wtorek, 19 czerwca 2018

Głuchołazy Cup 2018 (15-17 VI 2018)


   Trzydniowe zawody zaliczane do CTZ PZBnO organizowane przez Azymut Mochy odbyły się w Głuchołazach. Pierwszy etap miał charakter sprintu, drugi - klasyk, zaś trzeci - średniodystansowy. Przy czym drugi etap odbył się w Czechach i miał charakter Mistrzostw regionu na trasie klasycznej (więcej: Euroliga). Pierwszy i trzeci etap odbył się w Parku Zdrojowym oraz Nad Białką w Głuchołazach, zaś trasy były zbudowane przez Remika Nowaka.

   Nie ukrywam, że w tym roku nieco więcej uwagi skupiam się na typowych biegach na orientację - kosztem maratonów na orientację. Po pięciu latach obecności zrezygnowałem z Grassora. Udział w tych zawodach spowodował także konieczność rezygnacji z Mazurskich Tropów (w przyszłości napewno tam będę!). Z Monisią postanowiliśmy wziąć krótki weekendowy urlop i nie zawiedliśmy się :)
    Pierwszy etap rozpoczął się dość późno, bo o godz. 19 i do tego wylosowałem bardzo późną minutę. Wystartowałem jako jeden z ostatnich zawodników. Tym samym żona nie miała już szansy na spacerek ze mną po moim biegu w kat. OPEN. 

   W kat. M35 wystartowało sześciu zawodników - w tym główny faworyt T.Tkaczuk. Do punktu 11 miałem przewagę niemal 100 sekundową wobec drugiego miejsca. Niestety PK12 sprawił, że spadłem na 5 miejsce - 3,5 minuty straciłem tam z powodu braku koncentracji - punkt stał dosłownie obok, gdy biegłem do przodu. 
  Walczę jednak dalej, bo są to trzydniowe zawody - liczy się suma zajętych miejsc. Trzy kolejne punkty zdobyte jako najlepszy zawodnik. Była znów szansa na zwycięstwo, gdyby nie dekoncentracja przy PK17 - stał ok. 30 metrów na południe, pobiegłem na północ do PK22 i musiałem wrócić do PK17. Minuta w plecy i zamiast awansować na 2 miejsce, spadłem na 5 miejsce. I znowu musiałem gonić konkurencję - do mety było już zbyt blisko, by ugrać więcej niż 4 miejsce w tym biegu. 
   Nie ukrywam, że byłem nieco rozczarowany tym biegiem. Czterech zawodników ukończyło bieg w tej samej minucie. Sześć sekund do 3 miejsca, zaś niecała minuta do 1 miejsca - pokonać T.Tkaczuka - długo takiej szansy nie będzie. Błędy o łącznym koszcie 4,5 minuty - to zbyt wiele jak na moje możliwości.

Wyniki z etapu 1:
1. Tomasz Tkaczuk (Azymut Pabianice) 27:02
2. Mateusz Wiktorowicz (LKS Górzanka Nawojowa) 27:19
3. Sławomir Ciećwierz (Azymut 45 Gdynia) 27:54
4. Seba Wojciech (Wilga Orient) 27:59
5. Lubos Hepnar (SK SKI-OK Stemberk) 30:08
6. Andrzej Domagała (UKS Grom Sokolniki) 50:24

   Drugi etap odbył się w Czechach - w miejscowości Rejviz. Było tam czuć atmosferę święta orienteeringu. Zupełnie inny świat - 480 uczestników, piękny krajobraz, bardzo wysokie górki. Baza w schronisku, piękny niezaśmiecony las, upalny dzień, różne zabawy dla dzieci, spiker, itp. Była nawet woda w miskach do obmycia z wozu strażackiego. Aż chciałoby się tam wracać. 
   Co do biegu - było to bardzo ciężki dla mnie bieg. Dla mnie były to całkowicie dziewicze tereny, nawet mapa była dla mnie "nowa". Nie była do końca aktualna, zaś w wielu miejscach oznaczenie powinno być nieco inne - ale to wynikało zapewne z wielu wycinek. Poniżej mapa dla M35.
Mapa z etapu II
    W mojej kategorii wystartowało 30 zawodników. Na ten bieg nie miałem żadnej strategii. Nie miałem pojęcia jak ten bieg rozegrać. Pobiegać swoje i zobaczyć co z tego będzie. Generalnie rzecz biorąc, to mam niemiłe wspomnienia z młodości - jeśli chodzi o górskie bno - wynikało z tego, iż rzadko biorę w tego rodzaju biegach. Ale kiedyś musi być ten pierwszy raz :)
Przed startem - Etap 2 w Czechach
W tle - w poszukiwaniu mapy ze swojej kategorii
     Po odebraniu map spotkała mnie niemiła niespodzianka - brak numerów i opisów punktów. Na szczęście zapobiegawczo wziąłem ze sobą te opisy i miałem w spodenkach... Gdybym nie wziął, to z pewnością źle podbiłbym PK10. 
   Start generalnie w terenie jest porządnie oznakowany - tutaj zaledwie był mały lampionik...Na szczęście PK1 był blisko, lecz niestety musiałem troszkę czasu stracić, by włożyć opisy punktów do mapy. Do PK2 wyszło brak doświadczenia w tego typu biegach - zauważyłem ogrodzenie niezaznaczone na mapie i straciłem tam 2 minuty zanim zorientowałem się gdzie jestem. Z kolejnymi punktami nie było już tak źle - choć wzniesienia naprawdę były konkretne, co odbiło się na przebiegu z PK8 do PK9 - nie byłem w stanie nawet truchtać... A przecież czekał mnie szalenie trudny fizycznie przebieg z PK9 do PK10. 
Etap 2 - mapa z moim przebiegiem
    Przetrwałem mały kryzys, bowiem obiegowy wariant do PK10 sprawił, że znów nabrałem sił. Tam straciłem około 30 sekund - było tam więcej skał niż na mapie - szczególnie wzdłuż ścieżki. Do PK11 wybrałem niezbyt fortunny wariant - miałem co prawda fajny zbieg, ale potem ostrą wspinaczkę - tam po prostu czołgałem się na czworaka. Fizycznie tam nie wytrzymałem - cztery przerwy, do PK12 po prostu szedłem, jak do głównej ścieżki z PK12 do PK13 - cztery minuty w plecy. 
   Z PK13 do mety był po prostu zjazd na dół i niestety głupi błąd w okolicy PK14 - muszę utrzymać koncentrację do końca. Niepotrzebna strata dwóch minut. Tam po prostu teren mało się zgadzał z mapą. Albo mi się tak tylko wydawało....
     Całą trasę pokonałem w 75 minut i w tym etapie wyszedł brak doświadczenia w tego typu bno. Zaskoczyła mnie dość wysoka lokata, bo naprawdę wiele bym w tym biegu poprawił. Spokojnie w tym biegu mogłem zaoszczędzić około 10 minut - wybierając nieco lepsze warianty oraz mając pewność siebie. W tym biegu nie byłem jednak zbyt pewny siebie - ten bieg nie przerósł moich możliwości, miałem jednak za sobą zbyt niemiłe doświadczenia sprzed 20 lat i stąd dość asekuracyjny bieg z mojej strony. Jest jednak co poprawiać. 
   Przy PK9 zauważyłem T.Tkaczuka - startował kilkanaście minut za mną. Już w tym punkcie mnie dogania? Jak to możliwe? To jakiś sprinter... Okazało się, że wybrał inną kategorię, tj. M21 i tym samym wypadł faworyt z ogólnej klasyfikacji. Wśród Polaków - byłem najlepszy. Zaznaczam jednak, że nie był to dobry bieg z mojej strony - wyszedł tutaj brak doświadczenia, choć miał zaprocentować w jutrzejszym etapie.

Wyniki z etapu 2:
1. Borunsky Tomas 58:22
2. Hecl Milos 59:31
3. Janku Marek 62:01
4. Kopecky David 63:24
5. Vaclavek Jiri  65:45
6. Matousek Milan 67:24
...
9. Seba Wojciech 75:14
15. Mateusz Wiktorowicz 79:04
16. Sławomir Ciećwierz 79:42
18. Lubos Hepnar 80:44
25. Andrzej Domagała 103:41
...
30. Tomasz Michalak DISQ

    Zwycięstwo w tym etapie sprawił, że nastała szansa na zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. W etapie 3 musiałbym pokonać M.Wiktorowicza. Dystans o 2 km krótszy niż w etapie 2, lecz łączna suma przewyższeń taka sama, czyli 220 metrów. W kuluarach słyszę, że na pewno będzie wspinaczka do kaplicy św. Anny, zaś ostatnie 2 km ma być z górki. No to już miałem ustaloną strategię... Spokojny i bezbłędny początek, przetrwać wspinaczkę, zaś ostatnie 2 km - ile fabryka mi dała. Niewiadoma była jedna - czy będę startował przez M.Wiktorowiczem czy po nim? Wieczorem zerknąłem na listę startową - wylosowano mi start 2 minuty po nim....

    Lepszej minuty startowej nie mogli mi dać - dogonić go, utrzymać się z nim do górki, a potem mu uciec :) Tak miałem plan. Punktów było 20 - sporo jak na 4,6 km trasę. Dla to przecież bieg średniodystansowy - trudny technicznie i wymagający fizycznie.
    Początek spokojny - starałem się nie panikować. Lubię średnie dystanse - trudne nawigacyjnie. Nie mogło być źle... Było sporo obaw i niepewności - w końcu rzadko kiedy jest szansa na zwycięstwo w zawodach zaliczanych do CTZ (Centralnego Terminarza Zawodów). PK1 zdobyty, PK2 - także, choć miałem sporo obaw i niepewności. Czytam dokładnie opisy punktów - czuję już pewność siebie i PK3-6 zdobywam jako najlepszy zawodnik. Przy PK5 doganiam głównego rywala - teraz do PK12 (do kaplicy św. Anny) utrzymać się - nie spuszczając go z mojego pola widzenia. 
Start-PK5
    Jest bardzo dobrze - mam 2 minuty przewagi. Tylko spokojnie - to by się przydało przy PK7 - zamiast do końca na szagę dobiec do korzenia drzewa i skały- dostrzegłem po lewej stronie. Po co tam biegłem? Dopiero dołek mi uświadomił, gdzie jestem. Najważniejsze, że główny rywal nie uciekł mi - próbuję uciec od niego, ale znów przy PK11 miałem problem - mimo bezpiecznego wariantu - nie mogłem znaleźć dołka. Były dwa dołki przy lesie - ale nie było ich na mapie. Na szczęście chwilę potem pojawił się M.Wiktorowicz i razem dobiegamy do PK12.
PK5-PK12
W trakcie dobiegu do punktu ulokowanego tuż obok kaplicy św. Anny (za mną główny rywal)

Punkt zdobyty
   Nie wyprzedza mnie jednak - czyżby uznał, że nie ma ze mną szans? No cóż - teraz zjazd na dół i walka na całego. Trochę za szybko zszedłem z PK13 - szybko poprawiony - rywal stracił tam ponad 2 minuty :). Czuję, że zwycięstwo jest moje - biegnę coraz szybciej - ale przy PK16 coś tam mi nie wychodziło. Na szczęście blisko był PK17. Do mety praktycznie biegnę sprintem....
PK12- Meta
    Mimo dużych obaw  - udało mi się wykręcić całkiem fajny czas, tj. 51 minut pokonując M.Wiktorowicza o ponad 4 minuty. Dołożyłem mu jednak z PK12 do mety ponad 2 minuty... Na 20 PK w 12 PK byłem najlepszy i popełniłem 3 błędy (nie aż tak istotne jak w etapie 1 i 2). Czułem, że kamień ze serca mi spadł po tym biegu. Przełomem był jednak etap 2, zaś w etapie 3 nie miałem aż takich obaw co do moich umiejętności - w końcu bardzo lubię trasy zbudowane przez Remika Nowaka i na pewno ten czynnik wpłynął na moją decyzję co do wzięcia udziału w Głuchołazy Cup.

Wyniki z etapu 3:
1. Seba Wojciech 51:14
2. Mateusz Wiktorowicz 55:34
3. Sławomir Ciećwierz 58:50
4. Andrzej Domagała 119:28
W oczekiwaniu na dekorację najlepszych 
Podium w kat. M35

Klasyfikacja generalna (po 3 etapach)
1. Seba Wojciech 4+1+1=6
2. Mateusz Wiktorowicz 2+2+2=6
3. Sławomir Ceićwierz 3+3+3=9
4. Andrzej Domagała 6+5+4+15

Chyże BnO - Jastrzębsko Stare - Grubsko (bieg klasyczny) 17 III 2018 i Bolewice (VII Puchar Lubuskiego - runda 6) 10 VI 2018


