Budowniczy trasy pieszej Łukasz Putz stwierdził, że kto zuchwały, ten wygrywa. Z mapy wynikało, że spora część trasy przebiega przez otwarte tereny (a więc przez pola). Spodziewałem się zatem, że ten rajd będzie szybki i każdy większy błąd będzie kosztować bardzo dużo.
Postanowiłem, podobnie jak w Śnieżnych Konwaliach, że pobiegnę według wskazówek zegara. Oznaczało to, że Jabłowskie Góry zostawiam możliwie na sam koniec. Nie była to jednak dobra decyzja pod kątem mojej kondycji, która w tym dniu nie była najlepsza. Z drugiej strony od Śnieżnych Konwalii zrobiłem zaledwie 2 treningi biegowe, więc nie mogłem oczekiwać tempa z Babiego Lata w Milanówku (z końca X 2013 roku).
Start - Z (skrzyżowanie drzewo 10m SE) - 7:09 (9 min)
Polowanie na pierwszy punkt rozpocząłem dość asekuracyjnie, choć powinienem biec na azymut. Tym bardziej, że punkt stał na skrzyżowaniu dróg.
G (wielki pień na skarpie) - 7:27 (18 min)
Do tego punktu przebiegłem przez pole, zaś będąc już lesie nieco za wcześnie zacząłem szukać punktu (a raczej taśmy na drzewie, bowiem lampiony były z reguły ustawione z tyłu drzewa). Znów dała mi znać skala 1:50000, której do dziś nie mogę jej wyczuć.
M (dolina - zagłębienie) - 7:58 (31 min)
Większość odcinka przebiegła przez otwarty teren, co jest dla mnie zmorą. Po prostu najlepiej się czuję w lesie. Punkt został znaleziony bezproblemowo. Niemniej jednak 4,5 km odcinek przebiegłem w 30 minut, co było poniżej moich możliwości.
H (skrzyżowanie) - 8:07 (9 min)
Bardzo łatwy punkt wymagający w zasadzie szybkiego tempa biegu. Niestety nie miałem dziś dobrego dnia, bowiem przebiegniecie 1,5 km odcinka zajęło mi 9 min.
P (zagłębienie złamane drzewo) - 8:31 (24 min)
Nieco dłużej zajęło mi poszukiwanie punktu P, bowiem był położony o ok.200-250 metrów na zachód od punktu. W tym punkcie straciłem w zasadzie 5 min na poszukiwanie punktu oraz kolejne 5 minut na nieoptymalny wybór wariantu biegu (między dwoma jeziorkami).
R (skrzyżowanie strumieni) - 8:52 (21 min)
Do punktu R dotarłem drogą asfaltową, zaś punkt ten nie wymagał wysokich umiejętności nawigacyjnych. W tym punkcie ponownie spotkałem R. Kędziorę (ostatnio go widziałem w punkcie G). Szybko jednak się rozstaliśmy z uwagi na odmienny wybór wariantu do punktu N. Tak więc dalej będę biegał sam :)
N (skrzyżowanie dróg) - 9:09 (17 min)
Od gajówki Plurek przebiegłem w zasadzie na azymut z uwagi na to, iż las był przebieżny. Tempo biegu było jednak ślamazarne, bowiem 2,2 km odcinek przebiegłem 17 min...
O (początek ścieżki) - 9:21 (12 min)
W pobliżu punktu O spotkałem liczne ogrodzenia zaoranych lasów, choć punkt był stosunkowo łatwy do znalezienia.
Y (przepust) - 10:01 (40 min !!)
W końcu popełniłem pierwszy poważny błąd. Nie wiedzieć czemu miałem nadzieję na jakiś most w rzece Noteć, skoro 1,5 km na północ takowy był i to oznaczony na mapie. Rozważałem nawet przepłynięcie owej rzeki. Z tego pomysłu szybko zrezygnowałem, bowiem nie byłbym w stanie wytrzymać kolejnych 30 km w mokrych ubraniach. Na dokładkę tuż przed mostem zrobiłem małe kółeczko wokół kanałów... Przechodząc przez most postanowiłem już nie kombinować i przebiec asfaltem do Załachowa. Tutaj musiałem stracić ok. 15 min.
T (początek strumienia) - 10:18 (17 min)
Pewnymi drogami przebiegłem/przeszedłem w lesie z uwagi na przewyższenia do punktu wraz z dwoma rowerzystami z TR100.
S ( drzewo 5m na SW od skraju lasu) - 10:45 (27 min)
Nudny przelot do punktu S, choć nie ma to jak uatrakcyjnić bieg z mojej strony. Okazało się, że na południu była dośc dobra droga prowadząca do tego punktu (z mapy nic nie wynikało). A tak to musiałem przechodzić przez błotne pole. Wariant biegu był nieco asekuracyjny, bowiem jedna droga kończyła się na gospodarstwie i musiałbym dalej napierać przez pole (zapewne jego własności). Z innych relacji wyczytałem, że tak było i nieraz chciał wezwać policję. Na szczęście mnie to nie spotkało :)
W (skraj lasu słupek wysokości) - 11:15 (30 min)
Podobne obawy miałem co do gospodarstwa w Olechowie. Z daleka widziałem jednak dwóch innych napieraczy, stąd postanowiłem ściąć przez pole. W punkcie W spotkałem wielu innych napieraczy (głównie z TP20, w tym B. Grabowskiego).
X (szczyt górki) - 11:52 (27 min)
Zmęczony już ścinaniem przez pola oraz licznymi skurczami (choć co 2-3 km próbowałem rozciągać mięśnie) postanowiłem dojść/przebiec do punktu X drogami. Wyraźnie dało we mnie znaki niedotrenowania , stąd liczne skurcze. A przecież przede mną 8 punktów w Jabłowskich Górach....
V (skrzyżowanie kanałów) - 12:24 (32 min)
Dość długi czas wynikał z 4 km odcinka między punktem X a V. Mogłem jednak odważniej ścinać przez tereny "podmokłe" - w ten sposób zaoszczędziłbym 5-10 min.
L (skrzyżowanie przecinek) - 12:38 (14 min)
Tutaj już nie miałem skrupułów co do przejścia przez tereny podmokłe. Zimna woda w mych nóżkach zrobiła prawdziwą ulgę. Miałem tylko nadzieję, że w końcowej części trasy nie odparzę jakiego palca u stóp. Odcinek między V a L w zasadzie przemaszerowałem.
K (drzewo na SE skraju lasu) - 12:49 (11 min)
J (drzewo na granicy kultur) - 13:00 (11 min)
I ( ruiny wieży drzewo 20m na N) - 13:08 (8 min)
Punkty te były bardzo proste, choć starałem się biegać. Niestety samemu naprawdę ciężko się zmotywować. W punkcie I spotkałem też zwycięzcę TR50.
D (szczyt górki) - 13:53 (45 min, !!!)
Tutaj popełniłem drugi, poważny w skutkach błąd. Niestety warstwice na mapie były niejednoznaczne. Z drugiej strony, co mi szkodziło rozpocząć atak ze skraju lasu (z lewej strony) i przebiec 400-500 metrów. Przeszkadzał także zaorany las... Po 30 min bezskutecznego poszukiwania (zresztą dwóch innych zawodników też miało z tym problem) postanowiłem zadzwonić do orga z prośbą o małą podpowiedź. Powiedział, że najlepiej zacząć poszukiwania od zaoranego lasu - hmmm, górek jest sporo... Na moje szczęście postanowiłem rozpocząć poszukiwania od zaoranego lasu - no i proszę - jest punkt. Dwaj inni napieracze nawet nie ruszyli... Przynajmniej będą później na mecie - pomyślałem.
C (drzewo na granicy kultur) - 14:02 (9 min)
B (brzeg kanału) - 14:13 (11 min)
Wbrew pozorom taka przerwa w poszukiwaniu pozwoliła mi odzyskać częściowo siły, bowiem punkt C znalazłem już po 9 min biegu. Z kolei punkt B już po 11 min.
E (drzewo na granicy kultur) - 14:39 (26 min)
Mało brakowało bym ominął punkt E. Mając za sobą 48,3 km myślałem jedynie o tym, by jak najszybciej być na mecie. Na szczęście od tego punktu nie było już przewyższeń, co pozwoliło mi utrzymać w miarę rozsądne tempo biegu/marszu.
F (skrzyżowanie drzewo 10m na SW) - 14:54 (15 min)
Wiele osób narzekało na ten punkt. Według mnie ów punkt stał w prawidłowym miejscu. Chyba, że został przestawiony z niewłaściwej ścieżki... W końcu ten punkt znalazłem o godz. 14:54.
A (drzewo 15m na SE od skarpy) - 15:14 (20 min)
Tutaj straciłem ok 7 min na poszukiwanie lampionu nie w tej skarpie co trzeba. Znów wyłączyłem myślenie szukając bezsensownie punktu. Dopiero po dokładnym przyjrzeniu się mapy zauważyłem małą skarpę między dwoma oczkami...
Meta 15:42 (26 min)
W końcu na mecie byłem o godz. 15:42, a więc po 8 godz. i 42 min. Czas biegu jest daleki od moich możliwości. Liczne błędy kosztowały mnie ok. 70 min. Słabe było też moje tempo, co wynikało ze zbyt małej liczby treningów. Realne było zajęcie miejsca 8-12.
Bieg wygrał M. Plesiński (podobnie jak w Śnieżnych Konwaliach 2) z fantastycznym czasem 4h 37 min. Oznacza to, że do rankingu Pucharu Polski zdobędę tylko 23,88 punktów.
Mocne i słabe strony rajdu "Złoto dla Zuchwałych"
Mocne strony:
- ciekawa i niestandardowa trasa,
- orgowie wyraźnie wzięli do serca krytykę z zeszłego roku
- znacznie trudniejsza i bardziej wymagająca trasa w porównaniu z poprzednią edycją (bardzo mocna strona),
- duża liczba punktów kontrolnych,
- pyszny posiłek regeneracyjny i oczywiście dostęp do napojów,
- ciepły prysznic,
- niesztampowe perforatory.
Słabe strony:
- złe umiejscowienie punktu P
- brak biegu na orientację na mapie Jabłowskie Góry - aż się prosiło...
- słabe wykorzystanie terenów leśnych na północnej części mapy (punkty H,P,R,T i S można było odpuścić na poczet punktów z górnej części mapy),
- przeciętna jakość druku i zbyt twarda folia, co utrudniało utrzymanie mapy w ręku.
Jak widać przewaga mocnych stron nad słabymi :) Za rok nie powinno mnie zabraknąć.
Podsumowując:
TP50, 24 punkty kontrolne
Czas: 8 h 42 min
Miejsce: 20/43
Oficjalne wyniki:
Wyniki IV Rajd na Orientację Złoto dla Zuchwałych
1. Mariusz Plesiński 4:37 (!!!)
2. Marcin Krasoń 6:35
3. Jędrzej Giełda 6:37
4. Wojciech Wiatr 6:37
5. Sławomir Ćwirko 6:45
...
20. Sebastian Wojciech 8:42
...
43 Świetlik Krzysztof 10:30 (17 pkt kontr.)
(autor zdjęć: Szymon Szkudlarek, SS)
Ranking PMnO 2014 (po Włóczykiju Trip Extreme - 1 III 2014; w nawiasie - liczba występów)
1. Bartłomiej Grabowski 179,99 (4)
2. Mirosław Baszczak 157,68 (4)
3. Marcin Krasoń 116,56 (3)
4. Marcin Miśkiewicz 116,49 (3)
5. Piotr Kwitowski 114,38 (3)
...
24 Sebastian Wojciech 55,93 (2)
...
406. Mariusz Ryniak 1,44 (1)
Dziękuję za relację. Śledzę je wszystkie z tras TP50 od Nocnej Masakry 2013 gdzie zadebiutowałem. Bardzo ciekawy i dokładny opis jak zwykle :) Bardzo chciałem przyjechać do Lubostronia głównie dlatego że to dla mnie 50km od domu, niestety po Śnieżnych Konwaliach na których zaliczyłem 60km w złej formie fizycznej, nie nabrałem jeszcze sił. Czytając relację wiem że to była dobra decyzja. A jaki dystans miałeś na mecie? Michał Fiedosiuk
OdpowiedzUsuńWitam, przebiegłem/przemaszerowałem łącznie 56 km. Podobnie, jak Ty, nie zdążyłem jeszcze w pełni zregenerować siły z Śnieżnych Konwalii. Wziąłem jednak udział w tym rajdzie, bowiem w III-IV rajdy będą w miejscach zbyt odległych od Poznania. Na pewno wezmę udział w Grassorze (pod koniec VI), choć poważnie rozważam udział w Harpaganie bądź Rudawskiej Wyrypie.
Usuńwidziałem kiedyś zdjęcia jak mniejsze rzeki z wodą po szyje ludzie przechodzili tylko w slipkach niosąc rzeczy nad sobą :P, ale to było lato :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie - latem, to nie miałbym żadnych skrupułów. Zimą - to jedynie w końcówce trasy, a nie w połowie :).
OdpowiedzUsuńBardzo precyzyjna relacja, ciekawie czytać trasę "z drugiej strony". Wydaje mi się, że na wiele punktów łatwiej było trafić biegnąc w przeciwnym kierunku. A w regulaminie stoi, że przekraczanie rzek wpław jest niedozwolone, więc z tą Notecią to nienajlepszy pomysł ;-) Szczególnie że nie wyglądała zachęcająco.
OdpowiedzUsuńI jeszcze malutka prywata - cieszyłbym się, gdybyś poprawnie wpisał moje nazwisko na liście wyników pod relacją. Ot, taki narcyzm... ;-)
Z tracka Krasusa też tak wynikało. Niemniej jednak w wielu punktach również długo musiał co nieco przeczesać las (szczególnie punkt C przy j.Dębinko). Postaram się w nastepnym rajdzie przebiec w kierunku przeciwnym i zobaczę, co z tego wyniknie.
OdpowiedzUsuńP.S. Błąd poprawiłem:)
Latem podczas bodaj Azymutu poszedłem przez wodę, było coraz głębiej, a w apogeum - do szyi, trochę miałem stresa, bo plecak miałem nad głową, a ubrania na sobie. Rzuciłem plecak na drugi brzeg (było już blisko) i byłem gotów na pływanie, ale okazało się, że to koniec głębi. Pływanie to kurde trochę ryzyko jednak jest, bo skurcz może złapać, ja bym się nie odważył. No i jeszcze z tymi regulaminami różnie bywa - w niektórych jest to jasno zabronione.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o słabe strony to z trzema się zgadzam, czwartej nie zauważyłem. Mapę zwijałem/składałem i sobie z nią biegłem, nie przeszkadzała mi twardość:)
Co do drugiej słabej strony, organizatorzy zdradzili, że nie ma dobrej aktualnej mapy tego terenu, na tej, do której dotarli nie było asfaltu, który w rzeczywistości jest. Nie chcieli wprowadzać zamieszania ;-) Wygląda na to, że wszystkim ślinka ciekła na BnO w tym miejscu...
OdpowiedzUsuń