wtorek, 29 stycznia 2019

Śnieżne Konwalie - Trzebiechów (26 I 2019)


  Krótko pisząc - pokazałem w końcu na co mnie stać na ŚK -cytując moje słowa z relacji z etapu 1 GP Hadesu, tj. "...i czas teraz pomyśleć o taktyce na Śnieżne Konwalie - oczywiście nie na pokonanie P. Jankowiaka czy M.Plesińskiego (50 km to już zupełnie inny wymiar biegania, ale na jakieś konkretne miejsce i konkretny czas. Czas najwyższy coś pokazać na Śnieżnych Konwaliach a nie zajmować jakież miejsca poza TOP20."  Czwarte miejsce na ŚK zawsze należy uznać w kategorii sukcesu - najlepsze było to, że tak niewiele zabrakło do miejsca na podium. Do tej pory to jedyne zawody indywidualne w ramach Pucharu Konwalii - w którym nie zająłem miejsca na podium. Byłem już na podium w Rajdzie Konwalii (Medium) i nawet dwa razy na Nocnym Marku. Na Śnieżnych Konwaliach zajmowałem do tej pory odległe miejsca - zaś miarka się przebrała w 2018 roku. 
    W tym roku musiało być inaczej, choć w tym roku większą uwagę skupię się na BnO niż na maratonach na orientację. Chciałem po prostu z uśmiechem na twarzy przebiec pierwsze 25 km, zaś potem się zobaczy. Chciałem również wybrać odwrotny wariant niż większość zawodników - wystartowałem minutkę później niż reszta. Zacząłem napieranie na orientację od PK1 - za mną dwóch zawodników, ale musieli mieć wolniejsze tempo niż moje. 
Start TP50 - ze strony organizatora ŚK
   Cztery mapy do BnO - to jest to co najbardziej lubię. Ciężko biec na krechę z mapą w skali 1:50000. W tych mapach zawsze upartuję swoją szansę - gorzej jednak z kondycją. Wyraźnie osłabłem po 30 km - ale każdy przecież słabnie. Może to kwestia psychiki - na Nocnym Marku, biegnąc z W.Wiatr biegłem szybciej po 30 km niż na ŚK - a może tak mi się tylko wydaje. Niemniej jednak spotkając się w połowie trasy z P.Dopierałą i wcześniej widząc odciski butów tylko jednego zawodnika wyczułem szansę na historyczny sukces - byle tylko nie złapać skurczy i nie popełnić błędów nawigacyjnych.
Mapa główna z moim śladem z biegu
    Za mną nie było żadnej konkurencji - nikt mnie nie gonił. W drugiej części trasy miałem pełny przegląd konkurencji z TP50 - najpierw P.Dopierała, chwilę później dwie pary - napewno W.Prozorowski i W.Binkowski. Potem widzę Pawła, Agę i chwilkę później Krzysia i Artura. Potem już tylko zawodników z TP25 - w tym wiele znajomych twarzy. Nie byłem przynajmniej sam i dzięki temu byłem w stanie zmotywować się do biegania - a z tym różnie bywa, bo lubię czasami po prostu usiąść w lesie na kilka minut :) Na mecie zawsze żałuję - ale odpoczynki są dość ważne, choć wiem, że lepiej przejść na chód niż się położyć/usiąść. 
Półmetek - z bezpośrednim konkurentem
    Żal niewykorzystanej szansy, choć za sobą pozostawiłem wielu mocnych konkurentów. Zbliżyłem się do P.Dopierały - co takie oczywiste nie jest. Do najlepszych sporo mi brakuje - przełamanie 6h na trasach TP50  staje się dla mnie coraz bardziej realne. I taki czas daje duże szanse na podium - niezależnie od stawki zawodników. Głównym założeniem w początkowej części trasy było zapewnienie przyjemności z napierania - śnieżna sceneria krajobrazu leśnego w okolicach Trzebiechowa to miało mi zapewnić i oczywiście także mnogość map do BnO - przyjemnie mi się biega po takich mapach, choć trzeba wyłożyć nieco więcej siły na bieg po lesie niż bieg po ścieżkach. 
TOP6 - na mecie M.Plesiński
   Do podium zabrakło 16 minut - nie wiem czy to dużo czy mało. Zapomniałem ile przerw zrobiłem na trasie - a były dość krótkie. Starałem się biec przed siebie i nie popełniać błędów nawigacyjnych. Może kilka wariantów było bardziej optymalnych - może gdybym przyspieszyłem w końcowych 10 km trasy - może gdybym znał swoje położenie wobec P.Dopierałę - może gdybym biegł z partnerem w końcowych kilometrach - może i może.... W każdym razie jeszcze nie teraz - podium na ŚK jeszcze nie dla mnie. Jest jednak coraz bliżej - na razie pokazałem, że stać mnie na wiele i rok 2019 już się robi ciekawy :)
Podium ŚK TP50
   Zawody wygrał M.Plesiński z czasem poniżej 5h pokonując P.Jankowiaka oraz P. Dopierałę. Tak więc przełamanie 6h dawało miejsce na podium ŚK w kat. TP50. TOP6 uzupełnili: ja oraz W.Binkowski i W.Prozorowski (zwycięzcy Szagi 2018). Kolejny maraton na orientację - Rajd Liczyrzepy w Bystrzycy - także z silną stawką zawodników i raczej nie jestem bez szans na 3 miejsce - tym bardziej, że w formule 8h rogainingu.

Podsumowanie:
TP50
33 punkty kontrolne
Czas: 6:11 (~47 km, 7:55 min/km)
Miejsce: 4/57

Wyniki:
1. Mariusz Plesiński 4:58
2. Paweł Jankowiak 5:29
3. Piotr Dopierała 5:55
4. Seba Wojciech 6:11
5. Waldemar Binkowski 6:28
5. Wiesław Prozorowski 6:28
...
57. Tadeusz Mleczek 10:52 (15 PK)

7 komentarzy:

  1. Gratulacje dobrego biegu :) no i forsowanie kanału Obrzyckiego :P Woda musi być

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To była konieczność -tym bardziej, że w końcówce trasy. W zeszłym roku - w Sławie - nie odważyłem się na taki krok i bardzo tego żałowałem. W tym roku nie miałem już takich oporów - dzięki temu zaoszczędziłem około 7-9 minut, choć i tak nieco zabrakło do 3 miejsca :)

      Usuń
    2. Jestem pod wrażeniem ja nawet na 4km przed meta nie miałem odwagi zamoczyć nóg.

      Usuń
    3. Przesadzasz Mariusz - na pewno w trakcie ćwiczeń w wojsku miałeś tego typu zajęcia :) Ja z kolei nie odważyłbym się przepłynąć zimą wpław kanału Obra-to już dla mnie zbyt wysokie progi.

      Usuń
  2. Jeszcze raz gratulacje:) Bardzo dobry wynik. A tak z ciekawości, dokąd sięgała woda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, do kolan w moim przypadku. Zapewne w innym miejscu - do ud, ale napewno nie głębiej :)

      Usuń
  3. Pytalem o to Sebastiana na mecie. Bo akurat my biegliśmy na most i widzielismy jak biegnie na kanał. Powiedział że do kolan

    OdpowiedzUsuń