poniedziałek, 3 lutego 2014

Śnieżne Konwalie 2 w Zielonej Górze (1 II 2014)

     Druga edycja Śnieżnych Konwalii za mną. Zgodnie z hasłami M. Krasusa (bardzo ciekawymi) powinienem mój bieg nazwać jako: Ten, któremu udało się ominąć dłuuugą kolejkę do perforatora). Niemniej jednak nie będę w kolejnych postach parafrazował cudzych (i oryginalnych) myśli innych zawodników :)
    Był to dla mnie, swego rodzaju, debiut w zimowym rajdzie na orientację. Nie wiedziałem do końca jak mój organizm zareaguje na zimowe warunki. Dlatego postanowiłem w ciągu tygodnia zrobić trening na zeszłorocznej trasie TP25 edycji Śnieżnych Konwalii w Nietążkowie. Udało mi się ukończyć ten bieg z czasem 4h30mim (przy temp. -5 stopni). Nie ukrywam, że po tym biegu miałem bardzo poważne wątpliwości czy zdołam ukończyć sobotni rajd na trasie TP50. Dlatego postanowiłem zakupić stuptuty, antypoślizgowe nakładki oraz rękawiczki, które wytrzymają ujemne temp. (dzięki Natural Born Runners). Miałem już dosyć zimnych rąk oraz mokrych butów - szczególnie przy przenikliwym zimnie.
     Przechodząc do rajdu, to podstawowe założenie było proste - na wszelkich przewyższeniach maszeruję. Postanowiłem także zostawić Górę Wilkanowską możliwie na sam koniec. Wiem z doświadczenia, że na początku rajdu adrenalina potrafi nieźle zamieszać (tak było w Grassorze, gdzie już po 10 km złapały mnie skurcze). 
   O godzinie 8:30 nastąpiła odprawa techniczna oraz rozdanie map (a właściwie trzech map w formacie A4). Trasa liczyła 50 km z 31 punktami kontrolnymi, w tym 14 na mapie 1:10000 oraz 6 na mapie 1:15000. Minęło trochę czasu do momentu ustalenia ostatecznej trasy (zresztą autorskiej). Jak tylko spojrzałem mapę pt. Góra Wilkanowska wiedziałem, że większość zapoluje prosty punkt o numerze 40. Dlatego postanowiłem rozpocząć bieg od punktu 37, co okazało się trafnym wyborem. Niewielu zawodników wybrało taki wariant. 

     Gdybym rozpoczął bieg od punktu 40, to zapewne bym czekał w komitecie kolejkowym :)
(autor zdjęcia: Robert Waś,
 https://picasaweb.google.com/101773263741219332670/SniezneKonwalie2014?noredirect=1 )

     Kolejne punkty (tj. 36-34-31-49) nie sprawiły mi większych trudności. W końcu BnO to jest to, co lubię najbardziej. Po zdobyciu punktu 49 musiałem przejść do mapy "Zalew" (choć tam żadnego zalewu nie widziałem :)) z aktualizacją z 1990 roku. Wiedziałem, że trzeba będzie bardzo uważać, zaś pewne były jedynie warstwice oraz główne ścieżki.

     Ze zdobyciem punktów 15-14-13-12 nie miałem większych problemów. Jedynie punkt 12 mógł budzić wątpliwości, bowiem zamiast terenu półotwartego był młodnik. W końcu mapa była z 1990 roku, więc można było się tego spodziewać. Sam niedawno biegłem z mapą "Lgiń -Stanica ZHP) z 1994 roku i też miałem styczność z tą samą sytuacją.


     Po zdobyciu punktu 12 z mapy "Zalew" powoli musiałem wyjąć kolejną mapę w skali 1:50000. Miałem niemały problem z wyczuciem ścieżki, bo zamiast na wschód (do ścieżki) skierowałem się na południe i przez to musiałem nieco ściąć na azymut. Na szczęście ślady na śniegu zrobiły swoje i zadziwiająco łatwo dotarłem do punktu 11. Ścieżka była tak wydeptana, że na bank ten punkt mieli zawodnicy z TP25.
    Bieg między punktami 11-9-8 był w zasadzie samotny, bowiem żywe dusze widziałem jedynie w 9 punkcie. Zastanawiałem się, dlaczego tak się stało? Czyżby zły wariant wybrałem? Jak później się okazało, znaczna większość zawodników wybrała odwrotny wariant do mojego. Niemniej samotny bieg bardzo mi odpowiadał :) Momentami jedynie widywałem niejakiego pana SAO (ten sam, co wygrał Nocną Masakrę w 2012 roku). Wtajemniczeni wiedzą o kogo mi chodzi :)
    W punkcie ósmym był bufet obok charakterystycznego bunkra (godz. 12). Kilkaset metrów dalej spotkałem B. Grabowskiego i byłem pewny, że mijam zwycięzcę tegorocznej edycji Śnieżnych Konwalii. Pomyślałem, że mam szansę na przyzwoity wynik.
(autor zdjęcia: Robert Waś,
https://picasaweb.google.com/101773263741219332670/SniezneKonwalie2014?noredirect=1 )

     Docierając do punktu 7 spotykam wiele znanych mi twarzy, m.in. P. Dopierałę czy M.Baszczaka.         Za mną ok. 3,5h biegu i ok. 25 km za mną. Czyżby miałbym przełamać barierę 8h?
    Do punktu 6 (górka) spotkał mnie kryzys i musiałem w końcu coś zjeść - na szczęście bułka ze smalcem i boczkiem postawiła mnie na nogi i znów byłem gotowy do dalszego napierania. W tym punkcie trochę za wcześnie wszedłem w las, choć szybko zorientowałem się, że jestem nie w tym miejscu co trzeba. Podobnie było z punktem 5 - straty czasowe były jednak niewielkie.
    Trudny był punkt 4 (rozwidlenie strumieni), bowiem punkt był w drugim strumieniu (położony na południu od pierwszego strumienia). Strata czasowa znów była niewielka. No i ślady na śniegu również zrobiły swoje.
    Do punktu 3 trasa przechodziła przez wieś Słonie. Po drodze spotkałem sklep i nie mogłem sobie odmówić puszki coli. W tym punkcie spotkałem pana SAO z butlą wody :). Szybko jednak rozeszliśmy, bowiem pan SAO polował na punkt 2, zaś na punkt 10.
    Przelot między punktem 3 a 10 był mało przyjemny, bowiem przechodził przez krajową drogę. Nawet nie próbowałem biegać... Na przyszłość ominę tego typu drogi - nie jest przyjemnością wdychać spaliny czy słuchać ryku silników.
    Z punktu 10 postanowiłem zdobyć punkt 17 i tutaj miałem niemały problem, bowiem warstwice się nie zgadzały. Po 10 min bezskutecznego poszukiwania spotkałem D. Welsa (Aktualnie zajmuje 3 miejsce w edycji Poznaj Poznań Nocą 2 - podobnie jak, ja. Tyle, że w Elicie, zaś ja w Średniakach :P). Byłem mega zaskoczony, że takiej klasy zawodnik osiągnie podobny czas co ja. W końcu sprint na 4 km, to nie bieg na 50 km...
    W końcu udało mi się znaleźć ten nieszczęsny punkt. Nie ukrywam, że wielu zawodników miało problemu z tym punktem o czym świadczyły wydeptane ścieżki leśne. W tym punkcie spotkałem tez D. Śmieję, który miał za sobą punkt 2 o czym świadczył jego czas lepszy o ok. 30 min ode mnie.
     Z punktu 17 postanowiłem zdobyć punkt 1, a następnie 16. Nie miałem większych problemów, bowiem te punkty były widoczne z daleka (szczególnie wieża ppoż na górze Wilkanowskiej). Po zdobyciu punktu 16 należało przejść do mapy "Góra Wilkanowska" i pobawić się w bieg na orientację. Po drodze musiałem zdobyć jeszcze punkt 2 (na mapie 1:50000). Dlatego najpierw musiałem zdobyć punkty 48-47-46-45, a potem punkt 2. Następnie z punktu 2 wrócić znów do mapy "Góra Wilkanowska", by zdobyć punkty: 44-43-38-39-40-Meta.



  W przelocie między pkt 48-47 spotkałem P. Kwitowskiego i oczywiście nie obeszło bez wzajemnego pozdrowienia. Pomyślałem, że nie jest tak źle z moją kondycją, skoro dalej byłem w stanie biegać. W punkcie 45 założyłem czołówkę i heja do punktu 2. Znów spotkałem D. Welsa i w zasadzie nie rozstawaliśmy się do punktu 39 (każdy z nas inaczej wybierał wariant, lecz w punktach spotykaliśmy się w mniej więcej tym samym czasie). Na szczęście dla mnie D. Wels nie miał punktu 37, choć nie od razu ten fakt skojarzyłem. Zorientowałem się dopiero wtedy, gdy szedł na południe zamiast na wschód. Ale dałem się nabrać... Na szczęście karygodny błąd szybko naprawiłem...
    Podsumowując, zająłem bardzo przyzwoite 27 miejsce z czasem 9h i 17 min (zamiast oczekiwanych 11h). Udało mi się tez zrealizować inny cel, tj. zdobycie co najmniej 30 punktów do rankingu PMnO (w Nocnej Masakrze tego celu nie zrealizowałem).

Mój wariant: S-37-36-34-31-49-15-14-13-12-11-9-8-7-6-5-4-3-10-17-1-16-48-47-46-45-2-44-43-38-39-40-M

Podsumowując:
TP50, 31 punktów kontrolnych
Czas: 9 h i 17 min.
Miejsce: 27/108

Oficjalne wyniki:
Wyniki TP50 - Śnieżne Konwalie 2

1. Mariusz Plesiński 5:57
2. Bartłomiej Grabowski 6:35
3. Waldemar Binkowski 6:36
3. Mariusz Błachowiak 6:36
3. Wiesław Prozorowski 6:36
...
27. Sebastian Wojciech 9:17
...
- Kamil Nijak NKL (108)

Mocne i słabe strony Śnieżnych Konwalii:

Mocne strony:
- atrakcyjna i ciekawa trasa z 20 pkt kontrolnymi w ramach BnO (oby w Rajdzie Konwalii był "porządny" etap BnO, a nie w parku Wolsztyńskim :))
- bufecik w ósmym punkcie kontrolnym,
- trasa z pominięciem dróg szybkiego ruchu (jeśli już, to w minimalnym zakresie),
- pyszny posiłek regeneracyjny,
- organizatorzy rajdu.

Słabe strony:
- impreza przestaje być kameralna (dla wielu ten czynnik jest niewątpliwie silną stroną),
- słabo oznakowana baza rajdu (jeden lampion to za mało)

Trasę Śnieżnych Konwalii 2 uważam za najlepszą z dotychczas przebytych rajdów (chyba jedynie Rajd Konwalii może przebić pod względem atrakcyjności trasy).

2 komentarze:

  1. Gratuluję zrealizowania celów i niezłego wyniku:) Mi też się bardzo podobało.

    OdpowiedzUsuń
  2. brawa dobrego wyniku, widać że dużych błędów nie popełniłeś przez co nie miałeś niepotrzebnych przestojów i poszukiwań punktów, no i zdążyłeś przed zmrokiem co także ułatwiło bieg a mnie się niestety na długo przed metą nie udało :)

    OdpowiedzUsuń