czwartek, 25 grudnia 2014

XIII Nocna Masakra - Kalisz Pomorski (20 XII 2014)

     Próba numer dwa mojego udziału w Nocnej Masakrze została zakończona sukcesem. Kosztowało mnie to mniej wysiłku niż przed rokiem (zresztą nieukończonego w całości), ale za to znacznie lepszej jakościowo (tzn. nawigacyjnie). 
     Obsada rajdu była chyba nieco słabsza niż przed rokiem, choć znalazło się w niej sporo uznanych nazwisk. Moim jednak celem było przede wszystkim ukończenie rajdu w całości i mieszcząc się w limicie, tj. w 15 h. Tak więc na spokojnie podszedłem do Nocnej Masakry mając świadomość błędów, jakie popełniłem w zeszłym roku
    Nocną Masarkę zorganizował Daniel Śmieja, który stanowił gwarant tego, ze punkty będą ulokowane w niestandardowych (i często w mało charakterystycznych miejscach). Miałem świadomość, że punkty będą ukryte i tym razem byłem pozytywnie nastawiony z uwagi na to, iż w tym roku udało mi się pokonać z dość dobrym skutkiem kilka nocnych rajdów na orientację (szczególnie kilka godzin w Grassorze, a także Nocny Marek czy Nocek).
     Jedyną niewiadomą było to, czy wytrzymam trudy nocnego rajdu. Rajdy zbudowane przez Wigora wymagają dużej wytrzymałości fizycznej, bowiem nie od dziś wiadomo, że mało kto pokonuje cały rajd w 50 km. Pokazują to zresztą czasy zwycięzców Grassora czy Nocnej Masakry od kilku lat.
    Baza rajdu znajdowała się w Kaliszu Pomorskim i dojechałem wraz z A.Skupniem (stałym wyjadaczem rajdów na orientację). Pięć minut przed godz. 16 nastąpiło rozdanie map, chwila skupienia i już wiedziałem, że w grę wchodzą tylko dwa warianty. Postanowiłem zacząć do wschodniej strony, bowiem wolę na początku klepać kilometry duktami leśnymi niż asfaltem. Tym bardziej, że w końcówkach rajdów często można popełnić prostackie błędy - dlatego ważne jest by ostatnie kilometry były proste nawigacyjnie i przede wszystkim niewymagającego sporego wysiłku fizycznego. Ale po kolei....

Start - PK11 (szczyt góry) 00:29, 4 km
     Dość spokojny był przebieg do punktu 11 pokonany w znacznej mierze drogą polną, choć nie gorszy był wariant asfaltem. Za terenem podmokłym część trasy pokonałem maszerując na azymut, choć dość szybko trafiłem na leśną przecinkę zmierzającą do punktu. Punkt był fajnie ukryty, choć nie sprawił mi trudności z uwagi na jednoznaczny opis.

PK11 - PK 9 (szczyt wzniesienia) 01:08, 8,6 km
     Nie miałem żadnych problemów ze zdobyciem punktu 9, bowiem w ich okolicy było sporo czołówek. Na dość płaskim wzniesieniu i w jednym z drzew młodnika był punkt. Nie ukrywam, że gdybym był tam sam, to musiałbym zapewne sporo czasu przeznaczyć na jego poszukiwanie. W trakcie przebiegu do tego punktu w Krężnie prowadziła droga do terenu prywatnego. Dość zaskoczeni gospodarze wraz z psami, na szczęście łagodnymi, grzecznie poinformowali zawodników o tym, że należy kierować się na lewo - co spowodowało nadłożenie kilkudziesięciu metrów. Kolejny problem wystąpił w trakcie odnajdywania przecinki za torami kolejowymi - robiłem swoje uważnie obserwując kompas. Z tracka wynikało, że słusznie postąpiłem - naprawdę warto nie zwracać uwagi na innych zawodników, tylko polegać na sobie. 
PK9 - PK 8 (szczyt góry) 02:18, 17,1 km
    Niestandardowy był przebieg do punktu 8, bowiem mogłem wybrać lepszy wariant (i szybszy). Początkowo było ok, choć w pewnym momencie skończyła się droga - tzn. kierowała się na pole i dalszą część musiałem pokonać na azymut. Niestety trafiłem na młodnik (i zresztą nieposprzątany) - co znacząco spowolniło moje tempo. Z drugiej strony trafiłem też na dość ładną ścieżkę (i nieoznaczoną na mapie), co pozwoliło pokonać Stawicę przez mostek. Niestety kiedy skończył się las, będąc przekonany, że do asfaltu w miejscowości Bralin dotrę przez pole, trafiłem znów na młodnik. No cóż - nikt nie mówił, że będzie lekko :). Dalsza część trasy bez przygód, bowiem do punktu 8 prowadziła droga asfaltowa.
PK8 - PK2 (drzewo pod mostem kolejowym,zachodni brzeg bagna) 03:09, 22,4 km
    Ciekawie był ulokowany punkt 2, choć z punktu 8 należało przejść przez most kolejowy. Tym bardziej, że punkt stał na drzewie położonym na zachodnim brzegu bagna. Widziałem dwóch zawodników, którzy szukali punktu na wschodnim brzegu bagna... Hmmm, ciekawe podejście....

