piątek, 23 grudnia 2016

Nocna Masakra - Sławoborze (17 XII 2016)


    Tydzień przed świętami - tradycyjnie już odbywa się osławiona Nocna Masakra. Dla wielu zawodników nazwa tegoż rajdu (zresztą słusznie) jest odstraszająca. Niemniej jednak rajd ten ma wielu wiernych fanów (zawodników), którzy mają sobie wiele do udowodnienia. Nie ukrywam, że Nocna Masakra jest rajdem trudnym pod względem kondycyjnym (mało kto kończy ten rajd poniżej 60 przebiegniętych kilometrów), jak i nawigacyjnym - choć zdarzają się dość łatwe edycje, np. zeszłoroczna NM w Lubniewicach. 
     W tym roku Daniel Śmieja (organizator) postanowił, iż rajd odbędzie się w Sławoborzu. Warunki do biegania były zacne - ciągły lekki deszcz, lekki mróz, umiarkowany wiatr na wolnych przestrzeniach, mgła po godz. 21 i gołoledź w nocy. Z takimi warunkami przyszło spotkać biegaczom, jak i rowerzystom. Bardzo współczułem rowerzystom, bowiem warunki ich jazdy były nie do pozazdroszczenia (najlepszy na TR200 zdobył zaledwie 12 punktów na 21 możliwych). 
    Moim celem w tym rajdzie było zdobycie ponad 41 punktów (na 50 możliwych) do rankingu PMnO, by wskoczyć z 17 miejsca na 9 miejsce. Tylko na Nocnym Marku zdołałem zdobyć tyle punktów. Nocna Masakra rządzi swoimi prawami - jeden poważny błąd nawigacyjny i możesz dalej być w grze. Niemal pewne było to, że w tak trudnym rajdzie drugorzędne znaczenie odegra szybkość na rzecz nawigacji i wytrzymałości kondycyjnej. Wiedziałem, że jeśli uniknę poważnych błędów nawigacyjnych - będę się liczył. Szansą dla mnie był również udział Pawła Jankowiaka, który postanowił potraktować ten rajd nieco trenningowo - choć nie ukrywam, że na mecie był nieco styrany :) To był przecież jego trzeci udział w 50 km pod rząd. W końcu co dwie głowy to nie jedna - dzięki temu wzajemnie uniknęliśmy poważniejszych błędów nawigacyjnych. Nie ukrywam, że Paweł wręcz ciągnął mnie "mentalnie" w drugiej części rajdu. Z drugiej strony - wspólny bieg na orientację z tak silnym partnerem robi sporą różnicę (na moją korzyść). Podobnie było z Krzysiem Gruhn na Poznańskiej Bimbie czy z Wojtkiem Wiatr w Grassorze w 2015 roku. W konsekwencji upiekliśmy dwie pieczenie na jednym ogniu :) Tym bardziej, że zdołaliśmy wygrać słynną Nocną Masakrę (nawet o tym nie śniłem, choć dla Pawła to już standard - w końcu biegłem z II wicemistrzem Polski w Maratonach na Orientację w kat. TP50, no i pokonał Mariusza Plesińskiego na Mikołajkowym Rogainingu w Mochach :)). 
W oczekiwaniu na start - w świetnych humorach :)
Start - PK15 4,8 km 00:34
     W odróżnieniu od innych zawodników - wybraliśmy wariant rozpoczynający się od części zachodniej. Oznacza to, że najbliższy PK16 od startu zostawiamy na koniec. Już po 1,5 km biegu mieliśmy okazję zobaczyć, jak bardzo mapa mija się z terenem w wielu miejscach. Już na odprawie technicznej - obserwując mapy - zauważyłem, że nie będzie lekko. W terenie wiele było ścieżek niezaznaczonych na mapie - niemniej jednak liczne tereny otwarte bardzo ułatwiły nawigację.
Start - PK15 (na dobry początek)
PK15 - PK11 8,9 km, 01:06
     Bardzo ucieszyliśmy się widząc polną ścieżkę skierowaną do Zagrodów. Niestety w pewnym momencie owa ścieżka polna się kończy i pozostał nam bieg na południe. Liczne zabudowania w miejscowości Zagrody oraz pobliski staw ułatwił nam nawigację. Do punktu 11 przeszkodami były liczne ogrodzenia - nie mam pojęcia w jakim celu służy tak ekstensywna gospodarka leśna... Rozumiem, że co jakiś czas należy "odnawiać" las, ale odnoszę wrażenie, że ten okres staje się coraz krótszy. Jeśli tak dalej pójdzie, to pod wycinkę pójdą młode drzewa - a obserwuję lasy praktycznie od 1995 roku...
PK15 - PK11
PK11 - PK13 11,7 km 01:26
     Początkowo mieliśmy wybrać wariant do PK6. Paweł stwierdził, że znacznie łatwiejszy jest przebieg do PK13. Pomyślałem, że ma rację, bo po drodze złowimy PK12, by wrócić do PK6.  Punkt ten był wspólny dla rowerzystów i nie był specjalnie trudny - początkowo dałem się zwieść rowerzystom - ale na szczęście punkt był około 100 metrów dalej. 

