czwartek, 26 czerwca 2014

XII EZnO GRASSOR - Lubrza (21-22 VI 2014)

     Grassor zaliczam do najtrudniejszych i najbardziej wymagających kondycyjnie i nawigacyjnie rajdów. W tym roku budowniczym trasy pieszej był Tomasz Paszek, co było widoczne. Wiele punktów było bowiem typowo nie "śmiejowskich", choć pod kątem krajoznawczym niczym nie ustępowały. Wiele punktów było ukrytych, choć zgodnie z opisem oraz mapą. 
     Rajd odbył się miejscowości Lubrza i cechą charakterystyczną było to, że zawodnik otrzymał mapę z dwoma punktami. Pozostałe punkty zawodnik musiał we własnym zakresie nanieść na mapę w trakcie odnalezienia kolejnych punktów. Tym razem punktów było 18 z wagą przeliczeniową 30 oraz 10 punktów z wagą przeliczeniową 5 punktów. Łącznie było do zdobycia 590 punktów. Niezbędnym warunkiem ukończenia rajdu było dotarcie do mety w limicie 15 godzin. Przekroczenie tegoż limitu kosztowało 1 punkt przeliczeniowy za każdą minutę spóźnienia. W tej edycji rajdu każda minuta spóźnienia kosztowało znacznie mniej niż w minionym roku, co uważam za ogromną zaletę. 
     Start miał miejsce w Zespole Szkół Samorządowych w Lubrzy o godz. 12. Do wyboru miałem dwa punkty, tj. TP1 lub TP2. Przy czym wybór TP1 spowodował, że dość szybko dotrę do odcinka specjalnego oraz punktu z wodą, co miało dla mnie decydujące znaczenie. Nauczony doświadczeniem, że wieczorem przejawiam się mniejszą ochotą na napoje niż w ciągu dnia. Tym bardziej, że w trakcie rajdu było ponad 23 stopnie. Chciałem po prostu mieć możliwość jak najszybszego dotarcia do punktu z wodą i możliwie jak najwięcej wypić w trakcie odcinka specjalnego. Pod tym kątem było to świetne rozwiązanie. 
   Punkt 1 (narożnik granicy kultur) nie spowodował większych problemów, choć czułem, że ciężko mi się biegnie. Może dlatego, że Romanowski i Żmiejko dość szybko biegli i poczułem niepokój co do mojego tempa. Jak tylko zniknęli z mojego pola widzenia od razu poczułem swój rytm biegania.  
Odprawa techniczna, a ja jeszcze niegotowy 
Autor zdjecia: Szymon Szkudlarek, 
https://plus.google.com/photos/112786968750157809667/albums/6027826939856681489?banner=pwa

Mistrz drugiego planu (tak, to ten grubasek)
Autor zdjecia: Szymon Szkudlarek, 
https://plus.google.com/photos/112786968750157809667/albums/6027826939856681489?banner=pwa

Start - TP1 -narożnik granicy kultur 12:00 - 12:19 (19 min)
     Zdobywając TP1 odsłoniły się kolejne punkty i postanowiłem biec do punktu 15. Wystarczyło przeciąć azymutem do drogi utwardzonej a następni biec na wschód do przepustu. Droga była ładna, zaś znalezienie punktu nie sprawiło mi większych trudności. Był bowiem bardzo widoczny z daleka. 

TP1 - TP15 - zakręt rowu na szczycie górki przed S końcem skarpy 12:19 - 12:51 (32 min)

TP15 - TP8 - bunkier, u góry, około 20 m na E (zbocze) 12:51 - 13:14 (23 min)

     Przyjemny był punkt nr 8, bowiem wystarczyło biec do kładki, a następnie ładną ścieżką ukierunkowaną na zachód. W momencie, gdy zobaczyłem południowy skrawek jeziora Polno, postanowiłem na azymut dotrzeć do bunkra. Opis punktu był tak precyzyjny, że nie było możliwości marnowania dodatkowych minut na jego znalezienie.

TP 8 - TP 13 - bunkier, u góry, N skraj 13:14 - 13:29 (15 min)

     Bardzo atrakcyjny był punkt nr 13 (bunkier), że aż chciałoby się tam zostać i spędzić kilka minut.          Do tego punktu prowadziła dość ładna ścieżka, choć momentami zarośnięta.

TP 13 - TP 9 - skarpa otaczająca bunkier, środek boku N-S 13:29 - 13:48 (19 min)

 Nieco trudniejszy był punkt nr 9, bowiem stał znacznie dalej od bunkra. Na szczęście nie musiałem tego punktu zbyt długo szukać, bowiem byli tam Romanowski i Żmiejko. Jest dobrze, pomyślałem. Utrzymując takie tempo mogę zająć naprawdę wysokie miejsce w tej edycji Grassora.

TP9 - TP3 - wejście do bunkra, początek trasy OS 13:48 - 14:23 (35 min)
     Do punktu 3 dotarłem praktycznie na azymut z uwagi na dużą niezgodność (a raczej brak) dróg z mapą. Spotykając rowerzystów zapytałem się, czy na północ jest ładna droga. Odpowiedzieli twierdząco, więc nie pozostało mi nic innego jak tylko dobiec do tej drogi.

TP3 - OS - 10 punktów kontrolnych o wadze 5 p.p. 14:23 - 18:05 (3h 42 min (!!!))

    Niestety niemal 4 h spędzone na odcinku specjalnym spowodowało, że kompletnie straciłem siły. Nie wiem czemu, ale aż 2 h spędziłem pod ziemią szukając pięciu punktów. Popełniałem szkolne błędy i wiele punktów po prostu nie zgadzały się. Na pierwszy ogień poszedł punkt 5 (lampion miał stać zarówno na górze, jak i na dole wieży). docierając do punktu piątego znalazłem tylko jeden punkt - na środku wieży. Co teraz? Jest to punkt 6g (góra) czy 5d (dół). Szukam punktu na dole i nie ma. Wziąłem perforator do ręki i skasowałem pole 6 (co za głupota). Wystarczyło pomyśleć, że punkt 6g może znajdować się na zewnątrz. Niestety ta myśl przyszła dopiero po godzinie spędzenia w bunkrze.
   Punkt 4d znalazłem bez problemów, choć sporo musiałem się nabiegać. Na kolejny ogień poszedł punkt 2d (znaleziony bez problemów), a potem 1d (także bez problemów). Trochę problemów sprawił mi punkt 3d (bowiem weszłem od strony napełnionej wodą do pasa). Na koniec musiałem wrócić do punktu 5d, bowiem to pole miałem puste. Do dziś zastanawiam się, jak to możliwe, że spędziłem pod ziemią aż 2 h.... Masakra.

     Nie lepiej było w części naziemnej, jak nowicjusz biegłem na północ, zamiast na południe. Ot, taki kaprys z mojej strony. Jak zauważyłem idiotyczny błąd, to minęło już 15 min :(. Punkty zdobyłem w następującej kolejności  9-6-10-8-7. Beznadziejny wariant, bowiem nie sądziłem, że trzeba wrócić powrotem do OS. Dopiero telefon do D. Śmieja rozwiał moje wątpliwości. Szczególnie wyczerpujący był punkt 6, gdzie złapałem skurcz łydki od tych chaszczy. Na szczęście miałem przy sobie tabletki potasu :). Generalnie rzecz biorąc, odcinek specjalny do zapomnienia.
Słynny punkt w kanalizacji w bunkrze.
Autor zdjęcia: Wojciech Paszkowski,  httpspicasaweb.google.comwpaszkGrassor2014#6028990628179572898
Wejście do wlotu kanalizacyjnego
Autor zdjecia: Szymon Szkudlarek, 
https://plus.google.com/photos/112786968750157809667/albums/6027826939856681489?banner=pwa

OS - TP6 - szczyt górki 18:05 - 19:00 (45 min)

     Od tego momentu już wiedziałem, że trasa będzie znacznie dłuższa niż 40 km + OS. Tym bardziej, że         A. Bednarek, nie licząc odcinka podziemnego, zrobił już 25 km. A przecież przed nami 12 "dużych" punktów. Punkt TP6 nie sprawił trudności, choć nie do przejścia okazał się przepust kolejowy. 

TP6 - TP16 - szczyt górki  19:00 - 19:20 (20 min)

      Punkt dość łatwy, choć wymagający fizycznie.

TP16 - TP14 - nasyp na wielkiej dziurze, obok oczka wodnego 5x5 19:20 - 20:08 (48 min)

     Było jeszcze jasno, choć w lesie do ciemno. Dość szybko znalazłem punkt, zaś przebieg do niego był dość wymagający z uwagi na to, iż od oczka wodnego przebiegała jedynie granica kultur. W tym miejscu popełniłem taktyczny błąd, bowiem bliższy był punkt 11 (ten wariant wybrali A. Bednarek i W. Wiatr).         Mi już nie starczyło czasu, by dotrzeć do tego punktu z punktu 7 (w drodze powrotnej).

TP14 - TP12 - zakręt rowu 20:08 - 21:03 (55 min)

Przebieg do punktu 12 był dość ciężki z uwagi na zaorane pola ze skrzypem polnym (a może innego zioła). Nie dałem rady przejść nawet 10 metrów przez to pole. Punkt dość łatwy do znalezienia, a było jeszcze jasno.

TP12 - TP4 - zakręt granicy kultur, ok. 10 m wgłąb od ambony 21:03 - 21:26 (23 min)

     Bardzo przyjemny i ławy punkt. Po wnikliwej analizie stwierdzam, że najpierw należałoby zdobyć TP5, a potem TP4. Miałbym dwie pieczenie na jednym ogniu. Niestety nie doczytałem się opisu i nie w porę przeniosłem ten punkt na mapie... Tak więc to był kolejny poważny błąd, który kosztował ok. 20-30 min.

TP4 - TP17 - górka przecięta jarem, zachodnia jego strona 21:26 - 22:06 (40 min)
    Podobnie było z tym punktem, choć początkowo planowałem najpierw TP18, a potem TP17. W tym punkcie byłem o godzinie 22:06 i do mety zostało mi 5 h. Docierając po TP18 wiedziałem, że będzie już ciemno.Rezygnując z niego - była szansa na zdobycie w drodze powrotnej pięciu punktów i zmieszczenie się w limicie. Postanowiłem jednak skoczyć po TP18, choć patrząc na końcowe wyniki - było to niepotrzebne. Z drugiej strony wystarczyło bowiem być o 11 minut szybciej na mecie, a zająłbym 7 miejsce. Będąc na trasie wiedziałem jedynie, że zdobycie kompletu punktów da mi wysokie miejsce (liczyłem na pierwszą dziesiątkę). Tym bardziej, że po odcinku specjalnym jedynie maszerowałem (choć był to dość żwawy marsz). Nie byłem w stanie biegać, bowiem czułem że moje buty są cięższe o co najmniej 1 kg. Dlatego tak starałem się ominąć w pierwszej kolejności mokradła. Na szczęście skarpety Compressport Proracing Socks Trail zrobiło swoje (w przeciwieństwie do Róży Wiatrów kupiłem o 2 rozmiary większe). Udało mi się uniknąć bąbli i to po 11 godzinach w temp powietrza 8 (w bunkrze)-25 stopni. 

TP17 - TP18 - nasyp autostrady, N narożnik skarpy, na górze 22:06 - 23:25 (1 h 19 min)

     Pięknie położony punkt - dla takich chwil warto brać udział w rajdzie. Byłem tak dumny z siebie, że dość szybko znalazłem ten punkt. Niemniej jednak droga do niego była pełna wybojów i dzięki kompasie dotarłem tam gdzie trzeba. W pewnym momencie zobaczyłem dwa białe światła z przodu oraz czerowne z tyłu. A było już grupo po godz. 23. Samochód w tym miejscu? Jak miałby tu dojechać? Może D.Śmieja zwozi zawodnika? Nic mi nie grało, bo jak do lasu (bez dróg do niego prowadzących) może dojechać samochód? Okazało się, że to były dwa rowery :) Punkt TP18 był dość blisko położony z punktem TR3.
Tnąc na azymut wielokrotnie spotykałem się z chaszczami
Autor zdjecia: Grassor 2014- Rekonesans tras, http://grassor.pl/zdjecia/rekonesans/index.html

TP18 - TP5 - granica kultur, ok. 10 m wgłąb lasu na S 23:25 - 0:48 (1 h 23 min)


     Jest godzina 23:25 i czeka mnie droga powrotna. Zostało mi jeszcze pięć punktów i 3,5h do limitu. Wiedziałem już, że nie zdążę zdobyć wszystkich punktów. Mogłem szybko wracać na metę i zdobyć przy okazji punkt 10, co w ostateczności by dało 470 punktów. Za mało, by zdobyć wysokie miejsce. Postanowiłem zaryzykować i zdobyć cztery punkty po drodze (za wyjątkiem 11) i poczekać na wyniki końcowe. Punkt TP5 był barfdzo prosty do znalezienia, choć z TP18 prowadziła długa droga. Niestety trzeba było zdobyć ów punkt z TP12. 

TP5 - TP7 - strumień, NW narożnik nasypu 0:48 - 2:00 (1h 12 min)

     Trudny okazał się punkt 7, bowiem prowadził przez mokradła. Nie wiem jak to możliwe, ale kompasy szwankują w trakcie przelotnych opadów. Powtórzyła się Nocna Masakra, choć tym razem koszty czasowe nie były gigantyczne. Na szczęście w porę zorientowałem linię energetyczną i wiedziałem, że niedaleko będzie strumień wody. Jak znalazłem ów strumień, to zastanawiałem się, gdzie jest punkt. Zerknąłem w lewo i jest :) Czasami wystarczy tylko zerknąć ....

TP7 - TP10 - ruiny młyna, pod starym mostem 2:00 - 3:21 (1 h 21 min)

    Punkt 10, a raczej marsz do niego okazał się masakryczny. Wystarczyło maszerować główną drogą  (okreżną co prawda) i zaoszczędziłbym 40 min. Ale ja musiałem iść na azymut. Liczyłem, że będzie fajna droga. Niestety tak się nie stało. Maszerowałem i maszerowałem na południowy-wschód, by trafić w końcu na pole. Miałem bowiem dosyć jeżyn, nawłoci i innych roślin. W końcu trafiłem na hodowlę - uff. Zakręt w lewo i szukam młynu. No nie ma młynu. Idę dalej, a tam zaorany las. Byłem już za daleko i wiedziałem, że muszę wrócić tam gdzie byłem. Przekroczyłem strumień i na szczęście była kobieta z trasy ekstremalnej, która też szukała tego punktu. Dobrze, że znalazła :). W tym momencie strata wyniosła 21 punktów, a do mety daleko.












TP2 (punkt oczywiście w środku)
Autor zdjecia: Grassor 2014- Rekonesans tras, http://grassor.pl/zdjecia/rekonesans/index.html

TP10 - TP2 - dziura 3:21 - 3:50 (29 min)


     Na szczęście nie kombinowałem z przelotem do TP2 i bardzo szybko do niego dotarłem.

TP2 - Meta 3:50 - 4:10 (20 min)

    Dookoła jeziora szedłem drogą rowerową (niezaznaczoną na mapie). Z drugiej strony, to było zbyt piękne jezioro i to położone obok wsi gminnej, by nie było tam ścieżki leśnej. Na mecie byłem o 4:10 (co kosztowało mnie 70 punktów karnych). Na mecie z usmiechem na twarzy przywitał mnie T. Panek. Zamieniliśmy kilka słów i szybko skoczyłem pod prysznic. Zjadłem spaghetti i postanowiłem wrócić do domu, a nie miałem daleko (ot 110 km z jedną krótką drzemką po drodze).
  Rajd na TP50 po raz trzeci z rzędu wygrał Łukasz Romanowski z czasem 10 h i 22 min. Miałem przyjemność spotkać go na trasie do odcinka specjalnego. Z kompletem punktów ukończyło zaledwie 6 zawodników. Ja z kolei zaliczyłem progres w porównaniu z poprzednią edycją Grassora, bowiem zająłem 10 miejsce (na 28 uczestników). W 2013 roku zająłem 24 miejsce na 37 uczestników. W przyszłym roku powinno być lepiej pod warunkiem, że przestanę maszerować od 30 km :)
    Czy mogło być lepiej? Oczywiście, pod warunkiem, że od 30 km dalej bym biegał. Nie motał się na odcinku specjalnym. Nie popełniłbym dwóch poważnych błędów strategicznych. Można tak dalej gdybać. Niemniej jednak końcowe miejsce bardzo mnie satysfakcjonuje i motywuje mnie do dalszego biegania. 

Mocne i słabe strony rajdu Grassor:

Mocne strony:
- trudna i wymagająca pod kątem technicznym (nawigacyjnym) i kondycyjnym trasa,
- odcinek specjalny,
- punkt z wodą pitną (podobnie było w zeszłym roku),
- dobrze umiejscowione punkty,
- posiłek na mecie (o 4 nad ranem mogłem zjeść spaghetti do woli),
- umiejscowienie wielu punktów w bunkrach,
- wysokie walory krajoznawcze (tak mi się podobało, że postanowiłem spędzić 16 h na trasie),
- jagody w wielu miejscach (ja posmakowałem ich przy TP16)

Słabe strony:
- trasa była znacznie dłuższa niż standardowe 50 km (choć byłem na to przygotowany i ten fakt potraktowałem z uśmiechem na twarzy),
- wiele punktów nie było typowo "śmiejowskich" :), np. dziura w małym lasku czy granica kultur tuż przy drodze (nie umniejszając w żadnym stopniu dobrej roboty T. Panek),
- dość wysokie wpisowe,
- bliskie położenie punktu z TR (bodajże punktu 3) i TP (punktu 18), co w nocy mogło być mylące (choć zapewne było zgodne z regulaminem),
- niska opłacalność punktów z OS, choć ich poziom trudności był wyższy od wielu punktów o wadze 30 p.p.

Podsumowując:
TP 50, 18 punktów kontrolnych o wadze 30 p.p. oraz OS z 10 punktami kontrolnymi o wadze 5 p.p.
Zdobyłem:
     17/18 p.k. o wadze 30 p.p. i
     10 p.k. o wadze 5 p.p.,
               czyli 560 p.p. w czasie 16 h 10 min (wobec limitu 15 h).
     Ostatecznie: 490 p.p. (560 p.p. - 70 p.p. (za przybycie na metę po 70 minutach)).
  Punkty i czas: 490 punktów, 16 h 10 min
  Miejsce: 10/28

Oficjalne wyniki:
1. Łukasz Romanowski 590 punktów, 10 h 22 min
2. Paweł Ćwidak 590 punktów, 11 h 14 min
3. Wojciech Wiatr 590 punktów, 14 h 42 min
4. Arkadiusz Duszak 590 punktów, 14 h 50 min
4. Dorota Duszak 590 punktów, 14 h 50 min
6. Artur Bednarek 590 punktów, 14 h 58 min
...
10. Sebastian Wojciech 490 punktów, 16 h 10 min
...
27. Piotr Śmieja 145 punktów, 13 h 36 min
27. Michał Pytlak 145 punktów, 13 h 36 min.

Prawdziwi pretorianie (czyli Ł.Romanowski (stoi) oraz A. Buchajewicz (siedzi)). Zwycięzcy odpowiednio TP50 i TP150
Autor zdjecia: Szymon Szkudlarek, 
https://plus.google.com/photos/112786968750157809667/albums/6027826939856681489?banner=pwa

Ranking PMnO 2014 (po Grassorze - 22 VI 2014; w nawiasie liczba występów)
1. Bartłomiej Grabowski 319,08 (9)
2. Piotr Kwitowski 269,80 (7)
3. Marcin Miśkiewicz 219,74 (6)
4. Mirosław Baszczak 201,26 (5)
5. Arkadiusz Duszak 187,57 (6)
...
47. Sebastian Wojciech 79,27 (3)
...
645 Mariusz Ryniak 1,44 (1)

3 komentarze:

  1. i tak należą się brawa za to że walczyłeś o dobry wynik i zabrakło tylko jednego punktu do 7 miejsca, sam także walczyłem ze sobą by nie maszerować zbyt długo ale kolano trochę mnie przyhamowywało,w każdym razie zawsze może być lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak naprawdę, to zabrakło 11 minut :) (wiedz, że przekroczyłem limit o 70 min). Po prostu za bardzo wysunąłem się od mety, bowiem zdobywając punkt 18 (ten najdalszy) byłem o godz. 23:40. Zdobywając w drodze powrotnej 3 punkty złagodziłem potencjalną stratę punktów. Inna sprawa - zabrakło kondycji od 30 km, no i te mokry buty... To sprawiło, że nie byłem w stanie wam towarzyszyć :)

      Usuń
  2. zacznę od tego, że punkty nie były śmiejowskie, bo nie Śmieja robił trasę :D... starałem się, aby PK były w ciekawych miejscach i fakt, kilka pojedynczych PK było w łatwych miejscach, ale miało być ciekawie, a nie tylko trudno... jak na 36 PK + 5 z OS było zbyt łatwych, to mam nadzieję, zostanie mi wybaczone...
    dalej, PK 5 masz na mapkach przeniesione w złe miejsce... to jeden z PK przy drodze na granicy kultur, a swoją drogą, ten punkt był na tyle trudny, że nawet zwycięzca nie w tę drogę/cinkę wszedł, a telefonów o ten punkt miałem przynajmniej kilka (zresztą o PK 1 również :P )... w każdym razie, jak punkt był łatwy, to nie znaczy, że koniecznie taki był, tylko, ze Ty jesteś dobrym nawigatorem
    na koniec, przez niezauważony szybko błąd, wydrukowany PK 18 w opisie trasa zrobiła się dłuższa niż planowana, przepraszałem za to, mam jednak nadzieję, że punkty w bunkrach, ruinach, czy wypasionych wąwozach sprawią, że trasa będzie zapamiętana jako dobra... a spacer nasypem, w którym miała iść autostrada też był "kształcący" - mi się widoki podobały, do tego jagody i poziomki (których Wy pewnie nie mieliście czasu zobaczyć)
    zapraszamy za rok!!!

    OdpowiedzUsuń