    Most kolejowy naprawdę wywierał spore wrażenie, choć w nocy niewiele było widać. 
Most kolejowy - Nowa Studnica
PK2 - PK4 (szczyt wzniesienia, gruba sosna) 04:04, 27,5 km
     Typowo śmiejowski punkt, choć w tym rajdzie było ich naprawdę niewiele.W pobliżu tego punktu trochę zamotałem się z ścieżkami, choć dość szybko skorygowałem błędy nawigacyjne. Kilka minut trwało poszukiwanie punktu i ostatecznie znaleźli zwycięzcy TP100 w kat. weteranów oraz kobiet. Nie jest źle, 4 godziny za mną i pięć punktów, choć pojawił się lekki problem z więzadłem bocznym prawego kolana (co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem).


PK4 - PK 7 (cypel, brzeg jeziora) 05:17, 34,6 km
     Kolejny punkt, choć okraszony błędem nawigacyjnym, bowiem za wcześnie wszedłem w przecinkę. Zawodnicy, którzy wybrali odwrotny wariant mieli znacznie łatwiej, bowiem prowadziła dość ładna ścieżka (patrz mapa w skali 1:10000). Ja z kolei biegnąc tuż przy linii brzegowej jeziora w pewnym momencie maszerowałem przez teren podmokły - z mapy 1:50000 nie wynikało w przeciwieństwie do mapy 1:10000. Ale nie ma co marudzić - ważne, że punkt 7 został znaleziony.
Okolice punktu 7 w skali 1:10000
PK7 - PK 1 (rozwidlenie strumieni) 06:19, 40,8 km
    Punkt 1 bez historii (o dziwo - na Nocnej Masakrze w taki sposób pisać?). Rzeczywiście przebieg do tego punktu był bardzo prosty, zaś znalezienie tego punktu nie sprawiło mi żadnych trudności. Przy okazji namoczyłem sobie stopy w zimnej wodzie - moje stopy były w siódmym niebie. Martwiło mnie jednak prawe kolano....

PK1 - PK10 (wschodni brzeg starego bagna) 07:25, 46,8 km
    Początkowo przebieg do punktu 10 nie sprawił mi trudności. Problem zaczął się w mniej więcej w połowie przebiegu, bowiem w pewnym momencie skończyła się droga i nie zauważyłem drogi ukierunkowanej na wschód - stąd liczne przestoje oraz przemierzanie na azymut. Na szczęście długo to nie trwało i jak już odnalazłem (na podstawie układu dróg) swoje położenie, to dobieg do punktu 10 nie sprawił mi trudności. Podobnie było z punktem. 

PK10 - PK6 (szczyt wzniesienia na granicy lasu) 08:45, 53,5 km
     Nie byłbym sobą, gdybym nie popełnił dużego błędu. Tym razem padło na punkt 6. Nie miałem szczęścia do tego punktu, tracąc dobre 30-40 min. Niby wszystko się zgadzało, ale nie mogłem znaleźć punktu - szukając szczytu wzniesienia. Faktycznie punkt stał na granicy lasu - ale uparłem się na szczyt wzniesienia - szukam tego szczytu i szukam. Punkt stał w najprostszym miejscu i widocznym od strony ogrodzenia (rósł tam młodnik). Z powiększenia nie wynika, że był to szczyt  (choć owszem stał na granicy lasu), lecz raczej na zboczu wzniesienia. 



PK6 - PK3 (skraj bagna) 09:55, 59,9 km
     Po nerwach związanych z poszukiwaniem punktu 6 (choć odetchnąłem z ulgą, że nie jest jeszcze tak źle), dość łatwo dotarłem do punktu 3 - może nie był to optymalny wariant - ale za to pewny. Kolano coraz bardziej mnie doskwierało, choć nie na tyle, by nie móc chodzić. Postanowiłem nieco zwolnić tempo (choć i tak było niewysokie). Punkt znalazłem z łatwością, choć momentami musiałem korzystać z kompasu, bowiem w pewnym momencie nie było rozwidlenia dróg (a to wszystko przez zaorany las)



PK3 - PK5 (wieża p.pożarowa, drzewo ok. 5 m na wschód) 10:50, 65,3 km
     Do punktu 5 przez większą część trasy prowadziła droga asfaltowa, co mnie bardzo uszczęśliwiło z uwagi na problem z kolanem. Bardzo szybko maszerowałem (na bieg już nie mogłem pozwolić, bowiem czekało mnie 9 km do mety z jedną wspinaczką na szczyt góry, który okazał się mordęgą dla mojego kolana). Na szczęście przetrwałem dość trudną próbę, choć zejście z niego również nie było łatwe.

