czwartek, 11 sierpnia 2016

VII Rajd Konwalii - Czaplinek (6 VIII 2016)

   W końcu spełniło się moje marzenie o zdobyciu miejsca na podium w Rajdzie Konwalii na trasie Medium. Nie ukrywam, że około 65 km (w tym 10 km kajakiem) dało wszystkim smiałkom mocno we znaki. Wystarczy dokonać próby biegania po gęsto zarośniętym lesie, mokradłach czy łąkach ulokowanych w pobliżu licznych jezior wokół miejscowości Czaplinek. 
  Już drugi raz Stowarzyszenie Rajd Konwalii postanowiło zorganizować rajd z bazą w Czaplinku. Trasa w głównej była ulokowana na zachód od wspomnianej miejscowości i myslę, że nikogo nie rozczarowała :)
  Nie ukrywam, że pod względem nawigacyjnym oraz kondycyjnym był to bardziej wymagający rajd niż w zeszłym roku. Czasy najlepszych okazały się lepsze niż w minionym roku - głównie ze względu na dość niską - jak na sierpień - temperaturę. Warunki do biegania były wręcz optymalne. Co więcej - temperatura wody w jeziorze była cieplejsza niż temperatura powietrza, co prowokowało do pokonania niektórych odcinków wpław. 
   Bardzo cenię tego rodzaju zawody, choć jego formuła jest nieco inna niż na Śnieżnych Konwaliach badź Nocnym Marku. Dlatego, że trasa Medium obejmuje nie tylko trekking na orientację, lecz również kajakarstwo na orientację. Podobnie jak w minionym roku - orgowie zapewnili niemal 2 godzinne atrakcje wśród jezior Drawsko, Żerdno, Repowskie. W tym roku nastąpiły w zasadzie dwie zmiany - start w Szkole Podstawowej w Czaplinku (zamiast na Rynku) oraz przesunięcie startu na godz. 6:00. 
  Niestety aż za bardzo widoczna jest negatywna tendencja spadkowa liczby uczestników, bowiem:
2013 - 36
2014 - 33
2015 - 28
2016 - 17
i ciężko mi stwierdzić jaka jest ku temu przyczyna. Poziom trudności rajdu nie odbiegał od poziomu z lat poprzednich. Może dlatego, że rajd Adventure był ciekawszy niż Medium czy Relax? A może wczesna pora startu wpłynęła na tak niską frekwencję? Wiadomym jest, że sierpień nie jest zbyt atrakcyjnym miesiącem na rajdy - ale bez przesady. Rozumiem, że Rajd Konwalii nie zalicza się do rajdów łatwych, lekkich czy przyjemnych. Zajęcie czołowych miejsc zawsze wiąże się ze sporym wysiłkiem fizycznym. Jednakże tego rodzaju Rajd polecałbym każdemu nawet w ciemno :)
   Niejednokrotnie pisałem, że najważniejsza w rajdach na orientację dla mnie jest zawsze TRASA. W tym roku orgowie zbudowali bardziej wymagająca trasą niż w zeszłym roku. BnO na mapie Hubertówka-Zofiówka mogła zaspokoić nawet najbardziej wybrednych nawigatorów. Bogata mikrorzeźba, niestandardowe położenie ścieżek, mnóstwo bagienek czy źródełek sprawiło, że nie dało się przebiec wyłącznie ścieżkami do poszczególnych punktów kontrolnych. Dzięki temu wyszedłem z tejże mapy na prowadzeniu wraz z D.Welsem.
      Nieco odmienny wybór wariantu z punktu F do punktu SZA (startu etapu kajakowego) sprawiło, że straciłem do D.Welsa trzy minuty, choć miałem 20-min przewagę do P. Górczyńskiego (który miał troszkę problemów ze zdobyciem punktu G).
  Na spokojnie przepłynąłem na kajaku niemal 10 km, choć D. Wels systematycznie oddalał się ode mnie (myslę, że zyskał na tym około 5 minut). Z tyłu nikogo nie widziałem, więc wiedziałem, że jest bardzo dobrze. 
   Punkt 5 (koniec przecinki) nie należał do łatwych, bowiem wiele dróg zniknęło, zaś inne były aż zanadto wyraźne. Straciłem tak około 5 minut, choć w porównaniu z D. Welsem - zyskałem. Tym bardziej, że około 1 km od tegoż punktu biegłem za jego plecami. 
   Wejście na mapę Ścieżka uważam za najtrudniejszy w mojej karierze - prowadziła bowiem przez mokradła oraz koniecznośc przejścia przez rzeczkę o głębokości około 70-80 cm. Wiem, że punkt N zdobyłem szybciej niż D. Wels, który biegł na południe (być może w pierwszej kolejności zdobył punkt M). 
    Świadom, że jestem na prowadzeniu - czuję przypływ adrenaliny, zaś widząc przepływającego przez j. Skąpe zawodnika z trasy Adventure nie wahałem się zbyt długo. Ja też chcę wpław zdobyć punkt L. W konsekwencji mapy uległy zmoknięciu - a to był dopiero 38 km... 
Punkt L - pokonanie wpław z punktu S przyniosło negatywne skutki dla mapy :(
   Od tego momentu największą uwagę skupiałem się na mapie - tym bardziej, że rezerwowy komplet map również uległ zmoknięciu. Biegłem jak kelner - byle nie zamazać mapy. Niesamowite jest to, że przez zwykłe niedopatrzenie (a raczej brak myślenia) może przynieść negatywne skutki. Punkt K - ledwo widoczny na mapie - zdobyty z małymi problemami. Na szczęście punkt J był dobrze widoczny na mapie. 
    Schody zaczęły się z punktami 17,16 i 18 - na szczęście rezerwowa mapa zachowała się w całości i mogłem swodobnie biegać. Choć ręce miałem białe od kredy z papieru. Mapa była traktowana przeze mnie z najwyższym szacunkiem, co nieco spowolniło mój bieg. I niestety z punktu 17 do 16 jedyny sensowny wariant przebiegał przez kanał Drawa. Pierwsza próba okazała się bezskuteczna z uwagi na zbyt mulisty lasek położony tuż przed kanałem. A przecież musiałem za wszelką cenę chronić mapy....
    Po chwili widzę nadbiegających z punktu 17 Dominika W. oraz Pawła G. i nie ukrywam, że kamień z serca mi spadł. Wiedziałem, że nie odpuszczą przeprawy przez kanał i skorzystałem z ich doświadczenia - nie ukrywam, że bardzo im zazdrościłem worka na śmieci, który dodatkowo zabiezpieczył im mapy czy tel. kom. Podrzuciłem Pawłowi mokrą mapę oraz tel.kom. i we trójkę przeprawiliśmy się przez kanał.
    Po zdobyciu punkt 16 wiedziałem, że nie mam szans na walkę o pierwsze dwa miejsca - wspomniani zawodnicy byli dla mnie z innej ligi. Niemniej jednak byłem usatysfakcjonowany faktem, iż do 43 km prowadziłem. Przy punkcie 18 miałem jeszcze styczność wzrokową wspomnianych zawodników.
     Pozostałe punkty zdobyłem już sam, choć z dużymi problemami zważywszy na to, iż w ręku miałem wręcz strzępy mapy. Niemal w ciemno biegłem do punktu 6  i dopiero spojrzenie na mapę napotkanego rowerzystę stworzyło mi dużą szanse na spokojne zdobycie punktu 6. Tak też się stało. I na moje nieszczęście zaczął padać deszcz... Pomyślałem, że to już koniec... 
    Na szczęście miałem jeszcze nieprzemakalną czapkę :) I jakoś dotrwałem do punktu 7, choć mapa byłóa wręcz w beznadziejnym stanie. Zoom punktu 7 przepadł bez wieści podobnie, jak jego opis. Widziałem jedynie fragmencik punktu 7 - wiedziałem, że jest położony obok najwyższego szczytu. Liczne ślady po rowaerzystach utwierdziło mnie w przekonaniu, że jestem blisko. Ale za nic na świecie nie mogłem znaleźć tego punktu. Dałbym wiele, by zobaczyć zoom tego punktu... Po 20 minutach bezskutecznego poszukiwania punktu - chciałem poszekać na głównej ścieżce leśnej na kogokolwiek - traciłem nadzieję na zajęcie 3 miejsca... Nagle w drodze powrotnej obok małej górki zauważyłem ścieżkę oraz ślad kół rowera... Pobiegnę tam i zobaczymy... I był lampion... Kamień ze serca mi spadł - wracam do walki o utrzymanie 3 miejsca :)
    Do punktu 8 najpierw biegłem ścieżką leśną na północ - biegłem tak długo z założeniem, że dokądś musi prowadzić ta ścieżka - a potem po prostu pobiegnę na wschód wśród otwartej przestrzeni. Na mapie widze jedynie biel (wskazujący na otwarte tereny), nazwę miejscowości Wrześnica oraz linie elektroenergetyczne. Nie pozostało mi nic innego jak biec na azymut do wsi Wrześnica - nie ukrywam, że ciężko było pod względem kondycyjnym.... W pewnym momencie widzę budynki mieszkalne, choć nazwa miejscowości po prawej nie zgadzała się - Żelisławie... a miało być Wrześnica. Odwracam głowe na lewo i widzę poszukiwaną nazwę wsi....Do punktu 8 prowadziła ścieżka zapoczątkowana od tejże wsi - nie będę ryzykował i odpuszczę już te męczące łąki i pola... Na szczęście punkt był widoczny z daleka :)
   Do mety przebiegłem ścieżkami, bo akurat ta część mapy zachowała się (szkoda, że nie w okolicach punktu 7). I udało mi się utrzymać 3 miejsce i historyczne podium w Rajdzie Konwalii.
Dekoracja najlepszych na trasie Medium
   Dopiero na starcie poczułem, że w tym rajdzie mogę coś ugrać. Wcześniej czułem, że bedzie bardzo cieżko zająć miejsce na podium. Kandydatów było przecież sporo, tj. P.Górczyński, D. Wels, bracia Lewandowscy (nieobecni), A.Duszak (nieobecny), W. Binkowski, P. Murawski czy T. Kaźmierczak. Po etapie na mapie Hubertówka-Zofiówka czułem, że 3 miejsce jest w zasięgu i tak też się stało mimo, iż byłem blisko niesklasyfikowania z powodu zmokniętej mapy (mapa na zdjęciu poniżej mówi samo za siebie :))
Dyplom, medal, nagroda i resztka mapy z mety :)
P.S. Jak tylko orgowie umieszczą mapy na stronie - niezwłocznie wkleję do mojego posta :)

Podsumowując:
Medium, 11 punktów kontrolnych (w tym w ramach 3 PK było 19 pk na trzech odrębnych mapach)
Czas: 10:07
Miejsce: 3/17

Nieoficjalne wyniki:
1. Paweł Górczyński 8:43
2. Dominik Wels 9:18
3. Seba Wojciech 10:07
4. Jan Bolanowski 11:03
5. Waldemar Binkowski 12:58
5. Alicja Kozłowska 12:58
...

1 komentarz:

  1. Sebastian, niestety w tym czasie jest dużo ciekawych imprez i biegowych i orientacyjnych. Mi się konwalie pokrywały drugi rok z rzędu z Chudym Wawrzyncem.

    OdpowiedzUsuń