Wybierając wariant z PK1 do PK3 w Frydrychowie musiałbym przejść przez dwa śluzy. Dobiegam na miejsce i nic - tylko wolno płynący Kanał Notecki. Myśli były przeróżne - postanowiłem podjąć ryzyko przepłynięcia Kanału. W końcu morsy dają radę, to czemu nie ja... Najpierw do pasa i powoli przyzwyczajam się do temperatury wody (ależ była zimna!), potem do piersi i... wycofuje się z tego pomysłu. Była zbyt zimna dla mnie. Wkurzony na siebie i oczywiście mokry (ale temp. powietrza musiała być nieco wyższa niż wody, albo moje ciało tyle ciepła wytwarzało:)). Pozostało mi jedynie dobiec na południe do mostu Nowe Dąbie-Antoniewo...
Nocny Marek stał się żelaznym punktem w moim kalendarzu ze względu na to, iż rozpoczyna sezon nocnych rajdów na orientację. Do tego możliwość pobiegania w Puszczy Bydgoskiej w nocy oraz sponiewierania po wzgórzach i mokradłach - po prostu mnie tam nie mogło nie być. Szkoda jedynie, że tak mało zawodników zdecydowało się na start - zaledwie 18 zawodników. Nie byli to jednak byle jacy zawodnicy, zaś kandydatów na podium było wielu. Siebie widziałem tak na 6-7 miejscu... Dlatego mocno zaskoczony byłem zajętego miejsca na mecie :)
Tym razem odbyło się bez odcinków na mapie do BnO, ale za to na czarno-białej mapie w skali 1:10000 - co dodało dodatkowego smaczku. Start rozpoczął się o godz. 17:45 na boisku w Nowym Dąbiu. I wystartowałem dość spóźniony, bowiem nie zdążyłem nawet Endomondo włączyć. Na szczęście dogoniłem czołowych zawodników.
Start - D - B - E - I - H - G - A - G : 1:19, 9,5 km
Wybrałem dość oryginalny wariant przebiegu na mapie w skali 1:10000, tj. z pominięciem punktu F. D. Wels atakował punkt A podczas, gdy ja wychodziłem już z wspomnianej mapy. Przy czym D. Wels miał już za sobą punkt F oraz 1. Stało się tak, gdyż pomyliłem ścieżki z dobiegu do punktu E (z punktu B), brak pewności przy dobiegu do punktu G oraz troszkę zawijasów miałem przy zdobyciu punktu G - gdybym dociągnął jeszcze 100 metrów na zachód, to zyskałbym na tym około 13 minut. Z pozostałymi punktami nie miałem w zasadzie większych problemów - bardzo lubię punkty z górkami ustawionymi przez Rajd Konwalii - tak jakoś z łatwością mi przychodzi ich zdobywanie :)
G - 2 - 6 - 8 : 15,6 km 2:10
Wychodząc z mapy w skali 1:10 000 - nie mogłem znaleźć ścieżki skierowanej na zachód od asfaltu. Musiałem zatem nanieść korektę poprzez 50 metrowy bieg na azymut. Za mną biegli zawodnicy z TP25 (choć na początku przede mną i z pewnością A.i M. Bultrowicz). Był ładnie ukryty, choć mocna czołówka dała radę w poszukiwaniach tegoż punktu. Dalej po prostu biegłem już sam, choć za punktem 6 dogania mnie K. Lisak - wow! Musiałem jeszcze raz mu się przyjrzeć, bo nie dowierzałem własnym oczom... Do punktu 8 starałem się dotrzymać jego kroku, choć biegł niesamowicie szybko dla mnie. Dałem jednak radę, choć wiedziałem, że długo nie pociągnę utrzymując jego tempo. Niestety punkt 8 był szalenie trudny i do tego jeszcze zgubiłem telefon komórkowy - ukryty w młodym lesie, zaś obniżenie nie było tak jednoznaczne jak w punkcie A. Do tego jeszcze ślepo nadążałem za Krzyśkiem L. - jego marka zgubiła mnie :) Przecież też potrafię nawigować - za to przynajmniej wiem, że nawet najlepsi mogą mieć spore problemy ze zdobywaniem punktów kontrolnych. Chyba z 30 minut przeznaczyliśmy w poszukiwaniach tego punktu, choć początkowo byliśmy chyba z 10 metrów od tegoż punktu.
Mapa z moim przebiegiem (na czerwono) wraz z optymalnym wariantem wg organizatora |
Do punktu 10 jeszcze starałem się nadążać za Krzyśkiem, zaś po jego zdobyciu biegłem już swoim tempem. Punkt 7 nie nastręczył mi szczególnych trudności - pisałem już, że bardzo lubię punkty kontrolne na górkach (pod warunkiem, że rozstawiane są przez Rajd Konwalii :)). Wiedziałem, że punkt będzie się znajdował w gęstszym lesie.... W połowie dobiegu do punktu 12 zdjąłem długie legginsy - bo było mi po prostu za gorąco. Tymczasem w pobliżu punktu 12 było multum pokrzyw i masz babo placek! Pokrzywy pieściły wręcz moje kolana! Punkt zdobyłem niemal minutę po D.Welsie (z jego rozpiski czasowej wynikało, że była to godz. 3:45). Niepokoił mnie fakt, iż od punktu 7 byłem wręcz sam na trasie. W dobiegu z punktu 7 widziałem jedną biegaczkę (okazało się, że to była jedyna kobieta na trasie TP50 - A. Czerwińska).
12-11-1-3
Od połowy punktu 12 zakończyła się bardziej wymagająca kondycyjnie część na rzecz mniej wymagającej choć bardzo mokrej. O ile do punktu 1 jeszcze można było sobie pozwolić na "suchy" bieg. Punkt 11 zdobyty bez problemu - wybrałem bardzo łatwy wariant niewymagający kombinowania - wystarczyło biegać główną ścieżką. Podobnie postąpiłem z punktem F - choć był położony na krawędzi mapy w skali 1:10000. Dopiero kamień graniczny na skrzyżowaniu dróg uzmysłowił mnie, że być może za daleko jestem. Spoglądam na mapę w skali 1:10000 i widzę, że około 50 m. na południe powinno być wzniesienie - tak się stało i nie pozostało mi nic innego jak dobiec ok. 100 metrów na zachód w celu zdobycia punktu F. Wariant z punktu F do punktu 1 był banalnie prosty.
Wybierając wariant z PK1 do PK3 w Frydrychowie musiałbym przejść przez dwa śluzy. Dobiegam na miejsce i nic - tylko wolno płynący Kanał Notecki. Myśli były przeróżne - postanowiłem podjąć ryzyko przepłynięcia Kanału. W końcu morsy dają radę, to czemu nie ja... Najpierw do pasa i powoli przyzwyczajam się do temperatury wody (ależ była zimna!), potem do piersi i... wycofuje się z tego pomysłu. Była zbyt zimna dla mnie. Wkurzony na siebie i oczywiście mokry (ale temp. powietrza musiała być nieco wyższa niż wody, albo moje ciało tyle ciepła wytwarzało:)). Pozostało mi jedynie dobiec na południe do mostu Nowe Dąbie-Antoniewo...
Po ok. 1 km widzę śluz (tzn. elektrownię wodną z jakimś budynkiem - na szczęście bez ochrony). Ufff - kamień z serca mi spadł. Przekraczam śluz i co widzę? Kolejną rzeczkę - okazało się, że znajdowałem się na "wyspie" między Kanałem Noteckim. NA tej wyspie była jednak ścieżka i musiała dokądś prowadzić. Z mapy też wynikało, że niedaleko będzie kolejny śluz - był! Ale prowadzący do prywatnej posesji. Pies szczekał niemiłosiernie, choć na szczęście 5 metrów na południe znajdowało się wyjście z ogrodzenia (przecież nie ogrodzi całego Kanału :)). Czułem, że zdobyłem przewagę... Biegnę na skróty do punktu 3 i niestety przez mokradła - mniej więcej wyglądało to tak, jak na poniższym zdjęciu...
Nadnoteckie łąki (a w zasadzie mokradła) z orgiem w tle (prawdopodobnie J.Galla) |
Baterie były niemal na wyczerpaniu, co zaowocowało tym, że minąłem ambonę niemal o 1-2 metry - jak mogłem nie zauważyć tego punktu. Skoro za amboną nie ma lasu, to nie mamy o czym rozmawiać. Wyłączyłem myślenie widząc w oddali zawodników z rajdu przygodowego, którzy byli około 500 metrów dalej (przy lesie). Szukam jakiegoś rogu lasu i punktu... Nic... Po 10 minutach bezowocnego poszukiwania - czytam opis (czemu od razu nie przeczytałem!) - AMBONA. Wściekły wracam do tamtej ambony, choć wiedziałem, że znów będę musiał się przedzierać przez mokradła... Brrr, jaka zimna była... Na szczęście do kostek.
