poniedziałek, 3 września 2018

VII Szaga - Leszno (14 VII 2018)


    W lipcu - jak co roku - w Wielkopolsce odbywa się Szaga. Początkowo miało mnie nie być ze względu na planowany weekend w rodzinnych stronach. Okazało się, że baza zawodów odbędzie się w Lesznie (a więc ok. 35 km od rodzinnych stron), więc nie mogło mnie nie być. Pobiegam tak z 6-7 godzin i jeszcze zdążę południe spędzić z rodziną :)
   Niestety tak się nie stało z kilku przyczyn - już na starcie wiedziałem, że trasa będzie liczyła grubo ponad 50 km. Druga kwestia - upał - główna część trasy na otwartym terenie - będzie bolało. Trzecia kwestia - PK6 i PK7 nieco błędnie zaznaczone na głównej mapie mimo dobrych zbliżeń. Trzy czynniki sprawiły, że osiągnąłem wynik grubo poniżej moich oczekiwań. Niemniej jednak polubiłem tegoroczny rajd - może dlatego, że od PK8 resztę trasy pokonałem wraz z Wojtkiem W. (zdąrzyliśmy obalić dwa raldery i zaliczyć chyba trzy kąpiele :)). 
Już wiem, że trasa będzie liczyła ponad 60 km 
    O bardzo słabym wyniku zdecydowały PK6 i PK7 - szkoda, że dokładniej nie porownałem zgodności zbliżeń z punktami w głównej mapie - jak opętany spenetrowałem cały lasek wokół PK7 z głównej mapy i to chyba trzy razy. Po około 1h bezskutecznego poszukiwania PK7 postanowiłem podjąć ostatnią próbę, a potem prosto do mety. Na moje szczęście (a może nieszczęście) spotkałem Wojtka przy stałym punkcie kontrolnym ulokowany obok wieży myśliwskiej - dzwonimy do Remika z prośba o umiejscowienie punktu - stał około 350-450 metrów na północny-wschód - dopiero dzień później zauważyłem, że zbliżenie PK7 było w innym miejscu niż na głównej mapie. Po znalezieniu - w końcu PK7 - nie wiedziałem jak trafić do PK8. Miało być blisko - a ja nadal nie wiedziałem, gdzie jest. Powoli zbliża się godzina 12 - a więc największy upał - trafiam na jakieś pole - pozostał mi jedynie powrót do PK8 i znów spotkałem Wojtka - zaproponowałem mu wspólne napieranie do konca - zgodził się. Ewidentnie nie mieliśmy dnia, choć z dalszymi punktami nie mieliśmy już większych problemów. 

Start - PK2 : 6,1 km, 00:36
   Start rozpoczął się o godz. 9. Pierwsze dwa punkty w zasadzie na rozgrzewkę, choć stawka zdążyła się rozrzedzić. Nie paliłem się za bardzo do biegania - upał i tak zrobi swoje. Najważniejsze, by nie szaleć z tempem biegu. Dwa początkowe punkty zdobyte po 36 minutach. 
Start - PK8
PK2 - PK5 : 8km, 00:50
    Z kolejnymi punktami nie było większych problemów - doganiam Pawła G. (3 miejsce) i co jakiś czas widujemy się do PK5. Nie były to łatwe punkty przy tak małych wycinkach zbliżeń z gęstą siecią przecinek. Najlepsze jednak miało być przede mną....

PK5 - PK8 : 17,3 km, 02:45 (!!!)
   Czuję, że będzie dobrze - niestety nastały trefne dwa punkty, tj. PK6 i PK7 o których już pisałem. O moich wojażach wokół tych punktów niech świadczy poniższy ślad. Wiedziałem już, że jest po zawodach. Zero szans na podium, ale jeszcze są punkty do rankingu PMnO, no i spotkanie w okolicach PK7 Wojtka W. ratowało całą sytuację. Byłem naprawdę blisko zejścia z trasy... Nie poddałem się, lecz widziałem już, że jest już po wszystkim. Teraz już tylko dotrwać w miarę sprawnie do mety (wraz z Wojtkiem) mimo niemiłosiernego upału.

PK8 - PK9 : 23,4 km, 03:35
    Odczuwamy upał, nie forsuję tempa, bo to może się zemścić w końcówce. Nie cierpię długich przelotów, ale cóż... Organizm unika maksymalnego obciążenia - jeśli nie musi, to tego nie robi. Motywacja do napierania była niska, lecz na szczęście nie byłem sam i jakoś powoli metry mijały.... Mieliśmy małe problemy ze znalezieniem PK9 - ale i tak największym rywalem jest upał. 
PK8-PK9-PK10
PK9 - PK10 : 29,6 km, 04:35
   W Goniembicach trafiamy na cudem otwarty sklep - wypiliśmy po radlerze. Istna ambrozja i od razu przyszła motywacja do napierania. Może tak miało być - może los tak chciał, bym spotkał przy PK7 i PK8 Wojtka, który miał pieniądze na drobne wydatki w przeciwieństwie do mnie. Na Czarnej Cobrze o tym już nie zapomniałem (odbył się tydzień później). Jakoś przeleciał ten ponad 6 km przelot i przy punkcie 6 widzimy konkurencję, tj. P. Kryszaka - szybko nam ucieka. Jesteśmy jednak spokojni - przynajmniej mi już tak nie zależało na końcowym wyniku, ale wiedziałem też, że upał zrobi swoje. Trzeba tylko w miarę spokojnie to przetrwać. 
PK10-PK14
PK10 - Berdychowo : 35 km, 5:23
   Sporo kombinujemy w przelocie do PK11 - z daleka już była widoczna, zaś podmokłe łąki były w zasadzie suche. Doganiamy bezpośrednich rywali (tzn. Kryszaka, Kuriatę oraz Krasowskiego). Na tyle nas było jedynie stać. Czwarty zawodnik - J.Parzybut dotarł na metę 90 minut przed nami. Po zdobyciu PK11 i PK12 jesteśmy myślami o kolejnym radlerze - i w Grodzisku tak też się stało. NAjpierw oczywiście 5 minutowa kąpiel w pobliskim jeziorku - doganiają nas rywale, którzy lecą do PK12. My jeszcze dokładamy ok. 1 km do sklepu po radler - kolejne 5 minut przerwy na wypicie - troszkę tych przerw było. Cóż - trzeba było jakoś  zmotywować organizm do większego wysiłku. 
PK14-PK18
   Do PK13 i PK14 w miarę gładko - bez problemów. Przy PK15 widzimy konkurencję - szybko ich dogoniliśmy. My tylko spokojnie biegaliśmy. Pamiątkowe zdjęcie zrobione przez Remika przy PK17 - owacje na stojąco od Agnieszki i Justyny (z KS HAdes - orgów rajdu). Kilka minut na rozmowę z nim odnośnie PK7 - na przyszłośc będe pamiętał, by po 15 minutach bezskutecznego poszukiwania punktu dzwonić do sędziego, a nie uparcie szukać do końca. No cóż - każdy start wnosi coś nowego :)
Jeszcze trochę i PK17 będzie za nami
   Konkurencja się zbliża, ale chyba nie daje rady. Biegniemy po swoje - momentami ciężko było zmotywować się do dalszego napierania. Dwa ostatnie punkty i ok. 10 km napierania. Przy PK19 coś przekombinowałem i przeprosiłem Wojtka za zmianę planowanego przebiegu. Na szczęście szybko skorygowany, ale troszkę sił straciliśmy biegając po miękkim leśnym podłożu. Przy PK20 robimy kilkuminutową przerwę - bo i tak o nic już nie walczyliśmy i razem dobiegamy na metę po aż 9h 42 min dokładając w końcówce odpowiednio 20 minut i 30 minut naszym konkurentom.
PK18-Meta
  Reasumując - oczekiwania były dużo wyższe, a wyszło jak wyszło. Był to mój zdecydowanie najsłabszy bieg w tym roku spowodowany PK6 i PK7. Każdemu jednak mogą się zdarzyć błędy i od momentu,gdy sam organizuję rajdy - staram się nie krytykować innych organizatorów. Cieszę się, że nie poddałem się przedwcześnie oraz miałem też trochę szczęścia napierając z Wojtkiem W. od PK8 - we dwójkę zawsze raźniej, szczególnie przy niemiłosiernym upale. 

Podsumowanie:
TP50, 20 punktów kontrolnych
Czas: 9:42
Miejsce: 5/25

Oficjalne wyniki:
1. Waldemar Binkowski 7:25
2. Wiesław Prozorowski 7:25
3. Paweł Górczyński 7:55
4. Jan Parzybut 8:18
5. Seba Wojciech 9:42
6. Wojciech Wiatr 9:43
...
25. Maciej Wojciechowski 9:19 (11 punktów)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz