niedziela, 28 czerwca 2015

XIII EZnO Grassor - Chojna (20 VI 2015)



    W przeddzień najdłuższego dnia lata, jak co roku, odbywają się ekstremalne zawody na orientację - Grassor. To w tych zawodach zaliczyłem debiut na trasie 50 km (dwa lata temu w Łubowie - z miernym skutkiem, ale taki już jest urok debiutów). Tę imprezę zaliczam do kategorii - "muszę tam być". Nie inaczej było w tym roku, choć odległość z ok. Poznania do Chojnej troszkę mnie przeraziła. Na szczęście na ten rajd wybierali się: W. Wiatr (TP50), P. Dopierała (TR150+TP50) i P. Gładysiak (TR150). We czwórke dojechaliśmy do bazy w Chojnej - okraszonej zresztą wieloma zabytkami.
   Chyba z tydzień przed rajdem profilaktycznie zerknąłem na prognozę pogody, by upewnić się - czy w tym roku nie będzie upałów. Nie chciałbym powtórki sprzed dwóch lat, gdzie po 10 km biegu myślami byłem przy wodzie. Na szczęście zapowiadało się deszczowo i dość chłodno (jak na lato), bo tylko 16 stopni (w godz. 12-15) - takie warunki pogodowe lubię, co stworzyło szansę na uzyskanie dobrego wyniku.
W bazie rajdu - jeszcze uśmiechnięci (w końcu czekało się ponad rok na Grassorka)
[autor zdjęcia: Szymon Szkudlarek]
     Na miejscu byliśmy po godz. 11, szybka rejestracja w bazie zawodów. Dowiadujemy się (zresztą wcześniej też o tym wiedzieliśmy) także o tym, że rajd rozpocznie się od 12 km prologu na orientację w miejscu byłego lotniska wojskowego oraz miasta Chojna. Tak więc nie było potrzeby zabierania za sobą plecaka z prowiantem oraz napojami. Tym bardziej, że meta prologu była jednocześnie bazą rajdu. Na odprawie technicznej coś tam próbowaliśmy posłuchać T. Paszka (budowniczego trasy pieszej), choć mimy mieliśmy nietęgie (patrz poniższe zdjęcie :))
Coś tam próbujemy zrozumieć od orga w trakcie odprawy technicznej (od lewej: W.Wiatr, P. Wolniewicz oraz ja)
[autor zdjęcia: Szymon Szkudlarek]
Start - Odcinek specjalny 13,5 km, 1:51
    Odcinek specjalny składał się z 17 punktów kontrolnych, zaś optymalny dystans wynosił ok. 12 km. Dołożyliśmy ok. 1,5 km, co było spowodowane niewłaściwym wyborem przebiegu z punktu 7 do 13 (o tym błędzie zauważyliśmy (tzn. ja i W. Wiatr, bo z nim biegłem od początku do końca rajdu) dopiero, gdy w zasięgu wzroku było osiedle. 
     Pomysł odcinka specjalnego, według mnie, jest godny polecenia (naśladowania), bowiem od samego początku pozwala zapoznać się z terenem dalszego rajdu, no i od początku złapać właściwy rytm biegania.
Mapa prologu z naniesionym trackiem
    Większość punktów zdobyliśmy bez większych problemów. Małe problemy były z punktem 9, bowiem na wschód od tego punktu było niezłe jeziorko :). Przez chwilę tego punktu szukało bodajże 10 osób (w tym z trasy rowerowej). Zauważyłem jednak, że nikt nie szukał punktu wśród drzew (po znalezieniu tego punktu, szybko podszedłem do Wojtka i kiwnąłem jedynie głową, że tam jest punkt :)). Troszkę złośliwe zachowanie było z mojej strony, ale to przecież zawody, a nie turystyka. Nie będę przecież wszystkich wołał, że tam jest punkt. 
     Teren byłego lotniska był okraszony różnego rodzaju schrono-hangary oraz pasem startowym (nieczynnym i zarośniętym - rzecz naturalna). Znajdował się tam bowiem garnizon Armii Radzieckiej. Z kolei w mieście Chojna miałem okazję zobaczyć ruiny muru Chojna, Bramę Świecką, Kościół Mariacki, ruiny Kaplicy św. Gertrudy, itp (więcej Zabytki - Chojna. Generalnie miasto godne odwiedzenia :)
Obowiązkowe suszenie ząbków (coś nieporadnie nam wyszło: )
[autor zdjęcia: Tomasz Paszek]
Odcinek specjalny - PK1 (środek rowu) 16,4 km, 2:18
     Cały odcinek specjalny skończyliśmy w 1h 51 min, zaś najlepsi ukończyli ten odcinek w 1h 28 min. Biegliśmy bowiem bardzo spokojnie, bowiem czekało nas jeszcze 12 punktów kontrolnych na mapie 1:50 000. Jedynym minusem odcinka specjalnego było to, że w wielu punktach były kredki zamiast perforatorów - co stanowiło problem dla tych, którzy mieli kartkę zaklejoną taśmą (w obawie przed deszczem, choć było jednak bardzo ciepło :)). 
Mapa z naniesionym trackiem (optymalny wariant wg orgów - w kolorze pomarańczowym)
   W bazie rajdu przebyliśmy 3-4 minuty - po to, by zaspokoić pragnienie. Punkt pierwszy zdobyty bez problemów, choć polna ścieżka prowadząca do lasu była dość rzadko uczęszczana :). Nie ścinaliśmy przez pole, bowiem rósł tam rzepak. Z kolei punkt był położony dość nietypowo, bo na środku rowu. Na szczęście Wojtek szukał tego punktu wzdłuż rowu, zaś ja - nad rowem. W sumie przebieg od startu do punktu 1 zajął nam około 25 min.

PK1 - PK3 (prowizoryczny mostek) 18,2 km, 2:39
    Bardzo ciekawy wariant obraliśmy z punktu 1 do punktu 3 - na początku było łatwo, co było do przewidzenia. Nieco ciężej było z ogrodzonym polem (przed leśną zwierzyną) - choć i tę przeszkodę z łatwością pokonaliśmy. Pomogła nam w dużej mierze dorysowana ścieżka na mapie, zaś rejony rzeki Kalica były dość podmokłe, choć spokojnie znaleźliśmy kolejny punkt - i spotkaliśmy tam z pierwszą trójką dzisiejszego rajdu (szkoda, że z nimi nie biegliśmy do kolejnego punktu). 

    Prowizoryczny mostek w rzeczywistości wyglądał tak:
Prowizoryczny mostek z bocznego ujęcia (jestem w głębi po lewej stronie)
[autor zdjęcia: Szymon Szkudlarek]
A tak faktycznie wyglądał mostek :)
[autor zdjęcia: Szymon Szkudlarek]

     W tym punkcie musieliśmy poczekać na swoją kolej, bowiem nie wszyscy mogli wejść na ten mostek. Wojtek w tym punkcie zdążył zgubić mapę (a wcześniej kartę, choć na szczęście biegłem akurat za nim) - i chyba od tego momentu częściej zwracał uwagę na kartę startową i mapę :). 

PK3 - PK5 (koniec rowu) 23 km, 3:50 (!)
     Z punktu 3 postanowiliśmy pobiec do punktu 5 i choć początkowo biegliśmy w swoim tempie. Zaproponowałem Wojtkowi wariant na azymut wzdłuż lasu i przeskoczenie rzeczki - niestety trafiliśmy na bagno (które nie kończyło się). Wiem jednak, że przed nami jeden zawodnik również babrał się z bagnem. Teren był momentami naprawdę nieprzyjemny, choć wyszliśmy z tego cało. Momentami za bardzo się oddalałem od Wojtka, choć miałem go w zasięgu wzroku :). 
    Kiedy już wyszliśmy z tego bagna - szukaliśmy punktu na lewo od drogi (tym bardziej, że niedaleko drogi był rów). Okazało się, że byliśmy nie na tej ścieżce co trzeba - dopiero łąka nam uświadomiła, że poszukiwania należałoby zacząć po prawej stronie od ścieżki (tym bardziej, że były tam konkretne wzniesienia) - szkoda, że tego od razu nie zauważyłem.
Zbliżenie punktu 5 w skali 1:5000
    Poszukiwania tego punktu wyjątkowo nam nie sprzyjało, bowiem w okolicy było kilka rowów (o ile można je tak nazwać). Ze zbliżenia wynikało, że była to raczej skarpa czy wąwóz (a nie rów). Trochę nas pomylił ten opis, ale cóż - w tym aspekcie troszkę zabrakło zbliżenia - był akurat bardzo potrzebny.

PK5 - PK7 (skraj mokradła) 26,1 km, 4:22
     Przyjemny był punkt 7, bo ciekawy wizualnie. Aczkolwiek momentami ścieżka była nieźle zarośnięta - w końcu to był czerwiec, a więc pełnia lata.

PK7 - PK6 (brzeg jeziora,ślady bobra) 28,7 km, 4:57
    Z punktu 7 częściowo wracaliśmy tą samą drogą (zarośniętą), bowiem nie chcieliśmy ryzykować wpadnięcia w bagna - tym bardziej, że w okolicach były mokradła oraz rzeczka. Jak już w końcu znaleźliśmy się na ścieżce, wróciliśmy do normalnego rytmu biegowego, zaś na koniec kątem oka zauważyłem charakterystyczny punkt kontrolny. 

PK6 - PK12 (szczyt, ok. 20m na SW) 32,9 km, 5:41
    Przebieg do punktu 12 w zasadzie bez historii, czasowo nieźle (poza trefnym wariantem do punktu 5, gdzie straciliśmy dobre 40-50 min.). Nie kombinowaliśmy za bardzo z wariantem, choć punkt był ciekawie umiejscowiony - powiem po prawej stronie ścieżki - ważne jest to, by dokładnie przerysowywać środek punktu kontrolnego (Grassor różni się od innych rajdów tym, że na starcie odkryte są tylko dwa punkty kontrolne. Zdobywając kolejne punkty kontrolne - odkrywają się następne punkty). 


PK12 - PK10 (gwardzista Króla) 35,4 km, 5:53
     Bardzo prosty jak na Grassora był punkt 10 - choć jak pisał T. Paszek (w zeszłym roku):
"starałem się, aby PK były w ciekawych miejscach i fakt, kilka pojedynczych PK było w łatwych miejscach, ale miało być ciekawie, a nie tylko trudno... "
[za: http://sebawojc.blogspot.com/2014/06/xii-ezno-grassor-lubrza-21-22-vi-2014.html]


PK10 - PK11 (obniżenie terenu) 37,9 km, 6:19
     Będąc w transie biegowym udało się nam w miarę szybko dobiec do punktu 11, choć nie ukrywam, że powoli wysiadały mi baterie :). Na szczęście nie biegałem sam, zaś widok biegającego Wojtka motywował mnie do dalszego napierania. Obniżenie terenu w zasadzie nie znajdował się na końcu ścieżki - na szczęście moja czujność nie zawiodła i co pozwoliło zaoszczędzić z pewnością kilka minut na poszukiwania punktu.

PK11 - PK9 (między Bliźniakami) 41,8 km, 7:09
     W tym punkcie nasza czujność zawiodła, bowiem za wcześnie rozpoczęliśmy poszukiwania. Nie do końca wiedzieliśmy o co chodziło w tym opisie - a już na pewno nie o głazy :). Szukamy wśród górek, między górkami - punktu nie ma. Dogania nas P. Wolniewicz oraz inny zawodnik (nazwiska już zapomniałem). Co mnie tknęło w tych głazach, że podszedłem tam - i jest... Szkoda straconych 20-25 min na poszukiwania. 
Słynne Bliżniaki
[autor zdjęcia: Szymon Szkudlarek]
PK9 - PK8 (szczyt) 46,5 km, 7:44
     Punkt na szczęście łatwy, choć troszkę przekombinowaliśmy z wariantem do tego punktu - zamiast piękną ścieżką bieg na południe, to musieliśmy wybrać wariant wschodni - oczywiście drogi tam nie było (stąd liczne przestoje). Czas płynął nieubłaganie. Na szczęście po chwili trafiła się nam ścieżka, ale jakoś szła w dziwnym kierunku. W końcu dopadliśmy tę właściwą i już nie kombinowaliśmy dalej, co widać z poniższego tracka.

PK8 - PK4 (szczyt) 48,5 km, 8:16
    W lesie drogi często się rozwidlały i musieliśmy zachować czujność. Byle wyjść z tego lasu i na szczęście odbyło się bez problemów. Ścinka przez pole na azymut i troszkę czasu przeznaczyliśmy na poszukiwanie punktu - stał w najwyższej górce.

PK4 - PK2 (10m na N od ścieżki) 52,1 km, 8:54
    Punkt drugi - zadziwiająco trudny, bowiem od asfaltu były trzy ścieżki położone dość blisko siebie. Kiedy byłem pewny, że to ta ścieżka- Wojtek mi mówi, że za blisko - pewnie ma rację pomyślałem. Jednak byliśmy ciut za daleko i postanowił cofnąć się na południe - uległem, choć dość niechętnie - na szczęście punkt tam był i mogliśmy już zmierzać do mety. Byliśmy już pewni, że ukończymy rajd z czasem poniżej 10 h.

PK2 - Meta 56,5 km, 9:36
     Upragniona meta, choć nie było ścieżki polnej. Podsunąłem Wojtkowi pomysł o przedzieraniu się przez pole, bowiem za linią elektryczną może być jakaś ścieżka - o tym, że była powiedział nam zwycięzca zawodów, tj. Sz. Szkudlarek (oczywiście na mecie). Jednak po dość nieudanym 5 punkcie uznaliśmy, że nie będziemy ryzykować i przemierzaliśmy wyłącznie drogą asfaltową do mety. 
    Na mecie dowiadujemy się, że zajęliśmy 10 miejsce (faktycznie 11 miejsce), zaś zwycięzcą rajdu nieoczekiwanie stał się Sz. Szkudlarek. Z Wojtkiem nie mogliśmy w to uwierzyć - biegał? (przecież to jest chodziarz, a nie biegacz), może schudł (faktycznie schudł), a może korzystał z GPS-a (wolne żarty!)?  Z międzyczasów wynika, że facet biegał i to naprawdę konkretnie i nie pozostało nam nic innego jak mu pogratulować z 1 miejsca:). 
Statystyki z rajdu "Grassor"
    Ze statystyk wynika, że Grassor był nieco słabszy w moim wykonaniu w odniesieniu do Złota dla Zuchwałych 2014 (z najlepszego dotychczas mojego biegu na TP50). Trzeba podkreślić, że teren zawodów Grassora był niewspółmiernie cięższy niż Złoto. Niemniej jednak ponad 30% trasy zaliczyłem z tempem powyżej 13 min/km - co można było zoptymalizować.

Struktura mojego tempa z Grassora (a raczej W. Wiatr, choć razem z nim biegłem)
Dla porównania moje tempo ze Złota dla Zuchwałych 2014 (najlepszego w mojej karierze wśród TP50)
Dla porównania moje tempo z Róży Wiatrów 2015 (najlepszego w mojej karierze wśród TP25)

    Ostatecznie zająłem 11 miejsce na 34 zawodników (a więc o jedno oczko niżej niż w zeszłym roku). Dwa poważne błędy o koszcie czasowym 60-70 min nie pozwoliło nam zająć miejsca w pierwszej dziesiątce. Niemniej jednak postęp jest, bowiem w końcu ukończyłem tego Grassora (do zaliczenia pozostał mi jeszcze Rajd Konwalii na trasie Medium).Czy w przyszłym roku będę? Pewnie, że tak - trzeba w końcu zajął miejsce lepsze niż 10 :)

1. Prawidłowo zlokalizowane PK na mapie i terenie (waga: 50%) : 9
2. Dystans optymalny w stosunku do zakładanego (waga: 10%) : 10 (o dziwo :))
3. Standard bazy (waga: 15%) : 10
4.  Frekwencja (waga: 5%) : 7
5. Trwałość i jakość druku mapy (waga: 20%): 8
Skala ocen: 0 (brak słów),..,5(przeciętna),...,10 (rewelacja)
Łączna ocena: 9,0/10

Mocne strony:
- atrakcyjny teren zawodów,
- prolog w okolicy nieczynnego lotniska oraz w mieście Chojna (rewelacja!!!)
- standard bazy,
- w końcu dystans był optymalny do zakładanego (faktycznie mierzył 50 km),
- książka, broszury informacyjne dot. woj. zachodnio-pomorskiego (dla każdego),
- przyjazna atmosfera.

Słabe strony:
- punkt 1 - obok ścieżki oraz 11 (miał być na końcu ścieżki) - z mapy tak nie wynikało i ewidentnie zabrakło zbliżenia punktu 5 - bo chyba nie chodzi wyłącznie o liczenie milimetrów na mapie czy też obserwowanie co chwilę zegarka z licznikiem :),
- brak pełnego posiłku dla zawodników z tras dłuższych (wiem, że dla niektórych pozostał jedynie sos do spaghetti w kubku),
- kredki w wielu punktach kontrolnych prologu (zamiast perforatorów) - co stanowiło trudność dla zawodników, którzy mieli zaklejoną taśmą kartę startową.

Podsumowanie:
TP50, 29 punktów kontrolnych (w 17 PK na odcinku specjalnym)
Czas: 9h 36 min
Miejsce: 11/34
faktycznie pokonany dystans: 56,5 km

Oficjalne wyniki:
1. Szymon Szkudlarek 445 pkt, 7h 26 min
1. Arkadiusz Duszak 445 pkt, 7h 26 min
3. Dorota Duszak 445 pkt, 7h 30 min
4. Michał Fiedosiuk 445 pkt, 7h 48 min
5. Łukasz Żmiejko 445 pkt, 7h 54 min
5. Piotr Jakubik 445 pkt, 7h 54 min
...
11. Sebastian Wojciech 445 pkt, 9h 36 min
...
32. Piotr Śmieja 0 pkt
32. Michał Pytlak 0 pkt
32. Michał Pawluk 0 pkt


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz