niedziela, 30 listopada 2014

VI Nocek 2014 - Wierzyce (15/16 XI 2014)

    Po raz pierwszy o nocnych zawodach na orientację "Nocek" usłyszałem w minionym roku w oparciu o relacje A. Bednarka i P. Dopierały. Dziwnie wyszło, że nie było mi dane wziąć udziału w zeszłorocznym rajdzie (zapewne z powodu odległości, bowiem planowałem też udział w Nocnej Masakrze w Ińsku). Z drugiej strony, tego typu impreza ma charakter cykliczny. Była to więc kwestia czasu, by wziąć udział w Nocku. 
    Rajd zorganizował KSG Direta, zaś baza rajdu znajdowała się w Wierzycach. Mimo krótkiej odległości od Rokietnicy do Wierzyc, to miałem niemałe problemy by znaleźć bazę zawodów. Wszystko przez S5, bowiem za Kostrzynem skierowałem się na Iwno lub Wiktorowo. Ale taki jest już urok. Najważniejsze, że dotarłem na czas do bazy zawodów, gdzie spotkałem kilka znanych osób z innych rajdów. Nie mogłem też odmówić rozmowy z A. Bednarkiem.
      Tym razem reguły gry uległy zmianie, bowiem obok wyznaczonego punktu startowego dostałem też mapę z innymi punktami, które należało zdobyć (wszystkie) + kilka punktów, które należało zdobyć w oparciu o informację z innych punktów zaznaczonych na mapie. Tych punktów było cztery. Reguły niby proste, lecz ja byłem przekonany, że reguły gry będą identyczne jak w zeszłym roku. Dlatego też zaliczyłem kilkuminutowy przestój w punkcie B, bowiem zgłupiałem widząc brak informacji o kolejnych punktach. Dopiero inni zawodnicy uświadomili, że należy zdobyć wszystkie punkty zaznaczone na mapie na zasadzie scorelauf'a. 
     Dodatkowa trudność wynikała z braku opisu punktów, co znacząco utrudniało poszukiwania. Zawodnicy, którzy mieli zbyt słabe natężenie światła z pewnością musieli przeznaczyć znacznie więcej czasu na poszukiwania punktów - wiele punktów było nieźle ukrytych, ale o tym za chwillę.
     Wystartowałem o godzinie 18:19 i byłem przekonany, że spokojnie zrobię całą trasę w 4h 30 min. Ale jak zwykle trafiam na niesztampowe imprezy :) I zamiast być w domu o 23, to zjawiłem się przed godz. 3 w nocy. Takie są już uroki rajdów na orientację.
    Znakomita większość trasy przebiegała w lesie, co uważam za ogromny plus. Tym bardziej, że było wietrznie i dość chłodno - choć od połowy trasy musiałem zdjąć rękawiczki, zaś momentami chciałem zdjąć polar. Zabójcze były przejścia dla zwierząt - na wolnej przestrzeni wiał tak zimny wiatr, że cieszyłem się jak dziecko będąc ciepło ubrany :)
Punkt kierunkowy, tj. od którego zaczyna się cała zabawa
Start - B 00:13; 2,2 km
    Na dobry początek - punkt kierunkowy B - bez historii. Biegłem spokojnie przyzwyczajając się do pogody, czołówki i w ogóle. Niemiłe zaskoczenie spotkało mnie przy tym punkcie, co wynikało z niewiedzy. Pięć minut w plecy z powodu niejasności co do reguł rajdu. Jak już wiedziałem, co jest grane, to nie zastanawiając się dłużej biegłem do punktu 13.

B - 13 00:22, 2,6 km
    Trochę osób było przy tym punkcie, więc nie musiałem zbyt długo ich szukać. Już wiedziałem, że nie będzie lekko z poszukiwaniami kolejnych punktów. 

13 - 26  00:28, 3,6 km
     Ten punkt nie sprawił mi większych problemów. Przy czym optymalniej było zdobyć ten punkt z 3, a nie z 13 (patrz I część trasy) - miałbym po drodze.

26 - 18 00:43, 5,4 km
     Kilka minut przeznaczyłem na poszukiwanie punktu 18, który zapewne znajdował się w obniżeniu w lesie. Z punktu 26 musiałem ściąć na azymut i w pewnym momencie trafiłem na rzeczkę - tym razem nie ryzykowałem, bowiem obok niej była leśna droga ukierunkowana na zachód. Dalsza część trasy - bez historii.

18 - 12 00:49, 6,2 km
    W punkcie 12 troszkę zagalopowałem z ścieżkami, ale od czego ma się kompas. Jak zobaczyłem, że droga kieruje się na północ, to natychmiast się wycofałem do skrzyżowania i uważniej obserwowałem lewą stronę lasu - po kilkudziesięciu metrach była jednak ścieżka, choć bardzo rzadko uczęszczana - ale była...

12 - 22 01:05, 7,7 km
    Ciekawy punkt położony za charakterystyczną górką. Początkowo nie zauważyłem tej górki i dopiero skrzyżowanie uzmysłowiło mnie, że znów jestem za daleko. Cofnąłem się o 100-150 metrów i zacząłem poszukiwania punktu. Zajęło mi to może 2-3 min, zaś kolejne 2-3 min przeznaczyłem na przerysowanie dodatkowego punktu  (tj. 25), za pomocą kątomierza oraz linijki. Byłem przekonany, że skala mapy to 1:25000, a nie 1:20000 - stąd też zaznaczyłem ów punkt o 50 metrów za blisko. 

22-25 01:25, 9,5 km 
   Trochę miałem przygód związany z przebiegiem do punktu z uwagi na brak jednej ścieżki - a może był, lecz nie zauważyłem.Na szczęście spotkałem w pewnym momencie spotkałem innych zawodników, którzy skorygowali ów punkt - dzięki temu zaoszczędziłem czas na zbędne poszukiwania punktu.

25 - 1 01:44, 11,6 km
    Kolejny punkt i prawdziwa miazga. Punkt znajdował się w ruinach budynku, a ja byłem przekonany, że w charakterystycznym drzewie - tak wynikało z mapy. Najlepsze jest to, że 12 min wcześniej byłem o kilkanaście metrów od punktu... Taki jest już urok nocnych rajdów, zaś tego typu momenty miałem kilka w tym rajdzie.

I część trasy

1 - 27 1:51, 12,4 km
27 - 3 1:55, 13 km
     Oba punkty bez historii - bowiem miałem w zasięgu wzroku zespół "Z nóżki na nóżkę" - byli co prawda szybsi ode mnie, ale czułem, że długo nie potrzymają. 

3 - 21 2:18, 15,7 km
     Chyba najdłuższy przelot w całej trasie i wydawało mi się, że zniknąłem z pola widzenia przytoczonego zespołu. Tym bardziej, że na początku biegłem na azymut na południową ścieżkę. Punkt dość łatwo znalazłem, choć musiałem co nieco się natrudzić. W końcu byłem sam, zaś jedna para oczu to nie dwie, trzy a nawet cztery :)

21 - 6 2:43, 18,4 km
    Kolejny punkt, który sprawił mi duże trudności. Choć teren poszukiwań był niewielki - za nic na świecie nie mogłem znaleźć tego punktu. Kiedy już w eter poszły moje przekleństwa, jak na zawołanie wpadli zwycięzcy rajdu. M. Jędroszkowiak oraz S. Kaczmarek od razu znaleźli ten punkt i do tego od razu zapytałem się o punkt 22, co pozwoliło mi zaoszczędzić kilka min na przerysowanie punktu.

6 - 22 2:55, 19,9 km
    Jeszcze tak blisko bazy rajdu nie byłem. Prawie trzy godziny na trasie, a dopiero zdobyłem trzynaście punktów. Zeszłoroczna Nocna Masakra utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie tylko ja mam ciężko - na pewno inni też nie mają lekko. Nie traciłem czasu na przestoje czy różne przemyślenia. Starałem się utrzymać koncentrację, jak długo było można.

22 - 14 3:03, 21 km
     Dość łatwo znalazłem ten punkt i spotkałem D. Zalewskiego - był trochę zniechęcony do rajdu, choć nie spodziewałem się, że tak szybko się podda. Widocznie miał dosyć tego rajdu....

14 - 19 3:19, 22,8 km
     Punkt nie sprawił mi większych trudności, choć był dość ładnie ukryty.

19 - 2 4:00, 27 km
   I przyszedł moment, gdy w myślach chciałem zrezygnować z tego punktu. Był tak prosty, a jednocześnie tak trudny. Niesamowite, że nie mogłem znaleźć tego punktu - położonego obok ścieżki. Tutaj zmarnowałem dobre 25 min - najpierw zmyliła mnie droga niezaznaczona na mapie, a potem będąc w prawidłowej - nie mogąc znaleźć punktu - szukałem dalej. Być może byłem na nieprawidłowej ścieżce - Dołożyć 3 km na obiegnięcie dookoła okolicznych dróg - to już mistrzostwo świata i okolic :)

2 - 17 4:12, 28 km
     Na szczęście punkt 17 dość szybko znalazłem, choć też miałem spore wątpliwości. Początkowo zaryzykowałem i szedłem na azymut. Spotkana tablica informacyjna położona między jeziorami Ula i Ósemka uświadomiła, że czas zapolował punkt. 
II część trasy

17 - 7 4:36, 30,1 km
    30 km za mną , a do mety jeszcze daleko. Niemałe kłopoty miałem ze zdobyciem punktu 7, bowiem zaatakowałem z drugiej strony. Dużo namieszały liczne ogrodzenia, zaś mój kompas momentami świrował - raz wskazywał północ, a po chwili południe - a może to ja przemieszczałem się w różnych stronach??? Tutaj straciłem 10 min.

7 - 4 4:44, 31,3 km
     Punkt czwarty był łatwiejszy, choć też nieźle ukryty. W tym punkcie pojawiła się informacja o kolejnym punkcie 11, który należało dodatkowo nanieść na mapę.

4 - 11 5:03, 32,5 km
     Z tym punktem nie miałem problemów, choć wycięty kawałek lasy wzbudził we mnie wątpliwości. Była tam też grupka piechurów, którzy stali w miejscu i zapewne próbowali znaleźć swoją pozycję na mapie. Niepotrzebnie do nich się zbliżyłem, bo w pewnym momencie zamiast na zachód, skierowałem się na wschód. Kilka przekleństw poszło w eter, zaś w takich momentach dobrze jest mieć kompas na widoku. 

11 - 16 5:18, 34,2 km
      Tutaj na własne życzenie straciłem 4-5 min z powodu braku koncentracji. Dopiero skrzyżowanie ścieżek mnie uświadomiło, że jest już za daleko. Lekka korekta i do lasu na poszukiwanie punktu. Obniżeń było sporo...
III część trasy
16 - 24 5:42, 36,1 km
    Trochę czasu przeznaczyłam na przebieg do punktu 20. Zgłupiałem przy przejściu dla zwierząt - w końcu po raz pierwszy w życiu przechodziłem przez to przejście. Stąd zygzaki przy owym przejściu. Jak już zobaczyłem las, to musiałem zastanowić się na którym krańcu lasu jestem. Okazało się, że byłem na północno-wschodnim krańcu... Odetchnąłem z ulgą :) Punkt był fajnie ukryty, choć ścieżka do niego była już wydeptana i nie miałem problemów z jego znalezieniem.

24 - 20 5:52, 37,2 km
    Biegłem na azymut (z krańcu lasu i przejścia dla zwierząt) i nie ukrywam, że ładnie trafiłem do punktu. Dużym ułatwieniem były czołówki innych zawodników, którzy utwierdzili mnie w przekonaniu, że dobrze zmierzam do punktu. Zapytałem się o pozycję na mapie (dla pewności), zaś punkt był około 150 m. Fajne uczucie znaleźć jako pierwszy punkt, zaś kolejni uczestnicy na tym korzystają :) W tym punkcie była dodatkowa informacja o konieczności naniesienia na mapę punktu piątego.

20 - 5 6:03, 38,2 km
5 - 10 6:14, 39,2 km
     Punkt 5 i 10 bez historii, były dobrze ukryte, choć ich znalezienie nie przysporzyło mi większych trudności.

10 - 15 6:32, 40,7 km
     Ciężko było z punktem 15, bowiem były dwie ścieżki niezaznaczone na mapie. Gdybym miał silniejszą czołówkę, to zapewne szybko bym znalazł ów punkt. Strata czasowa: 10 min.

15 - 9  ~7:10, ~44,5 km
     Przedostatni punkt i mega problemy. Chyba trzy razy byłem w pobliżu punktu 9 (ten sam układ drzew) i za każdym razem nie mogłem go znaleźć. Miałem poważne wątpliwości co do sensu dalszego napierania, choć z drugiej strony - meta była już blisko. Obiegłem wszystkie ścieżki jakie mogłem i za nic na świecie nie mogłem znaleźć tego punktu. W takich sytuacjach człowiek zaczyna wątpić w umiejętności nawigacyjne. Na szczęście po 4 próbie szperania lasu udało mi się znaleźć ów punkt. Tragedia i tyle.

9 - 3 ~7:20, ~45,5 km
     Z trójką nie było żadnych problemów, choć byłem już zdołowany punktem 9. Został mi jeszcze dobieg do mety

3 - Meta 7:44, ~47 km
     Do mety biegłem/szedłem na azymut, choć kompas był tak niedokładny, że wylądowałem w połowie drogi między rondem a bazą. Musiałem jeszcze 0,5 km poklepać asfalt moimi bucikami, które były w rozsypce.
Karta startowa

    Podsumowując, kondycyjnie było dobrze, bo nie spodziewałem się, że spokojnie wytrzymam 47 km po 4 miesiącach po operacji. Były momenty, gdy złapały mnie skurcze łydek. Były także momenty wątpliwości co do sensu dalszego napierania, ale w takich sytuacjach zawsze wracałem myślami do Nocnej Masakry z zeszłego roku, który utwierdził mnie w przekonaniu, że trzeba walczyć do końca - zwłaszcza w trudnych nocnych rajdach. Skoro ja miałem niemałe problemy z poszukiwaniami punktów, to inni też nie mogą mieć lepiej. Z 28 punktów - poszukiwania 5,6 punktów należało zoptymalizować.
Trochę statystyk z rajdu na orientację - Nocek
     Na mecie powiedziałem orgowi, że przesadził z dystansem. Wycofuję te słowa, bowiem to ja przesadziłem dokładając 12 km. Ostatecznie zająłem piąte miejsce, co mnie cieszy, bowiem był to niełatwy rajd dla solistów. Z drugiej strony idiotyczne błędy przy poszukiwaniach trzech punktów kosztowało mnie co najmniej 90 min. Można było spokojnie powalczyć o 3 miejsce, choć zespół Pobiedziska (czytając relację T. Nawrockiego), też popełnił masę błędów, choć nie o takich kosztach co moje :). Z drugiej strony nocne rajdy mają to do siebie, że dużo też zależy od szczęścia i sprytu przy poszukiwaniach punktów kontrolnych.
    Nie będę oceniał mocnych i słabych stron, bowiem nie była to impreza zaliczana do PMnO. Niemniej jednak śmiało mogę zaliczyć do jednych z lepszych imprez na orientację, w którym brałem udział. Tak więc za rok nie powinno mnie zabraknąć.

Podsumowując:
35 km, 28 punktów kontrolnych
Czas: 7 h 44 min
Miejsce: 5/37
(rzeczywisty dystans 46-47 km)

Oficjalne wyniki:
1. Stanisław Kaczmarek, Michał Jędroszkowiak (GCK Szach Sękowo) 28 pk, 4h 40 min
2. Piotr Dopierała (KS Hades) 28 pk, 4h 59 min
3. Artur Bednarek, Tomasz Nawrocki (Pobiedziska) 28 pk, 6h 9 min
4. Czarek Wichniewicz, Michał Fiedosiuk (Mokre Nogi) 28 pk, 7h 31 min
5. Sebastian Wojciech (Wilga Orient) 28 pk, 7h 44 min
6. Maciej Wąsowski, Łukasz Kłój (KB Szamotuły, Niezrzeszony Poznań) 28 pk, 8h 10 min
...
37. Leszek Lukowiak i inni (LO Świebodzin Team) 10 pk, 7h 24 min


5 komentarzy:

  1. trochę zawijasów miałeś widzę, my też trochę małych błędów ale było nieźle choć w dwóch miejscach wkurzyłem się na mój kompas i ta nieporadność jak za szybko chce się znaleźć punkt i nie myśląc biegniesz na złamanie karku gubiąc się w lesie :P

    OdpowiedzUsuń
  2. to nie ja, to Artur i jego kompas:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mój kompas niedługo przechodzi na emeryturę :) zamówiłem fajniejszy :)

      Usuń
    2. Tzn. jaki? Także rozważam zakup kompasu, ale legendarne kompasy Moscow są dla mnie po prostu zbyt drogie :)

      Usuń
  3. pierwszy kompas jaki kupiłem na strzeleckiej to Moskwa właśnie za 80 zł chyba , dałem synowi na bieganie w Rakowni (synu lat 4 ) i tyle go widziałem . Teraz mam Silve z Decathlonu za 50 zł . Moskwa była szybsza :)

    OdpowiedzUsuń