poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Róża Wiatrów - Koziegłowy (25 III 2017)


  Kolejna edycja Róży Wiatrów ponownie odbyła się w Koziegłowach, choć za każdym razem punkty kontrolne znajdują się w różnych miejscach. Niemniej jednak i w tym roku nie mogło się odbyć się bez Dziewiczej Góry. Organizatorem rajdu był oczywiście Zbyszek Hornik, zaś do wyboru były trzy trasy (dwie piesze TP25 i TP50) oraz jedna rowerowa (TR100). Przy czym zarówno TP50, jak i TR100 były zaliczane do Pucharu Polski.
   Co roku zaliczam inny dystans- zadebiutowałem na dystansie 100 km, by rok później zaliczyć TP25. W minionym roku startowałem w kat. TP50 i zdołałem jakimś cudem wygrać. W tym roku wybór padł na TP25 i po raz pierwszy w życiu zdołałem przekonać moją małżonkę do wspólnego napierania na orientację na tak długim dystansie:)
   Myślę, że dla każdego zawodnika regularnie uczestniczącego w różnego rodzaju zawodach na orientację życiowym sukcesem stanowi przekonanie drugiej połówki do udziału chociażby w zawodach na dystansie 25 km. Nie jest to zbyt długi dystans, ale dla niewprawionych - tego rodzaju zawody zawsze stają się wyzwaniem. O bieganiu nie było mowy - w rachubę wchodził jedynie marsz, choć po cichu liczyłem, że dowiozę Monisię do miejsca na podium :]. Tym bardziej, że nie startowały zawodniczki z najwyższej półki wśród wielkopolskich orientalistek. Głównym celem było jednak ukończenie na spokojnie TP25 oraz spędzenie kilku godzin na świeżym powietrzu (w Puszczy Zielonka). 
Konsultacje z Monisią przed startem
   W trakcie odprawy technicznej zauważyłem, iż trasa nie będzie liczyła 25 km - nie mówiłem o tym Monice, by nie zapeszyć. Rajdy na orientację mają to do siebie, że nigdy nie wiesz czego możesz się spodziewać w trakcie napierania. Punktów było niewiele, choć według mojej opinii - ich ilość była optymalna. Pięć punktów kontrolnych znajdowało się na Dziewiczej Górze i w jego okolicy. Do tego trzy punkty kontrolne jako rozświetlenia, czyli w sumie aż osiem ułatwień w trakcie napierania na orientację. 
    Początkowo myślałem, iż pokonanie Róży Wiatrów na dystansie 25 km zajmie nam ok. 5-6 h, a więc pozytywnie pomyliłem się :). Trasę ukończyliśmy w 4h i 22 minutach, co nam dało miejsce w połowie stawki, choć moja druga połówka otarła się o podium :). Straciła zaledwie 15 minut do miejsca drugiego i trzeba zaznaczyć, iż przez całą trasę wyłącznie maszerowaliśmy (no może ostatnie 200-300 metrów biegliśmy :)). 
   Miejsce na kobiecym podium straciła przez głupi błąd z mojej strony w trakcie polowania na punkt 3 (jako pierwszy), który kosztował aż 17 min. Powiedziałem Monice, że ten błąd będzie kosztował podium :) Tylko się uśmiechnęła, bo w ogóle na to nie liczyła. Ja wiedziałem swoje, że dzięki sprawnej nawigacji można wiele zwojować :). Przy punkcie 3 nie zauważyliśmy ścieku wodnego - skupiliśmy uwagę na robotach ziemnych czy starszej Pani z działki ogrodowej i troszkę czasu nam zajęło odnalezienie się na mapie.
Mapa główna - TP25
    Z kolejnymi punktami poszło bardzo sprawnie, zaś już na Dziewiczej Górze spotkaliśmy P. Pawłowskiego (który wygrał TP25 z czasem poniżej 2h). Teren Dziewiczej Góry bardzo dobrze już znam, więc nie mogłem odmówić maszerowania na azymut. W trakcie napierania do PK6 spotkaliśmy M. Łuczaka (zajął 3 miejsce), zaś w okolicach PK7 - M. Dolatowskiego (zajął 7 miejsce). My główną uwagę skupiliśmy się na kobietach, bo w końcu moja druga połówka walczyła o podium, zaś nie ja (ja swoje zrobiłem w zeszłym roku). 
Odcinek specjalny - Dziewicza Góra
    W okolicach PK5 Monisia zaczęła odczuwać trudy dzisiejszego rajdu, więc nieco zwolniliśmy tempo. Starałem się omijać drogi asfaltowe bądź twarde dukty na rzecz miękkich ścieżek czy przebieżnych lasach, ale nie zawsze się dało. W okolicach punktów 5,11 czy 4 bardzo dużo dały rozświetlenia. 
Powiększenia niektórych punktów kontrolnych

     Końcowa część trasy obejmowała przez kilka kilometrów drogę asfaltową, zaś czas szybko biegł dzięki temu, iż sporo nawijałem sprawiając, że druga połówka zapominała o zmęczeniu. Była bardzo dzielna i wytrzymała w zasadzie 22 km (bo tyle przebyliśmy zdobywając 11 punktów) przy średnim tempie 11:30 min/km. Ja z kolei miałem przyjemność na spokojnie poobserwować okoliczne lasy (co rzadko mi się zdarza).
    Końcowe wyniki we wszystkich kategoriach sportowych nie były zaskoczeniem. Wygrali faworyci, zaś startując w kat. TP50 nie miałbym szans na zajęcie miejsca na podium (nie pisząc już o obronie tytułu). Czasy były wręcz kosmiczne i niemożliwe do zrealizowania przeze mnie. Pokonać niemal ok. 38-km trasę na orientację z czasem 3h 18 minut... Tak biegają najlepsi w Polsce i tego nie zmieni niedoszacowana trasa, która liczyła ok. 32 km w linii prostej, zaś efektywny - ok. 38-40 km. Doliczyłem się jednak 49 km - mierząc wariant zgodnie z regulaminem PMnO (w ścisłym jego znaczeniu). Ten zapis ewidentnie jest do zmiany, bo potem wychodzą takie hity, jak w Trudach 2016 roku czy tegorocznej Róży Wiatrów podczas, gdy w Grassorze czy Nocnej Masakrze dystanse wynoszą ok. 60 km. Myślę, że czas najwyższy, by orgowie zaczęli liczyć dystanse w linii prostej z uwzględnieniem mostów w rzekach nie do przejścia (i wyłączając kontrowersyjne ulokowanie punktów kontrolnych położonych niedaleko brzegów po obu ich stronach) oraz przewyższeń. Mój pomysł, to 42 km dla biegów płaskich oraz 38 km dla biegów górskich przy kryterium podziału na biegi płaskie i górskie na poziomie łącznych przewyższeń co najmniej 1500 metrów. 

Podsumowując:
TP25, 11 punktów kontrolnych
Czas: 4:22
Miejsce: 23/52 (Monika - 4/13 kobiet)

Wyniki:
1. Przemek Pawłowski 1:56
2. Marcin Skawiński 2:02
3. Marcin Łuczak 2:09
4. Paweł Wolniewicz 2:12
5. Przemysław Szarlik 2:14
6. Maciej Wąsowski 2:20
...
23. Monika Wojciech 4:22 
23. Seba Wojciech 4:22
...
51. Filip Miś 7 PK
51.  Mikołaj Kaczmarek 7 PK

1 komentarz:

  1. O! Wyciągnięcie kogokolwiek na BnO jest wyzwaniem, ale namówienie drugiej połówki - to już optymistycznie wróży na przyszłość. Gratuluję czwartego miejsca żonie! W BnO plusem jest właśnie to, że można sobie po lasach pobiegać, obejrzeć je, posłuchać itp., uwielbiam to.
    Hmmm... minęły dwa tygodnie od rajdu - i się dowiedziałem, że były podświetlenia trzech punktów. Jakimś cudem to przeoczyłem na trasie... ;)
    Pozdrawiam - ten z siódmego miejsca.

    OdpowiedzUsuń