   Trzecie i czwarte zawody Chyże BnO organizowane przez Pawła J. odbyły się odpowiednio w Jastrzębsku Starym oraz Bolewicach. O ile bieg w Jastrzębsku Starym miał charakter zawodów w ramach Pucharu Chyże BnO, to w Bolewicach - dodatkowo wchodził w ramach VII Pucharu Lubuskiego. Tereny czy trasy zbudowane przez Pawła J. nie są banalne i bardzo zróżnicowane.
    W dość mroźną sobotę połowy marca wybrałem się do Jastrzębska Starego (tam gdzie odbyły się Olędry 2017) na trasę długą - liczącą 11,8 km w linii prostej. Czekało mnie ponad 13 km napierania w około 100 minut. Faworytem tego biegu był R. Nowak, który wystartował w ostatniej minucie, zaś ja startowałem 4 minuty przed nim, lecz goniłem M. Gaczyńskiego. 
Mapa Jastrzębsko-Stare (trasa długa)

    Niestety niezbyt fortunnie nakreślony start - podobny kolor do warstwicy i to zasłaniając ścieżkę spowodował problemy ze zdobyciem PK1. Na dzień dobry 2 min w plecy, a przecież bieg na dobre nawet się nie zaczął. Remik lada moment wystartuje, a ja błądziłem się w okolicach PK1. Wielu zawodników miało z tym punktem problemy. No cóż - po złapaniu się za głowę biegnę dalej - bezbłędnie. 

Start - PK4
   Przy punkcie 4 doganiam J.Gorczycę (startował 8 minut wcześniej niż ja), lecz w zasięgu wzroku jest Remik N. Dogania mnie w trakcie dobiegu do PK11. Przy PK10 tracę do niego 4 minuty mając na nogach zaledwie 2,5 km. Średnie tempo spada do 7:12 min/km z powodu bardzo wysokich wzniesień. 
PK1-PK10
   Bardzo ładne przebiegi miałem w punktach od 10 do 17 - do połowy PK12 Remik był jeszcze za moimi plecami. Od PK16 systematycznie oddalał się ode mnie, zaś przy PK17 widzę odbiegającego M. Gaczyńskiego. Morale nieco wzrosły, bowiem moim celem było pokonanie Marcina G. oraz możliwie jak najpóźniej spotkać Remika N. Skoro mnie dość szybko dogonił, to nie pozostało mi nic innego jak utrzymać jego tempo możliwie do końca. W przebiegu od PK10 do PK17 straciłem dodatkowo 1,5 min do Remika. Średnie tempo na poziomie 6:38 min/km.
PK10-PK17
   Niestety utknąłem się w trakcie przeprawy przez rzeczkę (z cienką warstwą lodu) - Remik na dobre mi zniknął z oczu. Mi nie pozostało nic innego jak powalczyć o drugie miejsce. Nie było tak źle, bowiem przebieg z PK17 do PK21 ze średnim tempem na poziomie 6:24 min/km (Remik przebiegł ten odcinek z średnim tempem na poziomie 5:34 min/km). To już jest różnica co najmniej jednej klasy. Konkurencji okazali się dużo wolniejsi ode mnie (tych, którzy udostępnili ślad). 
PK17 - PK21
     Kolejne 2,5 km i znów 2 minuty straty do Remika N. Tempo spadło z uwagi na bagienne tereny. Wcześniej dogoniłem Przemka czy Magdę, zaś przy PK24 M.Filipiaka - wobec nich miałem już bardzo dużą przewagę. Nie wiedziałem ile tracę do Marcina S. czy Marcina G. Wiem, że nie jest źle - oprócz trefnego PK1 oraz przestoju za PK17 nie popełniłem większych błędów nawigacyjnych. Kondycyjnie było całkiem ok - dałem z siebie dość dużo. Nie mogło być zatem źle :)
PK21-PK27
   Ostatnie 2,5 km i tradycyjnie kolejne 2 minuty straty do Remika N. Na tym odcinku - różnica wyniosła 150 metrów, choć Remik przebiegł o około 20 sekund na 1 km szybciej niż ja. Słabsze tempo w końcówce wynikało z braku lampionu i perforatora przy PK28. Na poszukiwania tego punktu przeznaczyłem o 1,5 min więcej czasu niż Remik. 
PK27 - Meta

   Trasę pokonałem w ponad 100 minut przebiegając 13,82 km, zaś Remik - 13,42 km. Gdyby nie trefny PK1 - pokonany dystans byłby podobny. Technicznie było ok - różnica w dystansie nie była istotna. Problem jest w utrzymaniu odpowiedniego tempa biegu - byłem od Remika gorszy średnio o 40 sekund na km. Wystarczyło jednak na pokonanie M.Gaczyńskiego o 13 sekund :) (dostał jeszcze karę 30 sekundową za pokonanie rzeczki nie do przejścia wg organizatora zawodów). Przegrałem w tych zawodach jedynie z Remikiem N. - pokonując kilku naprawdę dobrych zawodników. Apetyt rośnie jednak w miarę jedzenia, bowiem uzyskuję dużo lepsze czasy w okresie "zimowym" niż "letnim" - o tym już w relacji z kolejnych zawodów Chyże BnO w Bolewicach.

Podsumowanie:
Trasa długa
11,8 km (optymalna: 13,1 km), 32 PK

Oficjalne wyniki:
1. Remik Nowak 89:38
2. Seba Wojciech 100:22
3. Marcin Gaczyński 101:05
4. Marcin Skawiński 103:55
5. Zbigniew Kolis 109:42
6. Paweł Niedzielski 132:50
...
12. Magdalena Gorczyca 201:40

     Kolejne zawody odbyły się w Bolewicach dnia 27 V, zaś bieg miał charakter biegu klasycznego. ze startu wspólnego. Przewidywany czas zwycięzcy kat. M21 wynosił 100 minut, zaś mój bieg zajął ponad 2h :) Upalny dzień + dość ciężki teren oraz kilka błędów technicznych zrobiło swoje. Przebiegłem ponad 15 km - dość spokojnie ze względu na upał i to wystarczyło, by pokonać konkurencję. Niemniej jednak świetny czas wykręcił M.Gaczyński w kat. M35 pokonując nieco krótszą trasę w 95 min (w przypadku ujednolicenia czasu do M21 - pokonałby w czasie 1h 47 min).
Na mecie
    Co do tego biegu, to nie za bardzo jest o czym rozpisywać. Były to ciężkie zawody - o czym świadczyły liczne NKL-e - w kat. M21 i M35 - aż połowa zawodników nie ukończyła biegu. Jedynie w przebiegu do PK2 widziałem konkurencję, zaś od PK3 biegłem już praktycznie sam - nie widząc po drodze żadnej konkurencji.Nie przepadam za tego typu biegami na orientację, tzn. za startem masowym. Zaowocowało tym, że biegłem po prostu za spokojnie i nie ustrzegłem błędom technicznym. Na przykład przebieg na południe do ogrodzenia leśnego, by następnie źle skręcić - patrz poniższa mapka.
Start -Początkowe punkty
    Podobnie było ze zbyt okrężnym wariantem przebiegu po łące - nie jest to tragedia, ale kosztuje nieco czasu. Sporo było biegu na azymut, co stanowiło dodatkową trudność mając na względzie zaawansowaną roślinność liściastą.
Część środkowa najdłuższej pętli trasy M21
   Część końcowa dużej pętli z jednym błędem technicznym - niepotrzebnie pchałem się na azymut wśród gęstwinek zamiast konsekwentnie biec wzdłuż suchego rowu. Nauczka na przyszłość - bo tam straciłem kilka cennych minut. Duża pętla ogarnięta w nieco ponad 80 minut.
Część końcowa najdłuższej pętli M21
   Do mety pozostały trzy małe pętle - na początek ta łatwiejsza, choć obrałem zbyt ostrożne warianty. Na szczęście w punkcie węzłowym była woda - co stanowiło dla mnie spore ułatwienie. Myśl, że po kilkunastu minutach biegania zdołasz się ochłodzić była bezcenna :). Druga pętelka w 15 minut, zaś trzecia również. Tym razem bez błędów technicznych, choć zbyt wolno...
II pętelka M21
III pętelka M21
   Ostatnie przebiegi wykonane przeze mnie wołają o pomstę do nieba. Pierwszy punkt - mulda wśród paproci. Zamiast oprzeć się o ogrodzenia ulokowane z lewej strony ścieżki - to szukałem bezsensownie muldy wśród paproci na co najmniej 1 metr wysokości. Po zdobyciu tegoż punktu - kolejny błąd - typowy brak koncentracji.
Ostatnie punkty M21
    Mimo kilku błędów technicznych - zdołałem wygrać M21, lecz sporo straciłem do M.Gaczyńskiego (startował w M35) i spadłem w klasyfikacji generalnej na 2 miejsce. W tych zawodach trzeba było po prostu wystartować w M35. Miałbym większą motywację do biegania mając na względzie bezpośrednią konkurencję. W M21 nie odczułem aż takiej motywacji do biegania na orientację w tym trudnym do napierania terenie.

Podsumowanie:
M21
12,7 km (w linii prostej), 30 PK

Oficjalne wyniki:
1. Sebastian Wojciech 130:41
2. Sebastian Marciniak 148:03
-. Krzysztof Gruhn  NKL
-. Paweł Niedzielski NKL