PK5 - Meta 11:37, 68,8 km
    Upragniona meta, choć trochę kilometrów musiałem poklepać rozkładającymi się butami - a może przez to więzadło boczne kolana było w stanie zapalnym? Nie mam pojęcia, ale najważniejsze, że mój organizm dał radę - nie ukrywam, że nie czułem jakiejś szczególnej satysfakcji z rajdu. Popadłem w rutynę czy jak? To był przecież jeden z lepiej zorganizowanych rajdów...

Przeżyjmy to jeszcze raz na:
Relacja "live" z rajdu na stronie 2DRerunViewer

     Ostatecznie rajd ukończyłem w 11h 37 min i popełniłem w zasadzie dwa większe błędy o koszcie czasowym na poziomie 1h. Trochę zawiodłem się na moim kolanie, bowiem miałem sporo sił i energii na podbieganie (szczególnie po asfalcie). Czas poniżej 10 h był jak najbardziej w moim zasięgu, choć i tak jest bardzo dobrze. Zająłem 26 miejsce na 103 startujących, a więc o dwa oczka niżej niż w zeszłym roku. Za to jakościowo był to znacznie lepszy rajd w moim wykonaniu. Nie ukrywam, że jesienno-zimowe rajdy bardzo mi służą:)
Trochę statystyk z rajdu Nocna Masakra
     Rajd wygrał W. Weinar z czasem 8h 36 min, zaś ja straciłem do niego 3h 1 min, co pozwoli mi na zdobycie ponad 37 punktów do rankingu - no tego się nie spodziewałem. Pokonałem zresztą osobisty rekord co do ilości punktów do rankingu PMnO.
Relaks przed rajdem (był bardzo wskazany :))
Mocne i słabe strony Nocnej Masakry

Mocne strony:
- rajd nocny w Puszczy Drawskiej,
- organizator rajdu (tj. D.Śmieja)
- wysoka zgodność mapy z terenem,
- wysoka atrakcyjność trasy (choć sporo przebiegów było łatwe nawigacyjnie - chyba w celu zatarcia nie najlepszego wrażenia z zeszłorocznej edycji ),
- baza rajdu (ogrzewana),
- kuchnia z obsługą (o godz. 4 nad ranem!!!),
- bardzo dobra czytelność i jakość mapy,
- dostęp do wody pitnej, herbaty, kawy, a nawet do barszczu czy zupki serowej (!).

Słabe strony:
- niejednoznaczny opis punktu 6 (choć był bardzo łatwy do znalezienia).

    Według mojej opinii - tak powinien wyglądać rajd z 50 punktami do rankingu PMnO. Nie ukrywam, że mam inny pogląd co do umiejscowienia i oznakowania punktów punktów kontrolnych (przykład: Śnieżne Konwalie czy Nocny Marek). Niemniej jednak ten rajd, w moim rankingu, zajmuje drugie miejsce wśród tych, których uczestniczyłem (za Śnieżnymi Konwaliami :)).

Podsumowanie:
TP50, 11 punktów kontrolnych 
Czas: 11 h 37 min
Miejsce: 26/103

Oficjalne wyniki:
1. Wojciech Weinar 330 pkt, 8 h 36 min
2. Krzysztof Arseniuk 330 pkt, 8 h 40 min
3. Sebastian Sowa 330 pkt, 8 h 43 min
4. Czarek Wichniewicz 330 pkt, 8 h 44 min
4. Michał Fiedosiuk 330 pkt, 8 h 44 min
6. Łukasz Żmiejko 330 pkt, 8 h 45 min
6. Darek Ziomek 330 pkt, 8 h 45 min
...
26. Sebastian Wojciech 330 pkt, 11 h 37 min
...
103. Bartosz Bryśkiewicz 90 pkt, 7 h 51 min

Wyniki - Nocna Masakra 2014

2 komentarze:

  1. pierwsza szostka to chyba cisneła do końca razem bo tak wyrównanych wyników chyba nie widziałem jeszcze
    p.s. rajd ładnie Ci poszedł, bo poza wspomnianymi dwoma wpadkami jak po sznurku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała szóstka wybrała podobny wariant, tj. pętla począwszy od strony wschodniej. Ja straciłem ich z pola widzenia w niezbyt optymalnym przebiegu do punktu 8. Z drugiej strony i tak nie wytrzymałbym ich tempa, więc chciałem nadrobić nawigacją - ale za dużo było młodników między punktem 9 a 8.

      Usuń