem. Każdy z nas ma swoje plany, zobowiązania... Nie każdy posiada samochód, zaś zaawansowani zawodnicy są w stanie przewidzieć swoje czasy przebycia na rajdzie i godzina różnicy robi ogromną różnicę. Uważam, że impreza organizowana przez sędziego głównego powinna być wzorem dla innych imprez. Rozumiem jednak, że nie ma imprezy idealnej - sam też nie ustrzegłem własnych błędów. Dodatkowym minusem był chaos w oprawie technicznej - o tym już pisał Hubert Puka (organizator Rajdu Dolnego Sanu) - więcej KLIK - który po raz pierwszy zagościł w NM. Ja tego aż tak nie odczułem, ale chaos organizacyjny był nieco widoczny. Aczkolwiek dla mnie i tak ważna jest jakość trasy oraz przyjemność napierania, choć nie lubię opóźnionych startów o ponad 30 minut i to bez informowania zawodników. 
W końcu można zaplanować trasę (w myślach rzecz jasna)...
     Start rozpoczął się o godzinie 17:05, zaś nieco wcześniej otrzymaliśmy mapy w skali 1:50 000 bez przybliżeń oraz osobną kartkę z opisami punktów. Na pierwszy ogień poszedł trudny technicznie PK16, zaś łatwy punkt PK12 zostawiam na sam koniec - jestem zdania, że po około 50 km napierania lepiej zostawić łatwy punkt ulokowany przy ścieżce niż jakieś rozległe obniżenie na środku lasu. Punktów kontrolnych było tylko 15, co zaowocowało dość długimi przelotami. Z drugiej strony - tereny leśne ulokowane na południe od Drezdenka są dość płaskie z bogatą siecią dróg (co w nocy było problemem mając w ręku mapę w skali 1:50000) - aczkolwiek były tereny, gdzie można  było namoczyć sobie nóżki.
    Punkt 16 zdobyty dopiero po 31 minutach, rozległe obniżenie = czesanie lasu. Choć początkowo biegłem za Urbańskim, S. Rożko czy P.Szpakowskim, to atak na punkt był indywidualny. Bez kompasu atakować punkt kontrolny skazany na czesanie = strata czasowa. Piechurzy dochodzą, a ja nadal bez punktu. W pewnym momencie ponad 20 zawodników czesze las i zdołaliśmy odnaleźć ten nieszczęsny punkt. 
Start - PK16 - PK14 - PK7
     Najlepsi już dawno atakują kolejny punkt - a ja dopiero co wyszedłem z lasu, to już taplałem się w wodzie po uda... Pomyślałem - co jeszcze mnie czeka w NM? Na szczęście na łące podmokłej nawigacja była znacznie prostsza - ale niepokoił mnie kanał - na szczęście przed kanałem była ładna ścieżka i na szczęście w okolicach nie było żadnych piechurów. Obrałem tempo ok. 5:10 - 5:20 min/km - byle dogonić jakiegoś dobrego zawodnika. Gdzieś za miejscowością Osów widzę zawodnika - kurczę dość szybko biegnie. Przyspieszam i kogo widzę - K. Gostomczyka - kamień mi z serca spadł. Nie jest jeszcze tak źle - widzę przed sobą czołowego zawodnika, choć w okolicach PK14 znów się zapomniałem. Zapomniałem, że biegam bez kompasu... Straciłem tam chyba 10 minut na znalezienie kolejnego punktu. 
  PK7 na szczęście w otoczeniu K. Gostomczyka oraz P. Szpakowskiego - łatwo zdobyty, tj. po 27 minutach. Wszystko wraca już do normy, ale nie do końca wiedziałem czego po sobie oczekiwać. Napierać samemu (znowu ta bezsensowna myśl!) czy dalej biec ok. 100-150 metrów za K. Gostomczykiem? Na szczęście wybrałem drugie rozwiązanie. Zaowocowało tym, że do PK6 dotarliśmy już po 22 minutach. 
PK6-PK8-PK10-PK17-PK4-PK5
   Niestety K. Gostomczyk wybiera inny wariant z PK6, choć za mną był P.Szpakowski - decydujemy razem pobiec do PK8. Ja bez kompasu, zaś Piotrek z nie do końca sprawną czołówką. Tak z punktu 8 byliśmy wzajemnie od siebie uzależnieni :) Do PK8 w zasadzie bez problemów, choć było trochę czesania lasu w poszukiwaniu rozwalonego drzewa. Było tylko jedno - ale bez punktu. Okazało się, że ustawił na drugim drzewie na północ od wykrotu drzewa... No cóż - tak bywa...
    Do PK10 były problemy z uwagi na brak ścieżki leśnej od drogi asfaltowej. Musieliśmy kombinować, choć byłem uzależniony od nawigacji Piotrka i niby trafiliśmy w ścieżkę, ale na zachód był teren podmokły. Nie do końca wiedzieliśmy jak mamy się poruszać - pewne było to, że musimy biec na północ do ścieżki... Udało się, choć do PK10 musieliśmy dołożyć ok. 1 km. Widzimy J. Parzybuta - myślałem, że startuje na TP100....
    Do PK17 zdarzyła się sytuacja nie do końca dla mnie zrozumiała... Z opisu wynikało, że punkt jest na dnie wąwozu - robiłem wszystko by tam nie iść. Jan P. gładko zdobył i tyle go widziałem. Ja z Piotrkiem po omacku szukamy nieszczęsnego punktu i za każdy razem wracaliśmy do skrzyżowania ścieżki z rowem z wodą. Z końcu wraz z K.Sochacką (startowała w TP100) zdobywamy ten punkt - 18 minut w plecy... - za dużo...
   Do PK4  dotarliśmy w zasadzie bez większych przebojów, aczkolwiek dało się zaoszczędzić 2-3 minuty wynikający z niezbyt optymalnego wariantu przebiegu. Niepotrzebnie od razu na łąkę podmokłą weszliśmy, skoro była możliwość biegu między lasem a łąką podmokłą. Niemniej jednak tragedii nie było i po ośmiu zdobytych punktach kontrolnym mieliśmy za sobą 4h 25 min. Mimo kilku błędów technicznych - nie było źle :).
     Niestety feralny był dla mnie PK5, bowiem kompas Piotrka płatał figle i zamiast ładnie na teren podmokły trafiliśmy na inny teren (tyle, że zalesiony). Cztery lata aktywnie biorę udział w rajdach na orientację i dalej popełniam śmieszne błędy - brak dobrego kompasu w takich sytuacjach był brzemienny w skutkach. Po kilkunastu minutach bezskutecznego poszukiwania zaproponowałem Piotrkowi bieg na północ do asfaltu, by dowiedzieć na czym stoimy. Na szczęście do PK5 nie mieliśmy daleko, choć na szczęście moja propozycja biegu na lewo drogą asfaltową okazała się skuteczna. Strata czasowa - nawet nie wiem ile tam straciliśmy. W "nagrodę" w tym samym punkcie pojawiła się A.Sejbuk. Piotrek przyspieszył, Ania obok niego, zaś ja gdzieś z tyłu. Starałem się nie stracić ich z pola widzenia - biegnąc swoim tempem. Tym bardziej, że odczułem skutki gonitwy z PK16 na PK14. Na szczęście dla mnie - zarówno Piotrek, jak i Ania często się zatrzymywali = sprawdzając swoją pozycję na mapie. Ja w ogóle nie byłem w stanie im pomóc, jak również obrać lepszych wariantów - po prostu nie miałem przy sobie kompasu. Przy PK6 telefon również mi padł :) Na szczęście mapy jeszcze nie zgubiłem :)
  Do PK18 bez problemów - szybko znaleziony, jak również PK11. Czuję, że teraz wszystko wraca do normy - punkty wchodzą dość gładko i jak trzeba. Kontrolowałem jedynie swoją sytuację. Do PK9 sam nie wiem jak biegliśmy - za to dość szybko zdobyty. Trochę czułem się zażenowany tym, że starałem się biegać za Piotrkiem i Anią - ale nie miałem innego wyjścia. Skupiałem się w głównej mierze na tym, by nie zgubić ich z pola widzenia.
PK4 - PK5 - PK18 - PK11 - PK9
    Z PK9 do PK13 czekał mnie długi przelot i gdzieś w połowie zgubiliśmy ścieżkę - próbowaliśmy przedzierać się przez teren podmokły. Po kilku krokach byłem jednak w wodzie po pas - wycof. Na szczęście po kilkunastu metrach była ścieżka i byliśmy we właściwej ścieżce. Punkt 15 był nierozstawiony - co stanowiło zaskoczenie dla mnie, bowiem D. Śmieja raczej rozstawia wszystkie punkty. No cóż - po kilku minutach bezskutecznego poszukiwania punktów - Ania wykonała telefon. Brak punktu zaznaczymy na karcie i napieramy dalej. 
PK9-PK13-PK15
   Do PK12  już starałem się nie szarpać tempa, bowiem mój cel w tym rajdzie był zupełnie inny. Nagle Piotr Sz. wybiera nieco inny wariant do punktu - na szagę - to lubię. Byle wytrzymać do PK12 i na spokojnie dobiec do mety. PK12 zdobyty wspólnie, zaś po kilku minutach straciłem Piotrka z pola widzenia. 
PK15-PK12
   Przebieg z PK12 do mety dość asekuracyjny i bez kombinowania. Do drogi krajowej i do mety - tak jak dojechałem samochodem z domu do bazy. Zjawiam się na mecie po ponad 9 godzinach zajmując 13 miejsce - do rankingu PMnO zdobywam ponad 41 punktów. 
PK12 - Meta

   Reasumując - nie było źle i dobrze, że przez większość trasy napierałem z Piotrkiem Sz.(zajął 12 miejsce). Niestety nie miałem ze sobą kompasu i nie byłem w stanie nawiązać walki z czołówką - no cóż tak już bywa. Trasa była łatwiejsza niż w zeszłym roku - w zasadzie tylko dwa/trzy punkty kontrolne wymagały czesania lasu, zaś większość przelotów nie było nadmiernie trudnych (o ile się miało precyzyjny kompas sprawdzający się w trudnych warunkach pogodowych). 

    To były ostatnie zawody w ramach PMnO 2017 - zajmę 15 miejsce (przy 6 pełnych startach), a więc spadek o 6 oczek w porównaniu z 2016 rokiem (wtedy zaliczyłem 7 startów). Gdybym wziął udział w starcie za 50 punktów, to byłaby bardzo duża szansa na utrzymanie 9 lokaty. Był to dość ciężki dla mnie sezon, bowiem w połowie moich startów startował też M. Jędroszkowiak - aczkolwiek zdobycie ponad 18 punktów (na 21,5 możliwych) w Olędrach ujmy mi nie przynosi :)
    Nowy sezon 2018 rozpocznę - a jakże inaczej - od Śnieżnych Konwalii i znów trzeba będzie wspiąć na wyżyny, by ugrać choć 35 punktów. Z pewnością to nie jest rajd, gdzie jedzie się po punkty - jest po prostu zbyt silnie obsadzony :) Z drugiej strony - mam sporo do udowodnienia sobie, bo w tym rajdzie zawsze zajmuję najsłabsze miejsca wśród zawodów z cyklu PMnO. Może tym razem zdołam zająć miejsce w TOP10 Śnieżnych Konwalii - teren powinien być zacny, zaś baza  jest ulokowana zaledwie kilkanaście kilometrów od mojego miejsca pochodzenia :) 


Podsumowanie:
TP50, 15 punktów kontrolnych
Miejsce: 13/62
Czas: 9:14

Nieoficjalne wyniki:
1. Jarosław Prądzyński 7:41
2. Marek Sobiegraj 8:07
3. Michał Fiedosiuk 8:11
4. Hubert Puka 8:15
4. Jacek Litewka 8:15
6. Jan Parzybut 8:21
...
13. Seba Wojciech 9:14
...
62. Grzegorz Wilczyński 90 punktów, 4:21

środa, 27 grudnia 2017

GP Hadesu - Etap 9 - Bogucin (10 XII 2017)

   Ostatni etap corocznego cyklu Grand Prix Hadesu odbył się w Miłostowie (na terenie leśnym położonym obok cmentarza Miłostowo). Mój apetyt na dobry wynik był bardzo wysoki, bowiem pojawiła się niepowtarzalna szansa na zajęcie miejsca na podium (może i nawet na 1 miejsce w rocznym cyklu Grand Prix Hadesu). 
    Stawka zawodów była zatem bardzo wysoka i w tym etapie wszystko było możliwe mimo występu kadrowicza Polski - B. Pawlaka oraz trenera kadry narodowej - D. Stefańskiego. Moje umiejętnosci techniczne oraz możliwości kondycyjne aktualnie pozwalają na zdobycie 80 punktów, a więc stratę co najwyżej 10 minutową wobec B. Pawlaka - tak więc musiałbym zaliczyć bieg życia (tzn. jeszcze lepszy niż w Czołowie czy Wierzonce) i do tego liczyć na potknięcie D. Konarczaka i P. Golinowskiego. 
  Zamiast biegu życia wyszło rozczarowanie - akurat w tym dniu nie dość, że w trakcie ściągania punktów zgubiłem kompas Silva (daje mi dużą wartość dodaną), to do tego jeszcze na starcie wziąłem mapę dla profesjonalistów (tj. z samymi warstwicami i granicami kultur oraz suchymi rowami). Nie mogło być dobrze, ale cóż każdy start wnosi coś nowego :)
   O ile pierwsze trzy punkty kontrolne zdobyłem w miarę poprawnie, to niestety z kolejnymi dwoma punktami poszło mi po prostu źle i uszło mi powietrze. Problemy z PK5 przelały czarę goryczy i chciałem po prostu skończyć bieg. Pomyślałem jednak, że zdobycie 60 punktów pozwoli na zdobycie 3 miejsca... Z taką mapą i mizernym doświadczeniem w bieganiu na tego typu mapach mogło być dla mnie problemem. Słaby kompas Meteor i niestety zły azymut na PK6 - kolejna strata. Przy PK7 jestem dwunasty i już 7 minut straty do najlepszego.
Start - PK7 
    Ciężki azymut do PK8 i niestety kolejne cenne minuty mi uciekają - nadal nie mogłem się uspokoić psychicznie. Chciałem biegać i to szybko, ale niestety technicznie na tej mapie jestem zbyt słaby, by coś ugrać. A jak osiągałem gorsze międzyczasy od Antkowiaka, to byłem wręcz na siebie wściekły... Cały wysiłek włożony w wcześniejsze etapy Grand Prix poszedł na marne przez jeden bieg. W myślach - mogłeś odpuścić Azymut Orient na rzecz GP w Dziewiczej Górze (spokojnie być ugrał 85 punktów i byłoby po zawodach). 
PK 7 - PK15
    Dopiero po PK12 zdołałem się uspokoić i nieco zwolnić tempo biegu, bo to już przestało się robić śmieszne. Do PK21 już nie było tak źle, choć w polu widzenia byli inni zawodnicy i jakoś zdołałem kontrolować moją pozycję na mapie. Do najlepszego traciłem już 27 minut - przepaść...
PK15 - PK21
   Do PK23 znów źle na azymut przebiegłem, bowiem trafiłem do PK24 - kompasy Meteor nie nadają się do tego typu nawigowania w przeciwieństwie do Silvy. Do mety trzeba już było dobiec i wylądowałem na 12 miejscu na 28 zawodników. Szybkie spojrzenie na wyniki końcowe - D. Konarczak wygrywa cały cykl, zaś P. Zamiara - piąty. Dla mnie już było po wszystkim - z taką mapą nie zdołałem nawiązać rywalizacji z bezpośrednimi rywalami. Z drugiej strony - zajęte 12 miejsce nabrało dla mnie innego znaczenia i uznałem, że jednak tak źle nie było. Ale ten etap mi pokazał jak daleka czeka mnie droga do skutecznego nawigowania po terenie.
PK21 - Meta

   Zawody wygrał B. Pawlak z czasem 43 min i 49 sekund, ja straciłem w stosunku do niego aż 34 minuty ( a na pewno startował na mapie dla pro).Bezpośredni rywale do podium zajęli odpowiednio 3, 4 i 5 miejsce. Zaliczyłem bardzo słaby występ, co zaowocowało spadkiem z 2 na 4 miejsce w ogólnej klasyfikacji GP Hadesu 2017 z ponad 500 punktami (w 2016 roku wystarczyło zdobyć 484 punkty, by wygrać cały cykl GP Hadesu). W tym roku poziom uczestników i zawodów bardzo się podniósł, choć zdołałem wygrać aż dwa etapy wśród mężczyzn (tj. w Czołowie i Wierzenicy) - i z tego bardzo się cieszę, bo to nie taka prosta sprawa pokonać M. Plesińskiego, D. Konarczaka cz M. Jędroszkowiaka :)

Podsumowanie:
Trasa zaawansowana
Dystans: 8,2 km, PK26

Nieoficjalne wyniki:
1. Bartosz Pawlak 43:49
2. Dawid Stefański 46:59
3. Dariusz Konarczak 54:21
4. Paweł Golinowski 56:33
5. Piotr Zamiara 65:51
6. Cezary Gałązkiewicz 67:53
...
12. Seba Wojciech 77:17
...
28. Władysław Faltyński NKL

Ogólna klasyfikacja GP Hadesu 2017
1. Dariusz Konarczak 527,45
2. Paweł Golinowski 516,59
3. Piotr Zamiara 505,49
4. Seba Wojciech 500,75
5. Krzysztof Mol 486,00
6. Jacek Gorczyca 484,71
...
211. Jędrzej Konczalski 8,28

czwartek, 9 listopada 2017

Azymut Orient - Kruszwica (4 XI 2017)

   Rajdu organizowanego przez Orientujemy.pl od 2012 roku (z przerwą w 2013 roku) nie trzeba specjalnie przedstawiać. Do tej pory wziąłem udział w Złocie dla Zuchwałych (w latach 2014-2015) i niestety od tamtej pory jakoś te rajdy umknęły mojej uwadze. W tym roku miałem w planach wzięcie udziału w Złocie dla Zuchwałych, ale po "klęsce" w rajdzie Liczyrzepy postanowiłem nieco odpocząć mentalnie. Obiecałem sobie jednak, że tym razem nie odpuszczę Azymutu Orient mimo dużej konkurencji ze strony Nocnego Marka. 
     W minionym roku - frekwencja nie dopisała (pewnie ze względu na niedzielny termin). Za to w tym wszystko uległo zmianie mimo, że w okolicach Kruszwicy lasów jest jak na lekarstwo. Mimo, że trasa była łatwa nawigacyjnie, to liczne mokradła dały wszystkim zawodnikom we znaki. Stawka w kat. TP50 była zaiste wyborna - o ile pierwsze dwa miejsca "zarezerwowane" były dla Michała J. i Marcina H., to trzecie miejsce było sprawą otwartą. Sobie dawałem małą szansę na miejsce na podium ze względu na to, iż szybkość nie jest moją mocną stroną. Cień szansy wyczułem w momencie przejścia na mapę do BnO, a przede wszystkim przy niestandardowych wariantach po mokradłach. Niemniej jednak w tym rajdzie należało przede wszystkim utrzymać wysokie tempo biegu - szczególnie w pierwszych 20-25 km. 

Start - PK25 00:07, 1,3 km
      Start rozpoczął się o nietypowej dla mnie godzinie, tj. 6 rano - nigdy nie lubiłem biegać w porannych godzinach. Na szczęście dzień wcześniej - dość wcześnie poszedłem spać i byłem dość wypoczęty po tygodniowym trybie pracy. Niemniej jednak zaliczam się do nocnych marków, a nie rannych ptaszków. Doborowa stawka zawodników oraz rześkie jesienne powietrze zrobiło swoje. Nie bez znaczenia miał blisko położony PK25 - Mysia Wieża (oczywiście na szczycie tejże wieży :)) Na dobry początek za górką był jakiś ponad 2-metrowy płot - postawiony dla kosmetyki otoczenia... Oczywiście była to przeszkoda prawie nie do przejścia. Punkt zdobyty po 7 minutach jako 8-10 zawodnik - przez ten nieszczęsny płot....
PK25 - PK3 00:35, 5,3 km
     Do punktu trzeciego miała prowadzić ładna ścieżka obok rowu - oczywiście ścieżki nie było. Pole kukurydziane oczywiście zaorane o tej porze - tylko te nieszczęsne błoto. Przede mną widzę P. Witczaka (jeszcze lidera PP w kat. TP100), zaś za mną biegnie A. Sejbuk. Na razie jeszcze nie wiem, które miejsce zajmuję. Wydaje się, że PK3 był nieco dalej położony niż wynikałoby to z mapy.
PK3 - PK20 00:53, 7,5 km
     Troszkę przekombinowałem z wariantem do PK3 - mogłem przecież wrócić do asfaltu i na spokojnie dobiec do PK20. Kombinowałem jak mogłem - jakbym czuł niedosyt biegania po polach czy mokrej trawie. Kilka minut mogłem zaoszczędzić, ale na szczęście na horyzoncie widzę P. Witczaka, zaś z PK20 wyłoniła się czołówka tego biegu - bez M. Jędroszkowiaka (którego spotkałem przy PK2, bowiem spóźnił się na strat o 20 min). Z tego punktu na czoło wysunął się M. Hippner, potem dwóch szybkich zawodników (choć do tej pory nie widziałem ich w innych rajdach) i K. Gostomczyk. Byłem zatem piąty.
Biegać po takim polu...
Autor zdjęcia: K. Sieracki
PK20 - PK2 01:15, 10,8 km
   Bez historii, sporo biegania po drodze, zaś w końcówce na krechę przez pole. Za mną biegnie P.Witczak, który nieco sprężył się widząc M. Jędroszkowiaka. W tym momencie spadam na 7 miejsce... Słabo, za słabo mi wychodzi to bieganie. Ciężkie nogi miałem i zazdrościłem nieco płynnego biegania Michała J. po błotnistych polach. Co prawda - też biegałem, ale w zbyt słabym tempie, by nawiązać równorzędną walkę 

PK2 - PK26 01:36, 13,9 km
    I nastał mały cud - w tym punkcie stawka uległa zresetowaniu :) Mogłem na spokojnie wyznaczyć moją pozycję :) Faktycznie byłem siódmy, zaś punkt znajdował się w "prywatnym terenie" w Gaju. Jakże byłem zaskoczony, gdy Marcin H. zdobywa punkt po mnie :). Punkt był dość niejednoznaczny, zaś org zapomniał wspomnieć, że punkt znajduje się w Gaju. Na szczęście dla mnie stawka uległa zresetowaniu, tzn. gra rozpoczęła się od nowa. Z mojego śladu wynika, że punkt był dalej niż powinien... Może to błąd mapy, albo śladu...
PK26 - PK5 01:53, 16,5 km
    Typowy bieg na przełaj - zero nawigacji i widzę, że liczy się ośmiu zawodników. Do walki o czołowe pozycje nawiązał B. Lepka, który z PK5 wybrał PK4. 

PK5 - PK12 02:13, 19,4 km
    Kiepski wariant do PK12 - za to niezbyt wyczerpujący kondycyjnie. Mogłem zaoszczędzić ok. 1 km (czyli 7-8 minut). Straciłem z pola widzenia wszystkich zawodników i czułem, że z tego rajdu więcej dobrego już nie będzie. Byłem pogodzony tym, że w tym rajdzie nie zajmę miejsca wyższego niż 7. Za łatwy nawigacyjnie rajd...
PK12 - PK14 02:35, 22,2 km
     Przez bezdroża (a raczej pola) do widocznego z dala lasku. Kompas był niepotrzebny - wystarczyło jedynie możliwie jak najszybciej biegać. Na szczęście z tyłu już nikogo nie było, więc na spokojnie i bez presji mogłem sobie pobiegać i podelektować się rześkim porannym jeszcze powietrzem :)
PK14 - PK4 02:52, 23,7 km
    Idealnie na azymut trafiam do tego punktu - nie mogło być inaczej, skoro skraj lasu był widoczny z PK14 :). Z tego punktu wraca B. Lepka. Mi pozostało możliwie jak najszybciej dobiec do lasu.

PK4 - PK10 03:08, 25,7 km
    Półmetek za mną i zgodnie z przewidywaniami - 3h biegania. Przede mną prosty punkt i w końcu troszkę nawigowania po mapie do BnO.

PK10 - Bno 04:20, 33,3 km
    Morale nieco wzrosły, gdy okazało się, że lasy w Balczewie są całkiem przebieżne :) Widzę aż trzech zawodników, co oznacza, że wracam do gry. Może nie o pozycje 1-3, ale zawsze lepiej zająć miejsce wyższe niż mizerne siódme :). Przy PK16 widzę zawodnika w krótkich spodenkach, zaś przy PK8 - P.Witczaka (myslałem, że jego już nie dogonię). Niepotrzebnie zrobiłem 2 minutową przerwę przy PK17 - ale była mi potrzebna. Miałem dopiero 30 km za sobą i oczywiście jeszcze odczuwałem skutki 8h biegania na Olędrach. Niemniej jednak starałem się skracać tam gdzie trzeba i po 72 minutach wychodzę z mapy do BnO. 
Balczewo - etap BnO
   Słabo biegałem po mapie do BnO - 40% trasy przebiegłem w tempie do 7 do 9 min/km. Nie mogło być inaczej, skoro na nogach miałem już 33 km...
Struktura tempa mojego biegu na mapie do BnO
Bno - PK7 04:30, 34,5 km
    Przyjemny PK7 - na poprawę humoru (szczyt górki), bowiem był blisko położony na głównej mapie od mapy do BnO. 

PK7 - PK23 4:45, 36,2 km
   Coś tam poskróciłem, trochę na krechę. Opis punktu błędny, co zaowocowało stratą 2-3 minut. Na horyzoncie widzę jednego zawodnika, może z kat. TP20. Nie mam pojęcia - nie biegał jednak wprost do PK9.

PK23 - PK9 5:17, 39,7 km
    Typowy bieg na przełaj, czyli nie było szansy na wykazanie się nawigacyjnie. Na horyzoncie nikogo nie widzę i rzecz jasna biegłem tak, jakbym był już pogodzony siódmą lokatą. 

PK9 - PK13 5:35, 41,8 km
    Nareszcie jakieś mokradła, ale znów za łatwo nawigacyjnie. Widzę kilku zawodników, choć ciężko mi stwierdzić z jakiej trasy - zapewnie z TP20.
PK13 - PK11 6:04, 44,1 km
    Tutaj poszedłem na całość - albo teraz, albo nigdy. Przedzieram się przez mokradła po uda i pas. Gdy przy PK11 widzę P.Witczaka oraz B. Lepkę - morale od razu mi wzrosły. Została walka o 6 miejsce (okazało się, że była to walka o miejsce 4). miałem tylko jedną szansę - przebieg z PK11 do PK6...

PK11 - PK6 6:30, 46,7 km
    Był to bardzo ciężki kondycyjnie wariant, ale zdołałem wyprzedzić P.Witczaka. Niestety B. Lepka był dla mnie zbyt szybki, choć aż do PK1 był na horyzoncie. W pewnym momencie miał przewagę ledwie 200 metrów... Nie miałem już sił na nawiązanie walki z nim...
Mokradła ...? - lubię to :)Autor zdjęcia: K. Sieracki
PK6 - PK1 6:59, 50,2 km
    Nie mam pojęcia dlaczego nie od razu znalazłem ten punkt. Samotne drzewo.... Ale gdzie ten rów... Po 200 metrach musiałem zawrócić i wrócić do drzewa z punktem kontrolnym. B. Lepka na dobre mi uciekł, zaś ku mojej rozpaczy widzę P. Witczaka. 

PK1 - Meta 7:15, 52,3 km
    Nie mogłem sobie pozwolić na to, by z Przemkiem przegrać, Nogi mi aż piekły z bólu - nie cierpię biegać po asfalcie. Na szczęście Przemek nie nawiazał ze mną walki. Ucieszyłem się, że jednak zdołałem utrzymać 7 lokatę, choć była szansa na szóste miejsce.
Najlepsza trójka w kat. TP50
    Kilka chwil po moim przybyciu na metę dowiaduję się, że jestem piąty - miłe zaskoczenie. Okazało się, że dwóch mocnych na początku zawodników nie zdołało mnie wyprzedzić - dziwne, że na trasie ich nie zobaczyłem mimo oczywistych wariantów. Pytając się Marcina H o czas - byłem zaskoczony, iż ukończył rajd dopiero po 6h 37 min - a więc szybciej o 38 minut. W myślach miałem jedno pytanie - jaki czas wystarczył do zajęcia 3 miejsca - okazało się, że trzeba było szybciej pobiec o 30 min. Odczułem lekki niedosyt - ale realnie myśląc - maksymalnie zaoszczędziłbym może 15 minut... Niemniej jednak nie mogę być rozczarowany piąta lokatą. Gdyby nie wystartował M. Jędroszkowiak - to plułbym w brodzę nie nawiązując walki z B. Lepką :)
Statystyki z mojego biegu

Struktura tempa mojego biegu

   Podsumowując - zawody wygrali faworyci, czyli M. Jędroszkowiak, zaś za nim - M.Hippner. Walka o 3 miejsce było sprawą otwartą i zdecydowanie wygrał K. Gostomczyk. Mi przypadła piąta lokata mimo mizernie słabego tempa biegu (aż 20% trasy z tempem poniżej 11 min/km...). Nie czułem się dość mocny w tym rajdzie, ale cieszę się z piątej lokaty :) 
   Trasa dość łatwa nawigacyjnie, choć były momenty, gdzie można było wykazać się kunsztem nawigacyjnym (mapa do BnO) oraz odwagą (przebieg z PK13 do PK11). Szybkościowo zdecydowanie odbiegałem od siedmiu zawodników z TP50. Było kilka punktów godnych uwagi - np. Mysia Wieża czy labirynt w Gaju. Cieszę się, że w końcu udało mi się zagościć w Azymut Orient  - do tej pory nie byłem ze względu na Nocnego Marka.

Podsumowując:
TP50, 26 punktów kontrolnych
Czas: 7:15
Miejsce: 5/31

Wyniki:
1. Michał Jędroszkowiak 5:51
2. Marcin Hippner 6:37
3. Karol Gostomczyk 6:45
4. Bartosz Lepka 7:06
5. Seba Wojciech 7:15
6. Przemysław Witczak 7:17
...
30. Sebastian Rek 11:00 (11 PK)
30. Monika Popławska  11:00 (11 PK)

poniedziałek, 30 października 2017

II Olędry - Jastrzębsko-Stare (28 X 2017)


   Kameralna impreza na orientację "Olędry" - nie znaczy gorsza od imprezy masowej Harpagan. Nigdy nie byłem na Harpaganie i raczej nie będę ze względu na masowy charakter imprezy. Organizator rajdu Olędry zaoferował zawodnikom, to co w wielu rajdach jest raczej lekceważone bądź co najwyżej robione niezbyt dużym wysiłkiem. Może organizacyjnie odbiega od wielu innych rajdów, ale dla mnie najważniejsza jest trasa zawodów oraz jakość mapy. Tutaj trzeba naprawdę pochwalić Pawła J. za kawał świetnej roboty w opracowaniu mapy, która znacząco ułatwiała nawigację oraz bieganie na "krechę". 
   Była to druga impreza długodystansowa, tzn. licząca 50 km i tym razem miała formę rogainingu 8h (zgodnie z regulaminem PMnO). Do tej pory nie miałem przyjemności wzięcia udziału w rogainingu (O co chodzi w rogainingu?), ale w końcu musiał nastać ten pierwszy raz :) W rogainingu największą trudność sprawia właściwe zaplanowanie trasy - w taki sposób, by w ciągu 8 godzin (bo taki był limit czasowy) zebrać możliwie jak najwięcej punktów i wrócić do mety. Kara za spóźnienie była "drastyczna" - 1 punkt wagowy za 1 minutę spóźnienia. Co więcej - w niektórych punktach były punkty stowarzyszone, których waga wynosiła -3. Myślałem, że samo podbicie punktu stowarzyszonego znaczyło jedynie odjęcie trzech punktów od wagi dla właściwego punktu kontrolnego (dość nieprecyzyjny był ten zapis w komunikacie, albo czegoś nie zrozumiałem). Niemniej jednak zabawa była przednia, bo już po około 2-3 kilometrach napierania musiałem nieco zmodyfikować początkowo obrany wariant ze względu na świetną przebieżność terenu leśnego :)
Najtrudniejszy etap rajdu - zaplanowanie optymalnej trasy
   Ze względu na brak spodni (zostały doszczętnie sponiewierane na Sudeckiej Wyrypie :)) - tereny bagienne zostawiam na sam koniec - o ile starczy mi czasu. Na początek wybieram spokojne wybieganie po sektorach leśny (wzdłuż, jak i wszerz). Nie dało się tam po prostu zgubić z uwagi na to, iż w wielu miejscach Paweł nakreślił na mapie przebieżność lasów, jak i tereny półotwarte. Trochę żałuję, że nie skusiłem się na punkt 7C (najdalej na zachód), ale wtedy nie sądziłem, że przyjemnie będzie biegało się po lesie ulokowanym na zachód od Nowego Tomyśla. Najbardziej wartościowe punkty były ulokowane na północ od autostrady Wolności i opłacało się zdobyć wszystkie punkty - tym bardziej, że najmniej wartościowe punkty miały wagę równą 6. Z kolei najmniej wartościowe punkty kontrolne były ulokowane najbliżej startu (waga: 2 lub 3 punkty). Niewygodne tereny bagienne na wschód od Bobrówki (przy dolnej części mapy) - czyli tam, gdzie można stracić najwięcej czasu -zostawiam na sam koniec - o ile wystarczy mi czasu, gdyż są warte 4 punkty wagowe i były dość blisko siebie i mety, a więc ich zdobycie było bardziej opłacalne niż punkty 4K czy 4G - dość odległe, ale za to w przebieżnym lesie. Kalkulacji czy planowania na trasie było więc co niemiara...
Mapa rajdu Olędry
    Na rogainingu 8h zjawiło się tylko 15 śmiałków, ale za to aż 7 zawodników z zeszłorocznego TOP25... Tak więc, aż połowa zawodników - to czołówka z zeszłorocznego rankingu PMnO. Faworytem tego biegu był oczywiście mistrz Polski - M.Jędroszkowiak i z nim nie miałem żadnych szans (kontuzji nikomu nie można życzyć :)). Drugie miejsce było w moim zasięgu - trzeba było jedynie zdobyć więcej punktów od Pawła W., Jana P. czy małżeństwa Duszaków. Było też o co walczyć w pucharze Chyże BnO... Na słabiej punktowanym rogainingu 3h zdecydowanym faworytem był M. Gaczyński - tym bardziej, że na starcie nie zjawił się M. Skawiński. Jemu mogli zagrozić jedynie K.Kirakosow i P.Błażejewski. Tak więc szans za dużych nie miałem, bowiem zajmując 2 miejsce na 8h rogainingu i przy zwycięstwie M.Gaczyńskiego zajmuję 2 miejsce w Pucharze - a więc zdołałbym obronić zeszłorocznego pucharu Chyże BnO. Niemniej jednak - dopóki piłka w grze, to wszystko jest możliwe...
Gadu gadu tuż przed startem
   Na rozgrzewkę zdobywam łatwe punkty o niskiej wadze, tj. 2A i 2B, zaś później kolejne dwa punkty o wadze 4J i 3E ulokowane nieopodal głównej drogi leśnej. Bardzo ładne tempo obrałem i przy wyczuciu mapy - postanowiłem zdobyć punkt przy dolnym lewym rogu mapy, tj. 8B. Wydaje mi się, że z punktu 2B - lepszym i łatwiejszym wariantem było zdobycie punktu 3A oraz 4G, by następnie wrócić do 4J.... - kosztem trudniejszym punktów, które zostawiłem na koniec. 
    Po zdobyciu wartościowego punktu 8B nie pozostało mi nic innego, jak pobiec na północ w celu zdobycia punktu 6A. Punkt 7G omijam ze względu na zbyt dużą odległość od punktów 6A, 6B i 7A. Początkowo z punktu 7A chciałem pobiec do autostrady - ale znów odległość była zbyt duża. Tym bardziej, że niedaleko od tego punktu były położone trzy punkty, co prawda dwie z nich miały wagę 5, zaś jedna - wagę 4. Ale 14 punktów to nie zero :) Niestety podbijam stowarzysza punktu 5F, choć skrupulatnie obserwowałem konary drzew oraz lasku na wschód od tegoż punktu. Nie dość, że nie zdobyłem 5 punktów, to jeszcze na deser straciłem 3 punkty. Po zdobyciu punktów 4H i 5G - czas ruszyć dalej na północ. Po zdobyciu punktu 5G miałem za sobą : 13,5 km oraz 95 minut biegania (punktów zdobyłem w sumie: 49 zamiast 57 przez nieszczęsnego stowarzysza).
    Po zdobyciu punktu 5G postanowiłem nieco zweryfikować wstępne obrysowany plan trasy. Kuszące były dwa punkty kontrolne 5D i 5E, by następnie wrócić do 8H. Przy przejściu dla zwierząt widzę M. Gaczyńskiego - oj ciężką końcówkę będzie miał, ale z drugiej strony - sporo wartościowych punktów kontrolnych zdobył... Ja myślami byłem przy najbardziej wartościowych punktach kontrolnych. Mimo stowarzyszy - punkt 8H zdobyty prawidłowo. Niestety po zdobyciu 8H - schowany w plecaku telefon odmówił posłuszeństwa na ok. 90 minut - zauważyłem dopiero, gdy zrobiłem sobie krótką przerwę w punkcie 9C (pomnik).
   Punkty 9E, 9F, 8G oraz 7F były planowane. Bardzo kusił punkt 9D i do tego prosty, bo paśnik. Zdobywając ten punkt - po drodze złowiłbym punkty 7B oraz 8F i powrót do 9C. Tym bardziej, że warianty przebiegów nie były specjalnie trudne - wystarczy jedynie sprawnie biegać :) Przy punkcie 7F widzę M. Jędroszkowiaka - wzajemnie się pozdrawiamy, choć wiedziałem, że ma nade mną sporą przewagę i zapewne zdoła zdobyć wszystkie punkty kontrolne. Ale jak pisałem wcześniej - dopóki piłka w grze... 
   Do punktu 8E postanowiłem troszkę pobiegać po lesie - stąd nietypowy wariant. Kolejne pięc punktów położone blisko siebie i o dużej wadze, tj. 7C, 8D, 8C oraz 9B w tym dwa stowarzysze. Nie dałem się nabrać, choć troszkę problemów miałem z 9B. Przy punkcie 7C czy 7E miewałem momenty dekoncentracji, co kosztowało 2-3 minuty, które zawsze się przydają w rogainingu. Niemniej jednak w dalszym ciągu punkty kontrolne miały wysoką wagę... (tj. od 6 do 9 punktów). Przy punkcie 8C widzę J. Król oraz T. Polus, zaś przy 6F - małżeństwo Duszaków, którzy obrali wręcz spacerowe tempo (ku mojemu zaskoczeniu). Przy punkcie 6E widzę M. Piaseckiego, którzy podjął decyzję zdobycia odległego punktu 9A, gdy bardzo blisko był punkt 6A... Przy przejściu dla zwierząt miałem za sobą 44 km i 5h 13 minut napierania na orientację - a więc 45 min planowanej nadwyżki. 
    Z poniższej mapy widać, że punkt 9A zdobyty z punktu 6E jest mało opłacalny mimo wysokiej wagi. Według mnie - lepszym wariantem było zdobycie dwóch punktów o wadze 6, tj. 6D i 6C. Ze względu na dużą nadwyżkę czasową (w tym momencie żałowałem, że nie zdobyłem punktu 7G). Nie pozostało mi nic innego jak zdobyć wartościowe na tym etapie punkty 5B i 5C. Przy 5B zauważam J. Parzybuta i czułem, że go tym razem wezmę - czuję też, że jest dobrze. Po zdobyciu punkt 3G zostało mi ponad 90 minut (miałem na nogach około 51 km). 
   90 minut - to dużo czasu, bo spokojne 10 km napierania na orientację. Z uwagi na to, iż byłem po prawej stronie rzeki Bobrówka nie pozostało mi nic innego jak zdobyć punkty 3D i 4E (przy punkcie 4E był stowarzysz - nawet nie pamiętam tego punktu :)). Postanawiam odpuścić punkt 4D ze względu na odległość i dość trudny azymut. Niepotrzebnie straciłem czas na łażenie po mokradłach, gdyż do przejścia przez rzeczkę prowadziła ładna ścieżka - niepotrzebnie tam kombinowałem, zaś zaoszczędzony czas mógłbym przeznaczyć na zdobycie punktu 2C. Odpuszczenie punktu 4D spowodowało, że koniecznym stało się zdobycie "suchego" punktu 4F, a później 3B - w obu miejscach był stowarzysze :) Po zdobyciu tegoż punktu została mi 1h i miałem na nogach ok. 55 km.
   W tym momencie założyłem zdobycie 5 punktów kontrolnych i przebieg do mety. Możliwości było niewiele - punkty ulokowane na zachód od punktu 3B nie wchodziły w grę. Zostały mi punkty 2D, 3C, 4B, 4A oraz 2E - czas: 55 min. Punkt 2D zdobyłem szybciej niż myślałem mimo, iż był tam stowarzysz. Punkt 3C również zdobyty gładko. Kilka minut rezerwy czasowej zawsze się przydaje... Przede mną "czasochłonne" punkty 4B i 4A. Po zdobyciu punktu 4B miałem nieco ponad 30 minut. Niepokoił mnie punkt 4A - jakże wartościowy w końcowej części trasy... Niestety nie zauważyłem przejścia i biegłem cały czas na południe - ambona w zasięgu wzroku, zaś na za nią - same rozlewiska... Próba nr 1 - przejść przez rozlewisko na południe i bokiem na sucho dotrzeć do punktu. Kilka kroków i woda po pas... Wycof, zaś czasu do końca niewiele - 26 minut... Druga próba - przejść przez rozlewisko na wschód od ambony - początkowo znów woda po pas, ale po chwili zrobiło się płycej - krytyczny moment za mną :) Teraz już szybko po błocie dobiec do punktu 4A. Widzę Pawła W. i pytam się o czas do końca - pozostało 21 minut... i znów niepokojący punkt - dół. Mam tylko dwie próby... Pierwsza nieudana - Paweł W. wraca do mety. Dałem sobie jeszcze jedną szansę, bowiem org zaznaczył na mapie teren otwarty i granicę kultur - odnalazłem dolek - sprawdzam czas do końca - 8 minut. Odpalam ogień i po 5 minutach melduję się na mecie. 
   Nie udało mi się zdobyć 7 punktów kontrolnych (o łącznej wadze 35 punktów). Czułem, że będzie dobrze - podium było raczej pewne. Po posiłku regeneracyjnym oraz cieście - był czas na ogłoszenie wyników - najpierw trasa rowerowa 8h, a potem piesza. Byłem nieco zaskoczony stratą 12 punktów do Pawła W. oraz zbyt niską ogólną sumą punktów wagowych. Po złożeniu reklamacji - zdobyłem 265 punktów (nieoficjalnie) na 309 możliwych i drugie miejsce. W końcu po 10 miesiącach posuchy stanąłem na podium w zawodach zaliczanych do PMnO. Z drugiej jednak strony - startowałem w dość mocno obsadzonych zawodach, gdzie o zajęcie miejsca na podium było trudnym zadaniem (no może poza Grassorem - na własne życzenie :)).
Paweł Wolniewicz- 3 miejsce

Ja na drugim miejscu (na zdjęciu - troszkę niezadowolony z powodu zbyt niskiej liczby uznanych punktów)

Zwycięzca II edycji Olędry - Rogaining 8h
    Zawody wygrał M. Jędroszkowiak, który zdobył wszystkie punkty kontrolne (i to tego bez stowarzyszy). Ja byłem drugi ze stratą 44 punktów, zaś trzeci Paweł W. (stratą 62 punktów do Michała). 
    Reasumując- trasa zacna i bardzo ciekawa. Kawał dobrej roboty w odniesieniu do mapy oraz trasy - wyciągnął wszystko co się dało z tego terenu. Nie nudziłem się ani trochę na trasie mimo, iż jedynie w kilku momentach widywałem konkurencję. W niektórych punktach były punkty z wodą, izotonikiem czy sokiem pomidorowym. Na takich imprezach warto uczestniczyć, chociażby dla samej trasy, która swoją nietuzinkowością - według mojej oceny - przebija wręcz wiele innych tras z rajdów na orientację w którym miałem przyjemność. 


Podsumowując:
Rogaining 8h, 56 punktów kontrolnych (o wadze od 2 do 9 punktów)
Liczba zdobytych punktów: 265 na 309 możliwych punktów
Czas: 7:57
Miejsce: 2/15

Wyniki:
1. Michał Jędroszkowiak 309 punktów
2. Seba Wojciech 265 punktów
3. Paweł Wolniewicz 247 punktów
4. Jan Parzybut 230 punktów
5. Piotr Murawski 227 punktów
6. Tomasz Kaźmierczak 227 punktów
...
13. Jerzy Sokulski 67 punktów

poniedziałek, 2 października 2017

GP Hadesu - Etap 7 - Wierzenica (1 X 2017)


   Na Śnieżnych Konwaliach - Jarek K. z pewnością siebie powiedział mi, że to będzie twój sezon. Niestety nie jest to wprawdzie mój sezon w PMnO, choć nie mniejszym sukcesem dla mnie stanowiło przyciągnięcie małżonki do napierania na orientację. Nie sądziłem jednak, że bardzo namieszam w Grand Prix Hadesu, które są dla mnie niemniej ważnymi zawodami niż rajdy na orientację klasyfikowane do PMnO.
     Wspomniane zawody - jak zwykle - wzorcowo organizowane przez KS Hades odbyły się w Wierzenicy na mapie opracowanej przez Jacka Gorczycę (swoją drogą - widać, że sporo wysiłku  w to włożył). Rzecz jasna w budowie tras aż gołym okiem można było zauważyć rękę Remika N. :) Napewno PK10 był jego autorstwa, bo tam się czaił z aparatem. 
  Ze względu na sporą szansę awansu do pierwszej trójki (no dobra - nieskromnie napiszę już, że na pierwsze miejsce) na tych zawodach nie mogło mnie nie być. Stawka może była nieco słabsza niż ostatnio, ale pokonanie Pawła J., Marysię G. czy Krzysztofa M. oraz Krzysia G. zawsze należy rozpatrywać w kategorii sporego sukcesu. Ku mojemu niezadowoleniu - wicelider ogólnej klasyfikacji nie wystartował (o tym dowiedziałem się dopiero na mecie). Niemniej jednak głównym moim celem było możliwie jak najszybciej zaliczyć całą trasę bez większych wpadek - wtedy na pewno zajmę miejsce w TOP10. 
     Wystartowałem w 40 minucie i na dzień dobry bardzo dziwne położenie PK1. Wielu zawodników wracało na metę, by następnie dobiec do PK1. Po moim starcie nie zdziwiłem się dlaczego tak zrobili. Sztuką było trafić kilkanaście metrów za startem na właściwą ścieżkę. W dalszej części relacji będę nawiązywał do przebiegu Marysi G. (która wygrała zawody) i cieszę się, że mogę do jej przebiegu się porównywać :).
Start - PK4
    PK1 i PK2 zdobyłem nieco wolniej niż Marysia G. Niemniej jednak bardzo szybki wariant z PK2-PK3 spowodował, że przy PK4 byłem na prowadzeniu. Do PK5 postanowiłem pobiec łąką oraz z przejściem przez rzeczkę - był to bardzo dobry wariant, bowiem zyskałem 1,5 min. wobec Marysi G., która postanowiła przebiec cały wariant suchą stopą. PK6 bez historii - typowy na utrzymanie szybkiego tempa, choć rzecz jasna jestem znacznie wolniejszy od wielu zawodników. 
PK4 - PK6
    Dość odważny wariant przebiegu do PK7, choć według mnie właściwy spowodował, że Marysia G. zmniejszyła stratę do 1 min. z powodu szybszego tempa :). Do PK8 niestety przebiegam przez teren zakazany :( Nie zyskałem na tym jednak, ale zakaz to jednak zakaz i uderzam się w pierś za podjęcie takiej decyzji. Niestety przy PK8 trafiłem na niewłaściwe obniżenie i Marysia G. wyszła na prowadzenie. Niemniej jednak cieszę się, że po tak długich przelotach nie tracę zbytnio do najlepszych - co dla mnie zawsze jest mobilizujące. 
PK6 - PK8
   Do PK9 za bardzo odbiłem się na zachód i niestety dołożyłem ok. 100 metrów. Niemniej jednak nie zgubiłem się i do PK9 miałem z górki, co spowodowało zmniejszenie straty do Marysi G. z 1 min. do ok. 30 sekund. Niemniej jednak wariant przebiegu z PK8 do PK9 - do poprawy. Trzeba będzie nieco potrenować przebiegu na azymut w pośrednich kierunkach. Za przebieg do PK10 oboje powinniśmy być zdyskwalifikowani za wejście na teren zaznaczony kolorem oliwkowym. Ze zdjęć opublikowanych przez Remika N. wynika, że wielu innych zawodników również wkroczyło na ten teren. Czy tam był teren prywatny? Wydawało mi się, że linia brzegowa jezior, głównych rzek nie może być własnością prywatną... Tym bardziej, że ogrodzenie terenu prywatnego było nieco dalej. 
   Ku mojemu zdziwieniu pięknie przebiegłem do PK11 zyskując ok. 10 sekund do Marysi G. Jeszcze szybszy był mój przebieg do PK12 - powiększyłem przewagę o 1 min. Bardzo mi pomogły warstwice między PK11 a PK12 oraz słupek graniczny na skrzyżowaniu dróg - pozwoliło mi zachować szybkie dla mnie tempo, no i czapka z daszkiem na "odganianie suchych gałęzi" również zrobiło swoje :)
PK8 - PK14
    Przy PK13 nie dałem się już po raz drugi się nabrać :) I w tym momencie na dobre nie rozstawałem się z Arturem B. (sam się zastanawiałem, którą minutę miał) mimo odmiennych wariantów przebiegów. Przy PK14 (bardzo trudny) nadepnąłem plastikową butelkę przy dołku z punktem kontrolnym i nagle po kilkunastu sekundach przebiega aż pięciu zawodników :) Niesamowite uczucie, że cholera na tę nieszczęsną butelkę musiałem nadepnąć.... Ale ja przecież walczę o jak najlepszy czas, bo tylko to daje dużo punktów do rankingu. Przy PK14 zwiększam przewagę wobec Marysi G. o kolejne 10 sekund. Warto wybierać ryzykowne warianty, lecz trzeba jednak trafiać na punkty :) Tym bardziej, że lasy w Puszczy Zielonka pozwalają w dużej mierze na bieganie na azymut.

Tu jestem :) Orienteering to rzeczywiście mój żywioł - tyle radości mi sprawa...
    Bardzo zadowolony mogę być z przebiegu do PK15 - zwiększając przewagę o kolejne 30 sekund wobec Marysi G. Choć poprawiłbym nieco początkowy przebieg z PK14... Do PK16 niemal w tym samym tempie zdobyliśmy ów punkt. Pierwszy błąd pojawił się w trakcie przebiegu do PK17 przez moje niezdecydowanie co do optymalnego wariantu. Gdzieś z oddali był Artur B. - mimo, iż nie mogłem uciec od niego, to jego obecność mimo wszystko dawała mi nadzieję, że nie odleciałem w kosmos, co w końcowej części trasy nierzadko mi się to zdarza... Z powodu zmęczenia....
     Przebieg z PK16 do PK17 był dość prosty na azymut - szkoda, że nie zaryzykowałem... Marysia G. zmniejszyła stratę do mnie do 1min i 20 sekund.  PK18 prosty nawigacyjnie i zdołałem utrzymać przewagę....
PK14 - PK18
     Przewaga ta niestety została zniwelowana w kolejnych dwóch punktach. Byłem już zbyt zmęczony i zdekoncentrowany.... w PK19 zmylił mnie mały wykrot i zbyt odsunięte na zachód obniżenie i zamiast na północ - pobiegłem kawałek na południe... Że taki błąd musiałem zrobić.... Artur mnie dogania przy PK20 i również nie mogłem do odnaleźć... O ile przy PK19 byłem niemal na równi z Marysią G., to przy PK20 dodatkowo straciłem ponad 1 minutę... Jak ten czas szybko płynie... wraz z Arturem nie mogliśmy znaleźć... Do PK21 źle na azymut pobiegłem i dołożyłem ok. 100 metrów i do mety ściganie z Arturem - przegrałem o sekundę. 
PK18 - Meta
   Zawody bardzo nietypowe, bo wielu zawodników powinno być zdyskwalifikowanych za przebieg do PK10. Nikt jednak nie składał protestów. Swoją drogą - wybór wariantów przez zakazane tereny czy wejścia na teren prywatny nie dawał żadnych korzyści (wręcz utrudniał). Niemniej jednak muszę na przyszłość uważać na tego rodzaju niespodzianki. O ile w rajdach na orientację - takie zagrania uchodzą na sucho, to jednak w zawodach rangi mistrzowskiej BnO - takie sytuacje nie ujdą. 
    Wynik na pewno dla mnie jest małym zaskoczeniem. Tego rodzaju zawody jestem w stanie przebiec w okolicy 60 minut, co zapewnia wysokie miejsce w tego typu zawodach. Pokonanie Marysi G. nie jest zadaniem łatwym (zresztą jeszcze większym dla mnie wyzwaniem stanowi pokonanie Pawła J.), lecz jak to w takich sytuacjach bywa - niemożliwe nie istnieje :) W 2015 roku sukcesem dla mnie było zajęcie miejsca w TOP30 w cyklu GP Hadesu, teraz poprzeczkę stawiam wyżej - TOP10. Nie ukrywam, że troszkę za wcześnie w tym roku aż dwukrotnie stawiłem się na "podium" trasy zaawansowanej. Ale cóż - treningi czynią mistrza i za miesiąc kolejna szansa na spełnienie moich oczekiwań na ulubionym terenie i zawsze budzący respekt -  "Dziewicza Góra"

Podsumowanie E7:
Trasa zaawansowana, 7,5 km (w linii prostej)
21 punktów kontrolnych
Czas: 64:09
Miejsce: 2/45

Wyniki nieoficjalne:
1. Marysia Gorczyca 62:14
2. Seba Wojciech 64:09
3. Paweł Zieliński 65:55
4. Krzysztof Mol 67:21
5. Paweł Jankowiak 69:16
6. Czarek Wichniewicz 70:04
...
45. Zbigniew Bednarczyk NKL