3-5-9-4-Meta: 9:08
Myślicie, że to był koniec moich przygód? Nie, nie, bowiem czekały mnie jeszcze kolejne dwa mokre punkty. Ponad 40 km w nogach skutecznie wyłączyły mnie z myślenia. Za wcześnie odbiłem z ścieżki w poszukiwaniu punkt 5. Był jakiś las - więc szukam nieszczęsnego punktu. Było tam wręcz mokro - istne mokradła po pas... Tam chyba musiałem stracić spokojnie 20 minut... Postanowiłem wymienić baterie i stracić 2 minuty, bo tak dalej być nie może...
Tak na 1,5 km przed punktem 9 widzę jednego zawodnika, zaś po chwili Staszka Kaczmarka - wymieniamy się poglądami co do punktu 9 oraz 3. Wywnioskowałem, że muszę tam bardzo uważać, bo jest tam po prostu mokro.... Bo poszukiwaniach punktu 5 - nic mnie już nie zaskoczyło... Na początku kanału prowadzącego do punktu 9 było sucho - na szczęście liczne dorodne drzewa bardzo ułatwiły nawigację (na mapie 1:50000 - charakterystyczne zielone kółka - to właśnie wyróżniające się drzewa albo rząd drzew). Robiło się coraz bardziej mokro i z opisu wynikało, że był to zakręt rzeki (południowy brzeg) - no tak, tyle że do tego zakrętu prowadził jeszcze rów - pytanie - Po krótej stronie znajduje się punkt? Po wschodniej czy zachodniej? Wybrałem wschodnią - pudło, choć szybko się wycofałem, bo robiło się coraz głębiej :) Na zachodniej stronie był punkt i run do punkt 4.
Biegnę spokojnie i w myślach na spokojnie szacowałem moją pozycję na mecie :) Wcześniej byłem przekonany, że mogę zająć w okolicach 5 miejsca (bo nie dałbym rady K.Lisakowi, D. Welsie czy B. Waszczyk, do tego jeszcze J. Parzybut i pewnie jakąś niespodziankę). Punkt 4 znów ciężki do zdobycia, bowiem nie prowadziła wprost ścieżka. Do tego wychłodziłem się co nieco i musiałem nieco cieplej się ubrać - założyłem ponownie legginsy i jeszcze jedną koszulę - od razu poczułem przypływ energii :)
Po zdobyciu punkt 4 - co chwilę odwracałem głowę, czy ktoś mnie nie goni. Faktem jest, że wciąż biegałem (nie miałem jakiś dłuższych przestojów), choć trzy wtopy w trakcie poszukiwania punktów były troszkę poważne, by myśleć o miejscu na podium. Pocieszało mnie to, że wiele punktów było po prostu zbyt ciężkich jak na Nocny Marek (porównałbym raczej do Nocnej Masakry w Ińsku). Zjawiam się na mecie po ponad 9h wraz ze zwycięzcami Adventure i po chwili zapytałem się Marka o moją pozycję - powiedział mi, że zająłem 2 miejsce...
Podium w kat. TP50 |
Byłem bardzo zaskoczony zajętym miejscem i zapytałem się o D.Welsa oraz K.Lisaka. Okazało się, że Dominik wygrał rajd, zaś Krzysiek odpuścił punkt 9 z powodu błędu taktycznego przy próbie zdobycia tegoż punktu. Znajdował się na pd brzegu Nowego Kanału Noteckiego. Musiałby pokonać ów kanał wpław albo dołożyć ok. 6 km. Zrezygnował również z punktów 3,5 i 4 - był po prostu mokry i wyziębiony. Tak więc był to dość trudny rajd - o czym świadczą końcowe wyniki :)
TP50, 21 punktów kontrolnych
Czas: 9h 8 min
Miejsce: 2/18
Wyniki:
1. Dominik Wels 7:39
2. Sebastian Wojciech 9:08
3. Jan Parzybut 9:29
4. Stanisław Kaczmarek 9:55
5. Bernard Waszczyk 10:28
6. Wojciech Zając 10:41
...
18. Jarosław Wojciechowski 14:52 (17 pk)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz