Kolejna edycja Grassora odbyła się w Reptowie, zaś teren zmagań na trasie TP50 obejmował nie tylko Puszczę Bukową, lecz także Puszczę Goleniowską. Punktów na trasie było aż 22, lecz na mapie były zaznaczone cztery punkty kontrolne i obowiązywała zasada Grassora (jedyne takie zawody zaliczane do PMnO). Chodzi o to, że na każdym odnalezionym punkcie dostajemy wskazówki, gdzie znajdują się najbliższe punkty. Niemniej jednak na starcie wiemy, że ilość wszystkich punktów jest znana (na podstawie opisu punktów kontrolnych).
Z mojej strony, to był już piąty z kolei udział w tym rajdzie. Stanowi niejako dla mnie zakończenie poprzedniego i rozpoczęcie kolejnego maratonu na orientację. Stanowi również wyznacznik mojej formy.
Na starcie dowiaduję się o zaznaczonych czterech punktach. Zakładam, że wariant Grassora nie może być oczywisty. Bo po to w ogóle wprowadzono zasadę Grassora. Niestety optymalny wariant był aż zanadto oczywisty. Wystarczyło rozpocząć bieg do PK1 lub PK2 i wykonać jedną pętlę do mety - zdobywając po drodze pozostałe 21 PK. Oczywiste nieprawdaż? Wybrałem dość oryginalny wariant mając nadzieję, że w PK4 odsłonią się dwa punkty na północ oraz na północny-zachód.
Start - PK3 3,5 km 00:21
Na początek prosty PK3, który zdobyłem w samotności. Większość zawodników wybrało PK2 bądź PK1. Odsłoniły się dwa punkty położone na zachód od tego punktu. Nie tego oczekiwałem, choć nadzieja na punkty ulokowane na północ od mapy jeszcze była.
Prosty PK3 na początek |
Po zdobyciu PK4 byłem zaniepokojony całą sytuacją - choć była jeszcze nadzieja na to, że na PK2 odsłonią się punkty na północ. Gdy zobaczyłem nadbiegających z przeciwnej strony Romanowskiego, Staszka K. czy Pawła W. - czułem, że to już koniec walki o wysokie miejsce w tym rajdzie. Spoglądając na lampion PK2 wiedziałem, że już po zawodach. Nic się nie odsłoniło i pozostał mi jedynie bieg do PK1 przez start. Dołożenie ok. 4 km z powodu błędnie obranego wariantu nie należy do przyjemnego uczucia... Nie tak to miało wyglądać - z powodu zbyt oczywistego wariantu przebiegu jak na Grassora zaprzepaścić szansę na podium...
Mała pętelka wokół startu |
Punkty kontrolne nie były trudne i nie wymagały wyrafinowanych umiejętności nawigacyjnych. Wchodzą mi jak po maśle. Poza niektórymi wyjątkami - opis punktu Pn-Zach., to punkt był położony na Pn-Wsch. (tam traciłem po ok. 2 min). A może ja nie znam kierunków świata opierając się o kompas? Wszystko mi było już jedno - ale w końcu nie po się jechało taki kawał do okolic Szczecina, by poddać się po kilkunastu kilometrach. Tym bardziej, że było o co walczyć, jeśli chodzi o punkty do rankingu PMnO. W końcu była to impreza za 50 punktów (Czy zasadna? Kapituła PMnO stwierdziła, że tak - w przeciwieństwie do mnie). W tym roku zdecydowanie tak mimo bardzo oczywistego wariantu przebiegu. Inna sprawa - okolice Szczecina nie za bardzo umożliwiało efektywne stosowanie zasad Grassora.
Początkowe punkty w Puszczy Bukowa |
Kondycyjnie nie jest źle - 25 km w 3h - jak na Grassora, to całkiem niezły wynik. Czuję w nogach, że z pewnością nie zamknę w 50 km. Nadzieję daje mi teren Puszczy Bukowej (a szkoda, że org nie wykorzystał żadnej mapy do BnO). Sporo mi dał udział w Trudach 2016, bowiem niektóre tereny zapamiętałem i w wielu miejscach nieźle ścinałem na azymut. Czy jednak wystarczy na podium?
PK13-PK9-PK19 30,5 km 4:08
Zaczynają się konkretne wzniesienia i w dobiegu do PK9 za bardzo mnie wywiozło na pd-zachód. Na szczęście zdołałem w porę zorientować swój błąd nawigacyjny w tak trudnym pagórkowatym terenie. Olałem po prostu ścieżki, które nie wiadomo w jakim kierunku dążyły. Przy PK9 widzę M.Jędroszkowiaka oraz Szaciłowskiego i praktycznie nie rozstaję się z nimi do PK21...
PK19-PK17-PK21-PK16 33,5 km 4:33
Wspomniani zawodnicy są dużo szybsi ode mnie, lecz nawigacyjnie sporo nadrabiałem. Zaczynam lubić Puszczę Bukową :). Dopiero w PK21 osłonił się upragniony PK16 będący jednocześnie punktem odżywczym. Kawałki arbuza, izotoniki czy woda - cóż chcieć więcej...Wytrzymałem 2,5 minuty - nie chciałem tracić zbyt wiele czasu - tym bardziej, że około 2 km wcześniej zauważyłem P. Wolniewicza (zajął 2 miejsce), zaś ok. 8 km wcześniej Romanowskiego (zwycięzcę TP50). Zaczęła się kalkulacja - czy wystarczy na zajęcie 2 miejsca. Organizm zaczyna jednak odczuwać trudy dzisiejszego biegu - w końcu cztery miesiące przerwy w bieganiu na 50 km robi swoje...
PK18-PK20-PK8-PK11 41,6 km 5:48
Nikogo nie widzę z tyłu czy z przodu - to oczywiste. Wybór nieoczywistego wariantu robi swoje.... Martwił mnie jedynie długi przelot z PK14 (ostatniego) do mety. Powoli już siadam kondycyjnie, choć staram się biegać - nawigacyjnie na terenie Puszczy Goleniowskiej już nie da rady cokolwiek ugrać. Pozostało mi jedynie utrzymać tempo nie robiąc żadnych przerw. 42 km na nogach, zaś do mety jeszcze daleko. Za około 1 km Romanowski będzie już na mecie.
PK11-PK7-PK10-PK14 50 km 7:05
Asfaltówka z PK11 do PK7 oraz proste PK10 i PK14 i do tego 3 min przerwa w trakcie dobiegu do PK10 i aż 6 min przerwa przy PK10 (sic!) spowodowało, że definitywnie straciłem 3 pozycję mimo błędnie obranego wariantu. Po co mi była ta przerwa na regenerację... Cały czas sobie obiecywałem, że nie robię żadnych przerw - odpocznę na mecie i otrzymałem zasłużoną karę za złamanie mojej zasady :)
PK14 - Meta 54,6 km 7:41
Ostatnie 4,5 km przebiegłem w 36 minut - czyli w 8 min/km (a więc bieg przeplatany kilkumetrowym marszem). Na poniższej mapie - sytuacja wyglądała następująco - i tylko jeden miał szansę na 4 miejsce (SW - Szymon Wojtczak, SR - Seba Rożko (wraz z A.Urbańskim i A. Bartosiewicz) i ja. Pytanie za 100 punktów - który z nich ostatni przybiegł na mecie :)
Na poniższej mapie - P.Wolniewicz prawie na mecie. Staszek zapewne ok. 1 km za Pawłem W. Mi pozostał jeszcze 3 km bieg do mety po asfalcie (bolały nóżki, oj bardzo bolały). Cierpię, gdy biegnę po asfalcie. Tylko asfalt - zero szutru czy leśnej ścieżki. Nienawidzę biegania po asfalcie - na Wildze Orient staram się tak konstruować trasę, by nie biegać za dużo po asfaltach. Bieg po drodze asfaltowej mając na nogach 50 km napierania na orientację - męczarnia dla nóg i stawów :)
Niestety zająłem odległe ósme miejsce mimo, iż zdołałem nieco nadrobić stratę z początku trasy w Puszczy Bukowej. Zabrakło zaledwie 6 minut do wyniku lepszego niż w zeszłym roku (zająłem wtedy 4 miejsce). Gdybym nie durny wariant, to spokojnie zająłbym 2 miejsce. Jak pisałem wcześniej - Grassor stanowi wyznacznik mojej formy i nie sposób nie porównać mojego biegu z zeszłorocznym. Średnio 8:27 min/km przy 8:49 min/km - mówi samo za siebie. Trzeba pamiętać, że punktów było aż 22 (i trzeba było nie tylko podbić, lecz również wpisać godzinę i minutę na karcie oraz przerysować kolejne punkty kontrolne - te czynności zajmowały przeciętnie ok. 45 sekund).
Pamiątkowe zdjęcie na pocieszenie :) |
Trochę statystyk z mojego udziału w rajdzie |
Zawody w kat. TP50 wygrał Ł.Romanowski z czasem poniżej 6h, by zająć drugie miejsce trzeba było pokonać trasę w 7h 20 min, zaś 8 miejsce - 21 minut dłużej. Mimo błędnie obranego wariantu była szansa na 3 miejsce - wystarczyło nie siedzieć 6 min przy PK14 (ależ czas szybko płynie...) i nie kombinować z wariantem - wystarczyło biegać wraz z grupką innych zawodników. Ale czy o to chodzi w rajdach na orientację (w szczególności w Grassorze)????
Podsumowując:
TP50, 22 PK
Czas: 7h 41 min
Miejsce: 8/41
Przebiegnięte: 54,5 km
Wyniki:
1. Łukasz Romanowski 5:56
2. Paweł Wolniewicz 7:20
3. Stanisław Kaczmarek 7:35
4. Sebastian Rożko 7:39
4. Andrzej Urbański 7:39
4. Adam Bartosiewicz 7:39
..
8. Seba Wojciech 7:41
...
41. Brygida Wańtuch Z
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz