Pozytywna ocena zeszłorocznej edycji "Złota dla Zuchwałych" spowodowała, że w tym roku nie mogło mnie zabraknąć. Wcześniej opinia dotycząca Złota była dość krytyczna, tzn. miało opinię bardzo prostych nawigacyjnie i niezbyt dobrze zorganizowanych [za: rajdkonwalii.pl]. Tegoroczna edycja jednoznacznie pokazała, że tego typu opinia przechodzi do lamusa. Orgowie zasłużenie zbierają mnóstwo pochwał (nie tylko osobiście, lecz także za pośrednictwem Facebook'a czy blogów). Nie ukrywam, że tegoroczna edycja pod kątem nawigacyjnym, konstrukcja trasy czy położenie punktów kontrolnych wywarła na mnie niezłe wrażenie.
Punkty były prawidłowo umiejscowione, ciekawe, choć kilka z nich było zbyt łatwych (np. 9, 19 czy 20 - typowe dla rowerzystów). Trzeba podkreślić, że orgowie włożyli w ten rajd sporo wysiłku i to było widać na każdym kroku. Oznakowali nawet kierunki do WC, prysznice czy sale gimnastyczne (rzadko spotykana sytuacja), choć było także kilka niedociągnięć (np. brak punktów z wodą czy żywnością na trasie mimo zapewnień w trakcie odprawy, że takowy punkt będzie - mi osobiście było wszystko jedno, bowiem wziąłem udział na krótkiej, tj. TP20 (liczącej 20 km). Długa trasa odpadała z uwagi na bardzo wczesny start, tj. o godz. 6 rano. Zaliczam się do "nocnych marków", a nie "rannych ptaszków". Z kolei start o godz. 8 bardziej mi odpowiadał (w 2014 roku start na TP50 odbył się o godz. 8).
Obudziłem się o nietypowej dla mnie godzinie 4:30, zaś na miejscu byłem kilka minut po siódmej. Ze spokojem mogłem się przygotować do startu, zaś odprawa techniczna nastąpiła 2-3 minuty przed startem. Nie było więc czasu na dokładną analizę map - na szczęście wybór wariantów był niewielki. Do wyboru miałem punkt 5 (szczyt górki) lub 11(zastawka). Tym razem dla odmiany rozpocząłem od lewej strony (a nie z prawej tak, jak w minionym roku). Okazało się, że z tego wariantu skorzystało znakomita większość zawodników.
Punkty były prawidłowo umiejscowione, ciekawe, choć kilka z nich było zbyt łatwych (np. 9, 19 czy 20 - typowe dla rowerzystów). Trzeba podkreślić, że orgowie włożyli w ten rajd sporo wysiłku i to było widać na każdym kroku. Oznakowali nawet kierunki do WC, prysznice czy sale gimnastyczne (rzadko spotykana sytuacja), choć było także kilka niedociągnięć (np. brak punktów z wodą czy żywnością na trasie mimo zapewnień w trakcie odprawy, że takowy punkt będzie - mi osobiście było wszystko jedno, bowiem wziąłem udział na krótkiej, tj. TP20 (liczącej 20 km). Długa trasa odpadała z uwagi na bardzo wczesny start, tj. o godz. 6 rano. Zaliczam się do "nocnych marków", a nie "rannych ptaszków". Z kolei start o godz. 8 bardziej mi odpowiadał (w 2014 roku start na TP50 odbył się o godz. 8).
Obudziłem się o nietypowej dla mnie godzinie 4:30, zaś na miejscu byłem kilka minut po siódmej. Ze spokojem mogłem się przygotować do startu, zaś odprawa techniczna nastąpiła 2-3 minuty przed startem. Nie było więc czasu na dokładną analizę map - na szczęście wybór wariantów był niewielki. Do wyboru miałem punkt 5 (szczyt górki) lub 11(zastawka). Tym razem dla odmiany rozpocząłem od lewej strony (a nie z prawej tak, jak w minionym roku). Okazało się, że z tego wariantu skorzystało znakomita większość zawodników.
Start - 5 (brzoza na szczycie) 2,2 km, 00:15
Trochę spóźniłem się z startem, bo trza było Endomondo włączyć i włożyć do plecaka, założyć czapkę czy rękawiczki. A to mapę spowrotem do folii trzeba było włożyć. Nie sądziłem, że aż tyle czynności musiałem wykonać i to tuż przed startem. Postanowiłem dość mocnym tempem pobiec do punktu 5, zaś w trakcie biegu pomyśleć o kolejności zdobywania punktów kontrolnych. Dość szybko łykałem kolejnych zawodników (co mnie bardzo zdziwiło), zaś niespodziewana droga ukierunkowana na prawo z którą skorzystał lider peletonu skutecznie rozdzieliła stawkę. Dołączył się do mnie W.Wiśniewski (łatwo zapamiętałem jego nr startowy), który biegł za mną do piątego punktu. Punkt, o dziwo, bardzo łatwo zdobyty. Myślałem, że będzie ciężej... Tym bardziej, że ów punkt był położony niemal na środku lasu - brzóz jednak w tym lesie było jak na lekarstwo :)
5 - 9 (dno strumienia) 4,4 km, 00:28
Kolejny punkt 9 okazał się dość wymagający z uwagi na miękkie podłoże oraz brak drogi bezpośrednio prowadzącej. W pierwszej kolejności ścinka na azymut do drogi położonej na pd.-wsch. Następnie drogą polną do asfaltu, zaś do lasu biegłem pod słupami elektrycznymi - przebiegała także granica między polami (choć nie była to droga). W okolicach punktu 9 musiałem okrążyć ogrodzenie - zaś punkt znajdował się na dnie strumienia :)
9 - 6 (oko na kosmos) 6 km, 00:41
Dość wymagający kondycyjnie był przebieg do punktu 6 (tj. do asfaltu). Biegłem po prostu przez zaorane pola oraz w pobliżu kanałów. Ależ miękkie podłoże było, nogi musiały nieźle pracować. Punkt był ciekawy wizualnie, zaś opis nie wywarł na mnie mniejszego wrażenia :)
Oko na kosmos [autor zdjęcia: Sz. Szkudlarek] |
6 - 20 (brzeg strumienia) 8,4 km, 00:57
Dużo łatwiejszy i znacznie mniej wyczerpujący był przebieg do punktu 20. Choć niepotrzebnie straciłem może 2 min na wybór ostatecznego wariantu do punktu 20 - początkowo chciałem pobiec wzdłuż rowu, choć po chwili zrezygnowałem z tego pomysłu z uwagi na to, iż dokładając może 300-400 metrów przebiegnę porządną leśną drogą. Wybór okazał się słuszny, bowiem do kolejnego punktu czekało mnie wyzwanie - bieg przez zaorane pole. W tym punkcie znów spotkałem W. Wiśniewskiego oraz parę biegaczy z klubu Brzoza Biega - no jak to? Przecież z 6 punktu do 20 nie widziałem śladów butów więcej niż jednego biegacza (tj. P. Ratajczaka)... Ale nie był to czas na tego typu dywagacje. Tym bardziej, że nie był to nawet półmetek.
20 - 25 (szczyt) 9,9 km, 01:11
Dość krótki przebieg, ale jakże wyczerpujący - najpierw bieg przez pole, a potem wejście na szczyt. Oj, ciężko było - wyraźnie odstawałem kondycyjnie od trzech rywali. A jak wdrapałem się na szczyt, to ta trójka pyta się mnie, czy mam punkt 25... Myślałem, że już dawno zdobyli. Krótkie spojrzenie na mapę i wiedziałem, że to nie jest ten szczyt. O dziwo, trójka rywali biegła za mną (co mnie bardzo zdziwiło, bo nie zdarzyła mi się taka sytuacja). Punkt zdobyłem z dużą łatwością :) Czułem, że to jest ten dzień - trudne punkty wchodzą mi z dużą łatwością...
Szczyt (mój piąty punkt kontrolny)[autor zdjęcia: Sz. Szkudlarek] |
25 - 13 (skrzyżowanie kanałów) 12,5 km, 01:32
Pomyślałem sobie, jak teraz nie wykorzystam szansy, to nie zdołam zgubić trzech rywali. Nie miałbym z nimi szans w końcowych punktach. Punkt 13 wymagał sporych umiejętności nawigacyjnych, bowiem do tego punktu nie prowadziła żadna ścieżka. Początkowo wybierałem takie drogi, które nie wymagały wspinania się po wzniesieniach (stąd rezygnacja z przecinki leśnej). niestety drogi bardzo często się rozwidlały - stąd trzy czerwone punkty na moim tracku. Ostatecznie postanowiłem olać te ścieżki i biec na azymut do kanałów. Tym bardziej, że runo leśne było dość dobrze przebieżne. Kiedy zauważyłem charakterystyczne tereny podmokłe, wiedziałem, że punkt jest niedaleko. Biegłem dalej na południe aż do kanałów i nie pozostało mi nic innego jak odnaleźć właściwe skrzyżowanie kanałów. Teren był konkretnie podmokły, stąd znacznie wolniejsze tempo. Ale najważniejsze, że punkt został bardzo szybko odnaleziony.
Okolice punktu 13 - skrzyżowanie kanałów (mój punkt 7)[autor zdjęcia: Sz. Szkudlarek] |
13 - 12 (spróchniały duży kikut) 14,1 km, 01:48
W trakcie przebiegu do punktu 12 znów spotkałem tych samych rywali, którzy biegli do punktu 13 - musieli się pogubić w lesie, skoro wybrali okrężny wariant drogą polną. Pozdrowiłem ich, zaś mi nie pozostało nic innego jak zrobić swoje. W trakcie przebiegu do punktu 12 spotkałem także dwóch innych zawodników którzy wybrali odwrotny wariant. Wcześniej spotkałem wyłącznie rowerzystów. A przed sobą jedynie ślady jednego zawodnika (oczywiście P. Ratajczaka). Pomyślałem, jak nie spieprzę pozostałych czterech punktów, to będzie szansa na życiowy sukces. Tym bardziej, że pozostałe punkty nie wydawały się zbyt trudne (no może poza punktem 10, ale nie takie punkty kontrolne zdobywałem). Pokrzepiony myślą o możliwością zajęcia drugiego miejsca - za bardzo poszalałem z biegiem na azymut. W lesie znów było zbyt wiele przecinek - stąd przestój w środku lasu. Po chwili postanowiłem biec dalej na wschód, bo przecież droga powinna być porządna, a nie jakaś zarośnięta. Jak zobaczyłem rowerzystów, wiedziałem już, że punkt jest blisko. Ufff,odetchnąłem z ulgą...
Spróchniały duży kikut (mój punkt 8)[autor zdjęcia: Sz. Szkudlarek] |
12 - 10 (zbocze przy norach) 16,5 km, 2:05
Przez większą część przebiegu do punktu 10 pokonałem ścieżkami, zaś do punktu w zasadzie biegłem wzdłuż zbocza zarośniętego młodymi brzozami. Początkowo, w momencie zaspokajania pragnienia, spotkałem się z dwoma zboczami. Szybkie spojrzenie na kompas i nie pozostało mi nic innego jak wybrać pn.-wsch. zbocze. Powoli biegłem i uważnie szukałem nory :) W końcu się znalazła. Punkt zdobyty, no i pragnienie zgaszone :)
Nie ukrywam, że powoli opadałem z sił, choć doświadczenie mnie nauczyło, że dopóki masz siły na bieg - biegaj, a jak nie masz - to maszeruj. Byle nie maszerować cały czas. Spotkałem także trzech innych piechurów, którzy mieli dopiero dwa punkty kontrolne (musieli potraktować te zawody bardzo turystycznie - w końcu te rajdy, to nie tylko biegi na orientację, lecz także marsze na orientację). W zdobyciu tego punktu straciłem 3-4 minuty z uwagi na to, iż kropka przy punkcie wskazała na cypel po drugiej stronie stawku. No cóż - koncentrację należy zachować do końca. Bo przez takie błędy można sporo stracić.
Do punkt 11 w zasadzie od momentu zakończenia drogi (ok. 500 metrów przed drogą gruntową, bo to nie był asfalt) biegłem na azymut. Tym bardziej, że las był przyjazny dla biegacza. Punkt zdobyty z dużą łatwością i nadal były tylko ślady jednego zawodnika w trakcie przebiegu do punktu 11 (w niektórych miejscach). Z tyłu nikogo nie zauważyłem, kiedy z punktu 11 wróciłem do lasu i miałem już przewagę około 1 km, zaś do mety było ok. 2,5 km. Byłem na 90% pewny, że drugiego miejsca nikt mi nie odbierze.
11 - Zastawka (mój ostatni punkt kontrolny)[autor zdjęcia: Sz. Szkudlarek] |
11 - Meta 22,5 km, 2:48
Przebrnąć niewygodny teren do biegania - byle jak najbliżej lasu :)[autor zdjęcia: Sz. Szkudlarek] |
Upragniona meta i oczywiście nie mogłem nie spytać orgów o zajęte miejsce przeze mnie. Faktycznie byłem drugi, co mnie bardzo ucieszyło (oczywiście wewnętrznie :P). Chwilę pogadałem z budowniczym trasy (i oczywiście pochwaliłem za premiującą nawigatorów trasę) - Łukaszem Putzem. Po 11 minutach na metę wpadł trzeci zawodnik - M. Komorowski z czasem 3h.
Mapa TP20 - Złoto dla Zuchwałych 2015 |
Mapa z naniesionym trackiem |
Statystyki z biegu - Złoto dla Zuchwałych |
Z poniższych tabelek wynika, że nie było żadnego odpuszczania z mojej strony. Ponad 45% dystansu pokonałem z tempem do 7 min/km (na Oriento Expresso - tylko ok. 35%). Fajnie byłoby zminimalizować wolne tempo biegu, tj. powyżej 10 min/km - co wiąże się z koniecznością zachowania większej koncentracji w trakcie biegu i brakiem zbędnych przestojów, choć na razie mój organizm na takie założenia jeszcze nie pozwala.
Moje tempo z biegu (Złoto dla Zuchwałych 2015) |
Dla porównania - moje tempo biegu z Oriento Expresso 2014 |
Trasę TP20 wygrał P. Ratajczak z czasem 2h 11 min (na razie absolutnie nieosiągalnym). Ja przybiegłem na metę z czasem 2h 48 min, zaś trzeci był M. Komorowski z czasem 3h. Ciekawie było na trasie TP50, bowiem M. Jędroszkowiak miał godnego rywala M. Gallę, którzy osiągnęli bardzo dobre czasy, tj. 6h i 6h 17 min. Trzeci na mecie byli D. Bałdyga oraz S. Wesołowski z czasem 8h 7 min (a więc z czasem na moje możliwości). Znów mogę jedynie żałować, że nie uczestniczyłem na trasie 50 km, ale start o szóstej rano - to stanowczo nie dla mnie.
Końcowa ocena rajdu "Złoto dla Zuchwałych"
1. Prawidłowo zlokalizowane PK na mapie i terenie (waga: 50%): 10
2. Dystans optymalny w stosunku do zakładanego (waga: 10%): 6
3. Standard bazy (waga: 15%): 10
4. Frekwencja (waga: 5%): 7
5. Trwałość i jakość druku (waga: 20%): 8
Skala ocen: 0 (brak słów),..., 5 (przeciętna),..., 10 (rewelacja)
Łączna ocena: 9,1/10
Jak widać, ocena rajdu Złoto dla Zuchwałych okazała się bardzo dobra. Najważniejsze, że PK były prawidłowo zlokalizowane na mapie, jak i na terenie (to jest dla mnie najważniejsze kryterium - dzięki temu ten rajd miło wspominam). Nie lubię przypadkowości czy szczęścia w poszukiwaniach punktów. Jedynie co można zarzucić, to zbyt długi dystans w stosunku do zakładanego (tym bardziej, że w wielu momentach biegłem na azymut czy przez zaorane pola).
Podsumowanie:
TP20, 10 punktów kontrolnych
Czas: 2h 48 min
Miejsce: 2/35
faktycznie przebiegnięty dystans: 24,0 km
Klasyfikacja końcowa TP20:
1. Piotr Ratajczak 10 PK, 2h 11 min
2. Sebastian Wojciech 10 PK, 2h 48 min
3. Mateusz Komorowski 10 PK, 3h 00 min
4. Maciej Sołtys 10 PK, 3h 30 min
5. Daniel Worona 10 PK, 3h 34 min
6. Krzysztof Gostomczyk 10 PK, 3h 35 min
...
35. Joanna Nawroth 10 PK, 8h 06 min
Dekoracja zwycięzców TP20 |
Dyplom i nagrody pocieszenia za II miejsce w kat. TP20 |
Szubin24.pl
Wykorzystano zdjęcia autorstwa:
Sz. Szkudlarka,
https://picasaweb.google.com/112786968750157809667/20150322ZlotoDlaZuchwalychTur?noredirect=1
Świetne podsumowanie biegu.
OdpowiedzUsuń* Sam zrobiłeś podsumowanie procentowe biegu w zalezności od tempa czy jakas aplikacja robi to z autmatu ?
Skorzystałem z programu - QuickRoute
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
S.W.