PK13 - PK12 15 km, 01:52
     Do kolejnego punktu musieliśmy znów biec przez tereny otwarte (ależ tam było zimno :) W  sprawnej nawigacji bardzo nam pomógł ruch aut - dzięki temu wiedzieliśmy gdzie znajduje się skrzyżowanie. Zaproponowałem Pawłowi zdobycie punktu począwszy od zakrętu drogi asfaltowej -  górka znajdowała się tylko 250 metrów od tej drogi, no i mając "wsparcie" łąkami podmokłymi w lesie. Nietrudno będzie znaleźć ten punkt i tak też się stało. W tym punkcie szansę na zwycięstwo pogrzebał trzeci na mecie - Michał Bałchanowski - do dziś zachodzę w głowę, jak tak długo mógł szukać tego punktu.... Nocna Masakra rządzi jednak swoimi prawami...
PK11 - PK13 - PK12 - PK6 
PK12-PK6 18,8 km, 02:22
    Przebieg w zasadzie bez historii - bieg po asfalcie najmniej lubię, choć pozwala odpocząć umysłowi. Paweł oczywiście z przodu, zaś ja ok. 10-20 metrów za nim. Punkt ten znaleźliśmy po kilku minutach poszukiwania - tak jak pisałem wcześniej, co dwie czołówki, to niejedna.... W poszukiwaniu takich punktów, jak PK6 jest bardzo przydatne.

PK6 - PK1 23,3 km, 2:58
    Do tego punktu wybraliśmy (a raczej Paweł wybrał) bezpieczny wariant. Ja chciałem nieco zaryzykować, bowiem do tego punktu na szagę prowadziły dwa dość rozległe tereny podmokłe (łąki). Wybraliśmy jednak bezpieczny wariant drogowy - co pozwoliło zaoszczędzić siły na trudne punkty umieszczone na wzgórzach (o tym za chwilę). W tym punkcie wreszcie widzimy konkurencję, tj. K. Gostomczyka czy A. Urbańskiego (6 miejsce, TP50). Z tegoż punktu nie biegli jednak do punktu 6 czy 8, co oznaczało, że mamy wobec nich przewagę. Chyba w tym momencie Paweł zaczął sprawdzać liczbę punktów kontrolnych zdobytych przez konkurencję, zaś główną uwagę skupił na Jacku Galla (w końcu biegł wraz z P. Dopierałą i ich uznaliśmy za głównych konkurentów), choć nieco zapomnieliśmy o M. Bałchanowskim...

PK1 - PK8 28,4 km, 3:37
     Nieraz pisałem, że w okolicach 28-32 km odczuwam pierwsze oznaki zmęczenia - dla Pawła to była dopiero rozgrzewka :P Wybraliśmy dość bezpieczny wariant drogowy - co pozwoliło mnie przez dłuższy czas wyłączyć z nawigowania. Punkt ten był dość prosty i nie wymagający wyrafinowanych umiejętności nawigacyjnych. Stanowił jednak przedsmak tego, co nas czekało w kolejnych punktach kontrolnych.
PK6 - PK1 - PK8
PK8 - PK5 30,6 km 4:01
     Głównym celem stanowiło zdobycie punktów od PK8 do PK2 przed godziną 21 (a więc przed mgłą). Troszkę zamotaliśmy się w przebiegu do punktu 8 z uwagi na to, iż wiele ścieżek nie zgadzało się i zaproponowałem Pawłowi bieg na szagę przez las - aż do głównej ścieżki. Częściowo się udało, choć nie do końca wiedzieliśmy na której ścieżce jesteśmy. Dopiero z daleka nadbiegający zawodnik (to był M. Bałchanowski) uświadomił nas, że punkt jest niedaleko. Paweł poszukiwał punktu na dole, zaś ja na górze. Punkt był jednak na górze i po 4 godzinach mieliśmy za sobą półmetek pod względem dystansu.

PK5 - PK9 34,1 km 4:39
     Z punktu 5 chcieliśmy na szagę trafić do głównej ścieżki i niestety pomyliliśmy drogi. Paweł biegł dalej na południe, zaś ja w pewnym momencie zauważyłem jezioro. Co dwie głowy, to nie jedna - w tej sytuacji miała kolosalne znaczenie :) Szybki powrót do wyjściowej ścieżki i pozostało nam na spokojnie zdobycie PK9 - widzimy Jacka Gallę oraz Piotrka Dopierałę - oznacza to, że wobec nich mieliśmy lekką przewagę. Mieli jednak za sobą trudne punkty 2,3 i 4. Czułem, że jak w miarę gładko nam pójdzie z tymi punktami, to będzie podium...

PK9 - PK4  35,0 km 5:06
    Masakryczny punkt do zdobycia. Był niezwykle trudny nawigacyjnie i tutaj swoim kunsztem nawigacyjnym popisał się Paweł. Było tam tak dużo ścieżek i w pewnym momencie zgubiłem Pawła z pola widzenia. Na szczęście po kilku minutach odnaleźliśmy się, choć nadal byliśmy bez tego punktu. Jakimś cudem Paweł zauważył punkt, zaś ja nawet po jego wskazaniu nie mogłem go znaleźć. Oczywiście zawodnicy z TP25  szukali tego punktu około 300 metrów na wschód....

PK4 - PK3 37,5 km 5:22
     Na szczęście punkt ten nie był trudny, choć dość wymagający kondycyjnie. Czułem, że powoli siadam... Moją mocną stroną jest jednak wytrzymałość (to pewnie ze względu na mój wiek) i jakoś byłem w stanie utrzymać równe tempo mojego biegu, które i tak było ślamazarne :). 
PK8 - PK5 - PK9 - PK4 - PK3 -PK2
PK3 - PK2 40,1 km 5:51
     Nie wiedzieć czemu po zdobyciu tegoż punktu skierowaliśmy się na południe. Uświadomiłem Pawłowi, że biegniemy na południe... A przecież PK4 już mamy... Szybka korekta kursu i po chwili trafiamy na właściwą ścieżkę. Punkt znów był trudny do zdobycia - chciałem na azymut dojść do tego punktu, choć Paweł był nieco innego zdania. Wiedziałem, że w złym miejscu szuka, choć byłem zbyt zmęczony na wszelkie konsultacje z nim. Po chwili wróciliśmy na właściwe tory i po niemal po 30 minutach zdobyliśmy kolejny punkt (2,6 km i niemal 30 minut - długo, za długo...). 

PK2 - PK7 44,3 km 6:31
    Zaproponowałem Pawłowi bieg na azymut przez piękny las i skusił się :) M. Bałchanowski rozpoczął polowanie na PK12, zaś my spokojnie - krok po kroku - biegniemy do PK7. Paweł z przodu, zaś ja jak zwykle 10-20 metrów za nim. Zaczęło się ciągnięcie mnie przez niego (oczywiście mentalnie). Czułem, że opadam z sił, ale na szczęście Paweł zostawił ambicję nieco na bok i nie zdołał zostawić mnie na pożarcie wilkom :]. Podjęliśmy ryzyko przy punkcie 7 i nieco minęliśmy ten punkt. Teren otwarty z lewej strony uzmysłowił nam, gdzie jesteśmy i nie pozostało nam nic innego, jak poszukiwanie wyschniętego jeziorka. M. Bałchanowski w dalszym ciągu szuka PK12... 
PK2 - PK7
PK7 - PK14 50,0 km 7:05
     Biegniemy, biegniemy i biegniemy bardzo bezpiecznym wariantem. Zmęczenie daje mi we znaki i rolę nawigatora i poszukiwacza punktów pełnił Paweł, zaś ja starałem się po prostu biec przed siebie. Paweł coś tam mówi mi o aktualnej pozycji, że Jacek nie ma jeszcze PK12.... Co tam się działo w tym punkcie? Był naprawdę prosty... M. Bałchanowski dalej go szuka... A my spokojnie zdobywamy kolejne punkty po długich przebiegach.
PK7 - PK14
PK14 - PK10 52,3 km 7:47
     Myślami jestem wyłącznie do najbliższych ścieżek - oczywiście kontrolowałem moją pozycję. Na szczęście odbyło się bez błędów nawigacyjnych i gdzieś tak po 1,5 km - J.Galla, P. Dopierała czy M. Bałchanowski zdobywają nieszczęsny PK12. Mamy sporą przewagę i łatwe PK10 i PK16... Nawet utrzymując spokojne tempo możemy wygrać Nocną Masakrę. Punkt pod ogromnym mostem - godny uwagi.

PK10 - PK16 57,9 km 8:46
     Ależ nużący był przebieg z PK10 - co 100-200 metrów spoglądałem na kompas w nadziei, że w końcu się poruszy w pożadanym przeze mnie kierunku (okazało się, że Paweł również wykonywał tę samą czynność) :). Nikogo nie widzimy, Paweł mi mówi o aktualnej pozycji - w ogóle go nie zrozumiałem. Marzyłem jedynie o tym, by dobiec w końcu do drogi asfaltowej. Droga śliska jak cholera, za to PK16 bardzo blisko - drogi twarde i do tego za wcześnie skręciliśmy. W pobliżu PK16 Paweł mi mówi, że Jacek Galla ma tyle samo punktów, co my... Zapytałem się, go - Ma jeszcze PK15 (trudny do zdobycia) i dłuższy przebieg do mety... My mamy do znalezienia jedynie riuny i dość krótki przebieg do mety....
PK10-PK16-Meta
PK16 - Meta 60,0 km 9:02
    Troszkę przyspieszyliśmy tempo, bo meta blisko. Mam świadomość tego, że dla Pawła to był pikuś w przeciwieństwie do mnie (choć również mocno odczuł trudy tegoż rajdu). Daniel nie do końca był świadom tego, że wygraliśmy TP50. Byc może był załamany fatalną postawą rowerzystów... Zresztą nie zdziwiłem się im - jechać rowerem po oblodzonych drogach... Istna masakra :)

Dekoracja najlepszych na TP50 (Ja, Paweł Jankowiak i Michał Bałchanowski)
     Podsumowując - poziom trasy nieco mnie zaskoczył, choć lubię trudne i wymagające rajdy. Dystans tradycyjnie dłuższy niż zakładany, zaś zajęta przeze mnie pozycja nieco mnie zaskoczyła. Nie ukrywam, że mając tak silnego partnera - miałem prawo myśleć o podium, choć nie spodziewałem się zwycięstwa. Z drugiej strony - z pewnością do słabych zawodników nie mogę siebie zaliczyć - w końcu wygrana Róży Wiatrów, Olędrów czy II miejsce na Nocnym Marku czy 4 miejsce w Grassorze zobowiązuje. Pod względem kondycyjnym - dałem z siebie max możliwości, choć dla Pawła to był ledwie trucht :]. To był mój ostatni rajd na orientację w bardzo udanym roku. Nie ukrywam, że zaliczyłem niesamowity postęp, choć był okraszony wieloma treningami na orientację, no i dość licznymi występami na maratonach na orientację. Dzięki zwycięstwu na Nocnej Masakrze zdołałem awansować z 17 miejsca na 9 miejsce w Pucharze Polski w Maratonach na Orientację (wow :)).
Mapa TP50 w pełnej wersji
Podsumowując:
TP50, 16 punktów kontrolnych
Czas: 9:02
Miejsce: 1/68

Wyniki:
1. Paweł Jankowiak 9:02
1. Seba Wojciech 9:02
3. Michał Bałchanowski 9:23
4. Jacek Galla 9:24
5. Bartek Verde 10:47
6. Andrzej Urbański 11:54
6. Krzysztof Gostomczyk 11:54
...
68. Stanisław Kaczmarek 4 PK 4:58

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz