poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Sudecka Wyrypa 2017 - Jelenia Góra (19 VIII 2017)


   Sudecka Wyrypa (po rocznej przerwie, wcześniej jako Izerska Wyrypa) odbyła się w Jeleniej Górze w połowie sierpnia. Staram się unikać górskich rajdów na orientację z różnych przyczyn - przede wszystkim z powodu wzniesień (w końcu jestem nizinnym biegaczem), prostej nawigacji oraz braku możliwości wyboru efektywnych wariantów w trakcie trasy (przez wszędobylskie tereny zabudowane w przestrzennym nieładzie). Z drugiej strony - łatwa nawigacja pozwala na koncentrację mojej uwagi na widokach (rzecz jasna na Śnieżkę również), które jednak sprawiają, że mimo wszystko warto wziąć udział choć raz w roku w górskim rajdzie na orientację. Nietuzinkowe widoki wynagradzają właściwie wszystko :) Trzeba po prostu przekonać się na własnej skórze....
   Zaledwie 12 rajdów na orientację zaliczanych do PMnO z wagą 50 punktów oraz powoli zbliżający się koniec sezonu sprawia, że nie miałem zbyt dużego wyboru - oprócz Sudeckiej Wyrypy pozostaje Mordownik (gdzieś w Tatrach), Kaczawska Wyrypa, Harpagan (pachnący komercją, gdzie najtańsze wpisowe urosło do niebotycznego poziomu 90 zł) i Nocna Masakra. Rajdy z mapą w skali 1:50000 z niewielką liczbą punktów. Tak więc pozostały mi rajdy w górach oraz obciążona wysokim ryzykiem uzyskania słabego czasu - Nocna Masarka :) Choć ja dość dobrze wspominam edycję 2014 i 2016 roku, gdzie zdołałem zdobyć najwięcej punktów do rankingu. 
  Do bazy dotarliśmy dość późno, bo w okolicach godz. 0-1. Ku naszemu zdziwieniu - pierwszą pętlę kończyli najlepsi w TP100 - szybkie zerknięcie na ich mapę i stwierdziłem, że będzie łatwo i banalnie. Miło było jednak się pomylić po otrzymaniu map na trasie TP50. Z drugiej strony - wybór wariantów był bardzo niewielki - zacząć od 1 lub od 13 i przebiec jedną pętelkę. Większość punktów kontrolnych, to skrzyżowania czy rozwidlenia ścieżek, granice lasów lub szczyty górki. Powiększenia wszystkich punktów w zasadzie nie były potrzebne - te zaznaczone na mapie w skali 1:50000 zupełności wystarczyły. 
    Większość zawodników wybrała wariant na prawo od bazy, choć byłem przekonany, że wybiorą bardziej płaski wariant począwszy od PK1. Chwila zawieszki i kilkaset metrów w plecy na początek :) Na szczęście od PK1 wyszedłem na prowadzenie, które nie oddałem do końca zawodów (tzn. nikt mnie nie gonił). Spokojnie zdobywałem kolejne punkty i do PK7 (teoretycznie połowa rasy) przebiegłem 22,6 km z czasem 2h 46 min. Troszkę przekombinowałem w pobliżu PK6 - trzeba było konsekwentnie biec ścieżką, zamiast zejść do rzeczki wśród bujnej roślinności i młodników. W sumie mogłem uniknąć 4-6 minut.
Mapa TP50
   Na punkcie żywnościowym - mając świadomość, że jest bardzo dobrze - nawet nie usiadłem. Chciałem możliwie jak najpóźniej zobaczyć konkurentów z przeciwnej strony pętli. Zobaczyłem po około 2-3 minutach, tj. P. Kwitowskiego. Chwilę potem zauważam B. Binkowskiego oraz kolejnego zawodnika. I niestety przyszedł kilkuminutowy błąd, bowiem nie zauważyłem ścieżki (jak ja nie lubię nawigacji w miejscach zabudowanych - jeden błąd i nie ma jak naprawić - tzn. nie ma jak skrócić). Wystarczyła chwila koncentracji, by ładnie dotrzeć na górę Wapienna. Niestety nie mogłem dotrzeć do drogi ulokowanej na prawo, a potem zauważając kolejną ścieżkę - zauważam gospodarza, który nakazuje mi, bym biegł nieco dalej (tzn. wyżej) do kolejnej drogi. Minuty uciekają i do PK8 docieram dopiero po 3h 28 min (4,5 km i 46 minut !!!). Już było po zawodach (tzn. po podium). Tym bardziej, że czekały mnie kolejne wspinaczki. Na początek (PK9 - Stromiec)
Góra Stromiec
    Kolejny punkt zdobyty w ponad 40 minut - o ile pierwsze kilometry dość gładko przebiegłem (tj. w tempie 6:30 min/km), to niestety wspinaczka na sam szczyt wyssała mnie z energii i to całkowicie. Wyprzedzali mnie zawodnicy z TP25 (byli na świeżości, bo nie mieli za sobą 2h biegania :)). Niemniej jednak w PK9 miałem za sobą 30,5 km oraz 4h7 min. Ale to jeszcze nie był koniec atrakcji, bowiem atrakcyjnie zapowiadał się PK11 :)
    Przebieg z PK9 do PK10 był delikatny dla mięśni nóg, choć 2,5 km z czasem ponad 30 min należy uznać jako bardzo słaby. Niestety czekała mnie jeszcze jedna wspinaczka do PK11 (Łysa Góra) i dotarłem tam dopiero po 50 minutach pokonując ponad 4 km. Tragedia :( Kolejne niecałe 12 km pokonałem w czasie 1h 40min, bo były już znacznie lżejsze do pokonania. Nie zdołałem jednak uniknąć błędu w postaci skrócenia do Dziwiszowa (punkt widokowy - Kościół) zamiast wybrać wariant po drogach asfaltowych. 
Mój przebieg w Sudeckiej Wyrypie - góralem to zdecydowanie nie jestem :)

    Podsumowując - zadowolony jestem z siebie jedynie z pierwszej połowy pętli. W drugiej połowie namnożyły się błędy związane z brakiem koncentracji oraz dość słabą kondycją fizyczną w trakcie pokonywania trzech szczytów. 46 minut straty do miejsca na podium, to nie jest zbyt duża strata - wystarczyło utrzymać koncentrację i w końcu nauczyć się biegać po szczytach (może czas na tego rodzaju treningi? Przecież w okolicach Poznania też można pobiegać po konkretnych wzniesieniach, np. Morasko czy Dziewicza Góra. 
   Kolejny rajd - Oriento Expresso - expresem z Monisią a potem zapewne kolejny rajd w górach - Kaczawska Wyrypa. Później już nizinne rajdy, m.in. Olędry, Nocny Marek czy Azymut Orient, no i sławna już Nocna Masakra, która niejednemu da ostro we znaki :)

Podsumowując:
TP50, 13 punktów kontrolnych
Czas: 7:11
Miejsce: 9/69

Wyniki:
1. Mariusz Czajka 6:01
2. Piotr Kwitowski 6:15
3. Piotr Szpakowski 6:25
4. Borys Binkowski 6:26
4. Sebastian Rożko 6:26
4. Andrzej Urbański 6:26
..
9. Seba Wojciech 7:11
..
69. Łukasz Ochtoń NKL

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz