Miałem kiedyś piękny sen. Naprawdę piękny sen. Śniłem, że wygrałem Różę Wiatrów na TP100. To było zapewne w lipcu 2013 roku... Z realnego punktu widzenia nie miałbym żadnych szans nie tylko z najlepszymi, lecz także z zawodnikami z drugiej czy trzeciej dziesiątki.
Stało się jednak inaczej i bynajmniej nie z mojej winy. Ustalając plan rajdów na 2014 roku zaplanowałem ukończenie jednego z nich w kategorii TP100. Dość dobre straty w Śnieżnych Konwaliach oraz Złocie dla Zuchwałych sprawiły, że kiełkowała myśl o spróbowaniu własnych sił na trasie 100 km na orientację.
Na Różę Wiatrów zgłosiłem się jako jeden z pierwszych i dośc długo nikt się nie zgłaszał na tę trasę. Przyczyną był brak uznania TP100 do PMnO. Nie sądziłem, że sam fakt przynależności danego rajdu do Pucharu Polski na tak duży wpływ na wybór maratonów przez zawodników. No trudno uznałem, że sam ukończę tę trasę i zdobędę pucharek :) No tak, ten rajd najpierw trzeba ukończyć.
Mapę otrzymałem o godz. 21:00 i w 5 min rozplanowałem trasę. Nie otrzymałem jednak opisów punktów, co stanowiło dla mnie dodatkowe utrudnienie. Teraz wiem, że nie ma co się spieszyć z planowaniem trasy. chciałem zostawić etapy BnO na koniec, zaś w pierwszej kolejności zdobyć punkty na mapie w skali 1:50 000. Był to błąd, bowiem pierwsze punkty były położone w pobliżu rzek, np. Struga Kożanka, Główna czy Cybina.
Niestety już w przebiegu do punktu pierwszego (nr 9) popełniłem fatalny błąd. Nie zauważyłem, że ścieżka prowadząca do punktu jest ślepa. Tym samym musiałem biec do tego punktu od strony południa, co spowodowało konieczność przekroczenia rzeczki. Początek trasy i już mam mokre buty. Nie napawało mnie to optymizmem.
Do drugiego punktu (nr 11) znów popełniłem proste błędy. Rozumiem, że nawigacja nocą jest trudniejsza niż w ciągu dnia, ale bez przesady. Trzeba być wariatem, by zwątpić w dobrze ubite ścieżki naniesione na mapę firmy Compass. Na deser jeszcze wpadłem na elektryczny pastuch i do tego jeszcze na wsi Mochowiec pobiegłem na południe, zamiast na wschód. Dopiero most nas rzeką Główna uświadomił mnie o popełnionym błędzie nawigacyjnym (niestety znów bardzo prostym).
Bardzo trudny był punkt nr 12, bowiem byłem przekonany, że znajduje się na rogu ogrodzenia wojskowego i tam szukałem zakrętu ścieżki. Jako punkt ataku przyjąłem małą rzekę płynącą do rz.Głównej i niestety nie było to dobre rozwiązanie z uwagi na wspomniane ogrodzenie, wycinkę lasu w innym obszarze oraz dodatkowej ścieżce niezaznaczonej na mapie. Po 40 min bezskutecznego poszukiwania punktu postanowiłem rozpocząć poszukiwania od ścieżki z wschodniej strony i tym razem udało mi się znaleźć ten feralny punkt. Trzy punkty zdobyte i była już godz. 23:30 - sporo czasu zajęło mi zdobycie trzech punktów :/ W normalnych warunkach zdobyłbym je w godzinę. Ale to była noc, no i oczywiście na trasie byłem sam, co było sporym utrudnieniem.
Punkty nr 13 i 2 zdobyłem bez problemu. Większe kłopoty miałem ze zdobyciem punktu nr 3, bowiem biegłem na azymut przez pole i trafiłem (a właściwie zobaczyłem) na ścieżkę. Cholera, znów popełniam błąd nawigacyjny. Na szczęście dość szybko pozbierałem się, tzn. zrobiłem korektę i punkt z łatwością został znaleziony. Do kolejnego punktu, czyli 14 znów musiałem przekroczyć kanał, co spowodowało, że moje stopy już nie wytrzymały ciągłego napierania w mokrych butach i skarpetkach. Zaowocowało powstaniem pierwszego bąbla :(. No pięknie, 25 km za mną i już mam odciski. Coś czułem, że końcówka rajdu będzie próbą przetrwania dla moich stóp.
Duże trudności miałem ze zdobyciem punktu 10 (górka). Co prawda teren był "czysty", a jednak nie mogłem trafić na wyraźną górkę. Po dwukrotnym czesaniu lasu i liczeniu kroków (co prawda mapa nie mogła być w skali 1:50 000) po 25 min odnalazłem punkt.
Po 10 punkcie przyszedł w końcu czas na etap BnO - czyli to co lubię najbardziej, choć była godz. 4 nad ranem. W pierwszej kolejności zdobyłem punkty 5 i 6, by potem zdobyć duże punkty, a następnie przejść do mapy Zielonka I
W pierwszej kolejności zdobyłem punkt 16 (choć nie było lampionu i perforatora). W przebiegu do punktu 15 spotkałem Z. Hornika rozstawiającego punkty na trasie... Powiedziałem mu o tym i na szczęście zawodnicy z TP50 i TR150 nie mieli tych problemów. Nie była to jedyna wpadka organizatora, bowiem zapomniał także o punkcie nr 17 (również na mapie Zielonka I).
Z kolejnymi punktami nie miałem większych problemów z ich znalezieniem. Największym problemem stały się moje piekące stopy. Napiszę tyle, że od godz. 12 (a na mecie byłem o godz. 17:35) czułem jak na mych stopach ktoś włożył żelazko. Następnym razem bardziej rygorystycznie będę przestrzegał zasady, by nie wpaść do wody przez pierwsze 15-20 km (szczególnie, gdy dzień zapowiada się słoneczny). Co innego zimą, bowiem na Nocnej Masakrze cały czas miałem mokre nogi i jednocześnie przez 11 h nie miałem ani jednego odcisku. A tutaj na obu nogach miałem bąble skutecznie uniemożliwiające bieg.
Bardzo ciekawie było na trasie TP50, bowiem trasa była znacznie dłuższa niż 50 km (trasa na TP100 była optymalna). Ponieważ lokalsi wybrali się na Wertepy, stąd czołówka pochodziła w zasadzie spoza woj. wielkopolskiego. Zawody wygrał B. Grabowski, który pokonał M. Gramackiego o zaledwie 7 min oraz M. Baszczaka o ok. 15 min. Tak więc różnice czasowe były niewielkie.
Nie byłbym sobą, gdybym nie napisał o mocnych i słabych stronach.
Mocne strony:Do drugiego punktu (nr 11) znów popełniłem proste błędy. Rozumiem, że nawigacja nocą jest trudniejsza niż w ciągu dnia, ale bez przesady. Trzeba być wariatem, by zwątpić w dobrze ubite ścieżki naniesione na mapę firmy Compass. Na deser jeszcze wpadłem na elektryczny pastuch i do tego jeszcze na wsi Mochowiec pobiegłem na południe, zamiast na wschód. Dopiero most nas rzeką Główna uświadomił mnie o popełnionym błędzie nawigacyjnym (niestety znów bardzo prostym).
Bardzo trudny był punkt nr 12, bowiem byłem przekonany, że znajduje się na rogu ogrodzenia wojskowego i tam szukałem zakrętu ścieżki. Jako punkt ataku przyjąłem małą rzekę płynącą do rz.Głównej i niestety nie było to dobre rozwiązanie z uwagi na wspomniane ogrodzenie, wycinkę lasu w innym obszarze oraz dodatkowej ścieżce niezaznaczonej na mapie. Po 40 min bezskutecznego poszukiwania punktu postanowiłem rozpocząć poszukiwania od ścieżki z wschodniej strony i tym razem udało mi się znaleźć ten feralny punkt. Trzy punkty zdobyte i była już godz. 23:30 - sporo czasu zajęło mi zdobycie trzech punktów :/ W normalnych warunkach zdobyłbym je w godzinę. Ale to była noc, no i oczywiście na trasie byłem sam, co było sporym utrudnieniem.
Punkty nr 13 i 2 zdobyłem bez problemu. Większe kłopoty miałem ze zdobyciem punktu nr 3, bowiem biegłem na azymut przez pole i trafiłem (a właściwie zobaczyłem) na ścieżkę. Cholera, znów popełniam błąd nawigacyjny. Na szczęście dość szybko pozbierałem się, tzn. zrobiłem korektę i punkt z łatwością został znaleziony. Do kolejnego punktu, czyli 14 znów musiałem przekroczyć kanał, co spowodowało, że moje stopy już nie wytrzymały ciągłego napierania w mokrych butach i skarpetkach. Zaowocowało powstaniem pierwszego bąbla :(. No pięknie, 25 km za mną i już mam odciski. Coś czułem, że końcówka rajdu będzie próbą przetrwania dla moich stóp.
Duże trudności miałem ze zdobyciem punktu 10 (górka). Co prawda teren był "czysty", a jednak nie mogłem trafić na wyraźną górkę. Po dwukrotnym czesaniu lasu i liczeniu kroków (co prawda mapa nie mogła być w skali 1:50 000) po 25 min odnalazłem punkt.
Po 10 punkcie przyszedł w końcu czas na etap BnO - czyli to co lubię najbardziej, choć była godz. 4 nad ranem. W pierwszej kolejności zdobyłem punkty 5 i 6, by potem zdobyć duże punkty, a następnie przejść do mapy Zielonka I
W pierwszej kolejności zdobyłem punkt 16 (choć nie było lampionu i perforatora). W przebiegu do punktu 15 spotkałem Z. Hornika rozstawiającego punkty na trasie... Powiedziałem mu o tym i na szczęście zawodnicy z TP50 i TR150 nie mieli tych problemów. Nie była to jedyna wpadka organizatora, bowiem zapomniał także o punkcie nr 17 (również na mapie Zielonka I).
Z kolejnymi punktami nie miałem większych problemów z ich znalezieniem. Największym problemem stały się moje piekące stopy. Napiszę tyle, że od godz. 12 (a na mecie byłem o godz. 17:35) czułem jak na mych stopach ktoś włożył żelazko. Następnym razem bardziej rygorystycznie będę przestrzegał zasady, by nie wpaść do wody przez pierwsze 15-20 km (szczególnie, gdy dzień zapowiada się słoneczny). Co innego zimą, bowiem na Nocnej Masakrze cały czas miałem mokre nogi i jednocześnie przez 11 h nie miałem ani jednego odcisku. A tutaj na obu nogach miałem bąble skutecznie uniemożliwiające bieg.
Bardzo ciekawie było na trasie TP50, bowiem trasa była znacznie dłuższa niż 50 km (trasa na TP100 była optymalna). Ponieważ lokalsi wybrali się na Wertepy, stąd czołówka pochodziła w zasadzie spoza woj. wielkopolskiego. Zawody wygrał B. Grabowski, który pokonał M. Gramackiego o zaledwie 7 min oraz M. Baszczaka o ok. 15 min. Tak więc różnice czasowe były niewielkie.
Nie byłbym sobą, gdybym nie napisał o mocnych i słabych stronach.
- przyjemna i nietrudna nawigacyjnie trasa (mimo, iż popełniłem sporo błędów)
- aktualna mapa (poza nielicznymi wyjątkami),
- nietuzinkowa postać Pana Zbyszka Hornika, która robi coś fajnego mimo, iż jest to najbardziej rozkojarzona osoba (cytat z Ł.G., źródło: http://www.rajdkonwalii.pl/team/?paged=2),
- posiłek i napoje dla każdego,
- meta w rytmie zumby (kto chciał mógł po maratonie poruszać w rytmie zumby)
- otwarcie trasy TP100 nawet dla jednego uczestnika,
- dwie odcinki specjalne (tj. na mapach do biegu na orientację),
- puchary dla miejsc I-III i nagrody rzeczowe,
- niskie wpisowe.
Słabe strony:
- brak dwóch punktów (na mapie Zielonka I),
- znacząco opóźniony strat dla trasy TP50 z powodu braku map (ja tego nie odczułem, bowiem w tym czasie byłem już lesie w poszukiwaniu punktów),
- niewłaściwa skala mapy (różniła od wskazanej na mapie legendzie).
Podsumowanie:
TP100, 25 punktów kontrolnych
Czas: 20h 35 min
Miejsce: 1/1
Dyplom i pucharek za "ukończenie trasy TP100
Oficjalne wyniki:
Wyniki - Róża Wiatrów 2014
Wybrane relacje z Róży Wiatrów:
Relacja zwycięzcy TP50 - B. Grabowskiego
Relacja Yoanny BJ
Ranking PMnO 2014 (po Róży Wiatrów - 25 V 2014; w nawiasie - liczba występów)
1. Bartłomiej Grabowski 309,9 (7)
2. Piotr Kwitowski 233,03 (6)
3. Mirosław Baszczak 201,26 (5)
4. Marcin Miśkiewicz 188,04 (4)
5. Bernard Waszczyk 128,95 (3)
...
43 Sebastian Wojciech 55,93 (2)
...
535 Mariusz Ryniak 1,44 (1)
nie ważne że sam startowałeś, ważne że wszystkie punkty znalazłeś i się poddałeś mimo słabego początku jak i niepotrzebnego zmoczenia butów, ja sam jeszcze nie napisałem relacji bo jeszcze trochę jestem na Róże Wiatrów obrażony :) między innymi przez skale mapy i to że zamiast zrobiłem 72km choć wiem że sam z własnej głupoty nadrobiłem 8km to wkurza mnie kolejnych 14km :)
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, że Z. Hornik zagalopował się nieco z TP50, choć z drugiej strony czas zwycięzcy nie jest taki zły i sporo zawodników mogło uzyskać wiele punktów do rankignu. Nie to co było na Złocie dla Zuchwałych, gdzie M. Plesiński wręcz wymiótł wszystkich zawodników.
OdpowiedzUsuń